Przyleciał do naszego kraju podstarzały starszy pan zza granicy z bogatym CV i dziwimy się, że nie chciało mu się w Polsce pracować. Sytuacja z Fernando Santosem pokazuje, że jedna rzecz wychodzi nam gorzej niż kopanie piłki. Chodzi o szanowanie samych siebie. 

Cieszyłem się, gdy Santos został selekcjonerem reprezentacji Polski. Gardząc zadufaniem naszych reprezentantów doszedłem bowiem do wniosku, że rozpieszczone towarzystwo potrzebuje autorytetu. Gościa, który coś w tym sporcie widział. Który nie będzie miał dreszczy, gdy zobaczy wkurzonego Roberta Lewandowskiego i który w nosie będzie miał fochy Grzegorza Krychowiaka. Selekcjoner, jak wszyscy wiemy, to bardziej motywator i mentor. Psycholog. To osoba, która wiele wiedzy nie jest w stanie przekazać i na pewno nie ma prawa podczas zgrupowania niczego nauczyć. Wsparcie dobrym słowem, zrobienie atmosfery, wzbudzenie zaufania – to tak. Cała reszta jest w nogach piłkarzy, którzy muszą w tę wizję uwierzyć. Stąd Santos wpisywał się w jeden z kluczy, którymi należało się kierować. Problem polega na tym, że spełnił tylko jedno z oczekiwań, które przed nim stało i to tylko dlatego, że zapracował sobie na to 7 lat wcześniej.

Czas w piłce leci bardzo szybko. I bardzo szybko okazało się, że Santos to gość, który kompletnie nas nie szanuje. Nie jest zaangażowany, nie zależy mu na naszym dobrze, nie ma marzeń, aby odnieść z naszą drużyną sukces. Selekcjoner nie musi być wspaniałym trenerem. To ma być gość, który ma charyzmę i który potrafi zarażać optymizmem. Ma pozytywną aurę wokół siebie i każdy w drużynie wie, że można na nim polegać, bo to równy facet. Tymczasem Santos był wiecznie obrażony, znudzony i traktował nas z pogardą. Trafił do piłkarskiego kraju z fajną historią i wielkimi marzeniami kompletnie lekceważąc nasze uczucia, nastroje i chęci, abyśmy znowu dali o sobie znać.

Czy najlepszy na świecie trener potrafiłby tę drużynę podnieść z kolan? Nie, bo skoro napisałem kilka linijek wyżej, że opiekowanie sie drużyną narodową jest zadaniem specyficznym, to umiejętności trenerskie nie zawsze będą w tej sytuacji czynnikiem decydującym. Jak w każdej robocie na świecie jednak ważne jest pełne skupienie oraz zaangażowanie w pełnioną funkcję. Nawet pracując w warzywniaku można być zdekoncentrowaym i mylić się przy wydawaniu reszty oraz źle ważyć pomidory. Powiedzmy to sobie wprost: Santos miał wyjebane. Przyjechał do Polski wiedząc, że nie ma nic do stracenia. Potencjalne niepowodzenie zostanie mu szybko zapomniane, bo przecież nawet taki as jak on z bogatym dorobkiem nie był w stanie zrobić niczego wielkiego z grupą ludzi, z którą nic nie osiągnął żaden z jego kilku poprzedników.

Apelowałbym w tym momencie o jedno – mimo całej niechęci to Siwego Leniuszka nie możemy zapomnieć w tym wszystkim o piłkarzach. To ONI wychodzą na boisko i to ONI ponoszą odpowiedzialność za to, jak wygląda gra reprezentacji. Ja nie chcę już nigdy w życiu oglądać w biało-czerwonej koszulce zawodników, którym się nie chce. Którzy są obrażeni, smutni, brak w nich werwy i ego nie pozwala podnosić im poziomu sportowy. Polscy sportowcy historycznie najczęściej wygrywał po trudnych bojach – Tomasz Adamek został mistrzem świata walcząc ze złamanym nosem, Adam Małysz zostawał królem skoczni wychodząc z biedy, Władysław Kozakiewicz dokonał niemożliwego na terenie wroga, który życzył mu źle. Nam zawsze było trudno i pod górę, nigdy nie przychodziło nam świętowanie zwycięstw łatwo i dzięki temu kształtowały się nasze charaktery. Upór, wola walki i dążenie do celu brały górę. Nieustępliwość i zaciętość charakteryzowały nas na arenach międzynardowych. Obecna drużyna nie ma żadnej z tych wartości, jesteśmy kompletnym przeciwieństwem wszystkiego, o czym napisałem. Patrząc na naszą postawę na boisku i wszystko to, co dzieje się poza murawą, zastanawiam się, czy bycie reprezentantem Polski w tym momencie nie jest wstydem. Czy wracając luksusowym samolotem do swojego klubu piłkarz nie czuje zażenowania swoją postawą, która jest totalnie nie do zaakceptowania?

Chcę nowego trenera. Zaangażowanego i umiejącego się w pełni wkręcić w swoją pracę. Pasjonata, dla którego praca z kadrą będzie spełnieniem marzeń. Który będzie miał problemy z zaśnięciem przed meczem i ciarki na plecach przy wizualizowaniu sobie odśpiewania hymnu. Chcę jednak na boisku innych piłkarzy. Chcę młodych ludzi pełnych werwy i wigoru. Takich, którzy wychodząc na boisko będą czuć podniecenie i którzy nie będą chcieli zawieść kibiców. Jeżeli nowe rozdanie będzie miało na celu pozostawienie obojętnie której ze stron – trenera lub piłkarzy – to wszystko nie ma sensu. Zaorać i zrównać z glebą. Wyczyścić ustawienia fabryczne i budować od zera bazując na odpowiednim podejściu mentalnym. Za zasługi nie ma co dobierać sobie ludzi w obecnej sytuacji. No chyba że ten ostatnio dobrany człowiek do naszego uniwersum niczego nas nie nauczył.

Jeżeli prosiłbym o coś polską piłkę, to tylko o odpowiednie podejście do wykonywanej pracy. Jeżeli w dalszym ciągu będziemy udawać, że nam zależy, to nie zasługujecie drodzy piłkarze i pan, panie selekcjonerze, na to, aby poświęcać wam jakąkolwiek uwagę. W obecnym wydaniu mdli mnie gdy sobie o was wszystkich pomyślę.

KOMENTARZE