Światowy kryzys wchodzi z każdym dniem na coraz wyższy level. Powtórka z 2008 roku? Wiele wskazuje, że tak to może się skończyć. „Świat nigdy nie będzie już taki sam” – powiedział Maciej Kawulski, który zdaje sobie sprawę z tego, co wiąże się z tak śmiałą deklaracją. Co dotknie go w życiu – jako normalnego człowieka i co czeka zawodników walczących w jego federacji MMA?

W końcu wrócimy do normalności. Nie wiem, czy w maju, czerwcu, czy dopiero we wrześniu. Na pewno jednak przyjdzie moment, w którym wyjdziemy z domu i zaczniemy uprawiać sport. Piłkarze zaczną rozgrywać swoje mecze, biegacze wyruszą szlifować formę do lasu. Odbędzie się pierwsza gala sportów walki, bez udziału publiczności, by widz miał co oglądać. By zapłacił PPV i mógł spędzić wieczór oglądając wydarzenie bokserskie czy też MMA.

Mimo niespełna 29 lat na karku już dziś dostrzegam, że nie rozumiem ludzi młodszych ode mnie. Takich wchodzących do dorosłego życia, łapiących się pierwszych poważnych zajęć w swoim życiu. Gdy zaczynałem w wieku 21 lat pracę w gastronomii, otrzymywałem od swojego szefa 8 złotych na godzinę. O umowie innej niż zlecenie nie było wtedy mowy. Robiłem kawy i drinki, wyrzucałem śmieci, nosiłem beczki po piwie i myłem podłogę za zmywarką, mimo że byłem barmanem. Wracając do domu po 15 godzinach stania za barem opowiadałem lokatorom, że dziś udało się dorobić 40 złotych na napiwkach i zjeść dobrego kurczaka przyrządzonego przez prawdziwego kucharza. 15 razy 8 plus 40 to 160 złotych, czyli tak naprawdę cena spodni w sieciówce. Byłem jednak dumny z siebie, że mam swoje pieniądze i nie muszę mamy o nic prosić. Stać mnie na to, aby pójść do knajpy i wypić Jacka Danielsa z colą. Nie muszę wpychać w siebie piwa z nalewaka, które nigdy mi nie smakowało.

Dziś żyjemy już w innych czasach, mamy do czynienia z innymi ludźmi. Słyszę od znajomych, że u nich w pracy jest publiczne głosowanie, jakie benefity będą obowiązywały pracowników od następnego kwaratału. Czy ktoś będzie robił im zakupy i przynosił na wycieraczkę, czy raz w tygodniu mogą pójść za friko na masaż, żeby rozluźnić mięśnie karku. Kawa? Tylko z ekspresu, komu chciałoby się czekać, aż woda się zagotuje. Parzocha? Ble, nie lubię. Poproszę latte z mlekiem sojowym – serio są ludzie, którzy ze zwykłym na pewno kawy nie wypiją.

Młodzi ludzie nie pamiętają czasów, gdy siedziało się siedem godzin na drzewie u sąsiadki i zrywało czereśnie. Nie pamiętają wakacji spędzonych w szklarni i noszeniu skrzynek z pomidorami. Nie znają ówczesnych stawek na rynku i wartości 30 złotych, które wtedy naprawdę było sporo warte. Dziś praca kojarzy się ze szklanym budynkiem i biurem na 11. piętrze, kartą Multisport, comiesięcznymi dodatkami i giftami za dobrze przepracowany miesiąc. Podobno są tacy, którzy zamawiają usługę przesadzenia kwiatów i nie wyobrażają sobie, jak pani Hania może mieć wolne w poniedziałek i nie przetrze im stolika pod komputerem.

Sportowcy to również lub nawet przede wszystkim młodzi ludzie. Osoby, które poza kontaktem ze starszymi – na treningu czy na zawodach – żyją w tym świecie. Otaczają się rozpieszczonymi osobami, którym wszystko zawsze się należy. Które sporo wymagają, a niewiele od siebie dają. Żyją w przeświadczeniu, że tak było zawsze. Że to nie ich zachowania tworzą nową, zupełnie opcą dla mnie rzeczywistość.

Legia Warszawa zwolniła w ostatnim tygodniu 45 pracowników klubu. Piłkarze w Ekstraklasie będą zarabiać o 50% mniej, choć niektórzy jeszcze się buntują. Gale sportów walki zostały odwołane, pan Kawulski nie zarobi, czyli również pewnie nie wyda, nie zainwestuje. Lekkoatleci mailują ze swoimi sponsorami, którzy również wpadli w problemy, ich firmy także tną wydatki. Czy wielu naszych reprezentantów dziś musi rozglądać się za nowymi możliwościami współpracy? Oczywiście, w innym wypadku będą do tyłu. Skoro nie biegają i nie trenują, to nie wypełniają świadczeń zapisanych w umowie. Domyślacie się pewnie, że nikt nie płaci nikomu za to, że ten się ładnie uśmiecha.

Firmy zwalniają masowo ludzi, bo muszą przeżyć ten trudny czas. Rezygnują z tych drogich, ale przede wszystkim średnich i słabych osób, bez których firma dalej będzie funkcjowała. Ogranicza Multisporty i wszelkie bajery, bez których da się żyć, a do których szefów przyzwyczaili millennialsi coraz śmielej rozpychający się łokciami na rynku pracy. Dziś młodziak musi przyzwyczaić się do tego, co daje los i nie może sobie wybierać wśród swoich wyimaginowanych preferencji, na które dostawał zewsząd zielone światło.

Sportowcy również ucierpią. Będą musieli brać to, co jest im oferowane, skończą się fochy i stawianie warunków, które w wielu aspektach poszły zdecydowanie za daleko.

– podwyżka? Tylko wtedy, gdy pokażesz, na co naprawdę cię stać

– czy mogę u was zadebiutować? Sorry, budżet mamy ograniczony, żeby eksperymentować z czymś, co może się nie sprawdzić

– chcę częściej walczyć – spoko, każdy by chciał, ale przez kryzys nie będzie więcej, a mniej okazji do toczenia pojedynków

– nie chcę tego sponsora na koszulce, wolę tamtego – super, to możesz sobie szukać innego miejsca pracy

– nie chcę walczyć w karcie wstępnej, chcę w głównej – okej, to musisz poczekać na następną galę

I tak dalej. Skończy się stawianie warunków i znowu to organizator / szef / sponsor / podmiot zarządzający będzie mógł oczekiwać. Nie będzie musiał iść na rękę komuś, kto jest w gorszej sytuacji. Kto kryzys odczuwał mniej boleśnie w momencie jego szczytu, ale dłużej będzie dochodził do normalności, gdy już świat wyjdzie na prostą.

Byłbym szaleńcem ciesząc się dzisiaj, że jeden z drugim mają gorzej, bo przecież nie o to w życiu chodzi, aby życzyć komuś problemów. Gdy jednak trochę się nad tym wszystkim zastanowię, to możemy wrócić do czasów, gdy osiem złotych na godzinę i pracowniczy obiad cieszyły w sposób niebywały. Co dla dzisiejszej młodzieży nie ma żadnej wartości, a wczoraj wciąż młodego człowieka ukształtowało i – nie boję się tego napisać – z trwałym kręgosłupem moralnym wprowadziło w dorosłość.

KOMENTARZE