Kolejna ciekawa runda w Serie A za nami. Było na co popatrzeć, a my powinniśmy być zadowoleni, bo znów wyróżniali się piłkarze rodem z Polski. Piotrka Zielińskiego chwaliłem zaledwie tydzień temu, a on znów to zrobił. Ponownie był jednym z bohaterów Napoli.
Jego drużyna pojechała do Cagliari. W składzie gospodarzy cały mecz na ławce przesiedział Salamon. I w sumie dobrze, bo szkoda, żeby znowu wszedł na boisko przy takim pogromie. 0:5 – na taki wynik zapowiadało się od początku spotkania. Bramki zaczęły natomiast padać dopiero w ostatnim kwadransie pierwszej połowy.
Napoli grało jak z nut, ciężko było jedynie napocząć przeciwnika. Mam też dylemat, który z zawodników drużyny spod Wezuwiusza był większym bohaterem. Hamsik, który zaliczył trzy asysty i bramkę, czy Mertens, strzelając hattricka?
Najbardziej jednak cieszył gol numer trzy. A wyglądał on tak:
26-27 metrów. Strzał przepiękny. Po prostu już nie mogę się doczekać kiedy na boisko wróci Arek Milik i będziemy mieli prawdziwe show w wykonaniu dwóch Polaków. Napoli robi się taką włoską Borussia Dortmund. Jeszcze trochę i będzie miało naprawdę spory przypływ fanów w Polsce. W Borussi było trzech Polaków? W Napoli też jest. Wystarczy, że do składu przebije się młodzieżowy reprezentant – Igor Łasicki.
Wracając do Piotrka. Zebrał za ten mecz znów bardzo wysokie noty. I nie były to oceny jedynie za bramkę. W tym spotkaniu naprawdę nieźle rozgrywał i dryblował. Tak jak możemy być wdzięczni Kloppowi za: Lewego, Piszczka i Kubę, tak Sarriemu można składać podziękowania za rozgrywającego, którego nie mieliśmy w Polsce od lat. Oby tak dalej. A niżej jeszcze reszta bramek z tego spotkania.
* * *
W niedziele mogliśmy obejrzeć kolejne Derby della Mole, na Stadio Olimpico di Grande Torino. W pierwszym kwadransie gospodarze mocno przycisnęli Juventus, co zaowocowało bramką Belottiego. Szło tak nieźle, że przez chwilę zapomniałem, iż goście są kim są. Naprawdę przyszła mi myśl, że Torino stać na zwycięstwo. Wtedy jednak Gonzalo Higuain przypomniał dlaczego Stara Dama od tylu lat wygrywa. Nawet jeśli przez część meczu nie idzie, nic się nie układa, to indywidualności i solidna obrona robią swoje.
Straciliśmy jedną bramkę? Trudno, drugiej już nie wpuścimy. A Gonzalo pokazał dlaczego kosztował tyle forsy. Pierwsza bramka to klasyk. Wszedł między obrońców, dostał piłkę i zrobił swoje. Przy drugiej to klasyczny Lewandowski. Miał na plecach przyklejonego obrońcę, przepchał go i utrzymał równowagę, dostał piłkę, obrócił się i uderzył na bramkę. Golkiper nie zdążył. Ciekawe było to, że futbolówka przeleciała pomiędzy nogami obrońcy, który chciał ten strzał zablokować. Naprawdę. Jak piłka znalazła drogę do bramki? Nie mam bladego pojęcia. To właśnie cały Higuain. Później, po lekkim bilardzie, bramkę dołożył jeszcze Miralem Pjanić i Torino mogło zapomnieć nawet o remisie.
* * *
No i wczoraj byliśmy świadkami kolejnego szlagieru na szczycie tabeli. Roma podjęła Milan. Spotkanie pewnie zadowoliłoby niejednego taktyka. Typowe piłkarskie szachy. Przeciętny kibic mógł w niektórych momentach zasnąć.
W pierwszej części Roma grała mocno asekuracyjnie. Nastawiła się na kontratak i pozwoliła Milanowi dominować. Ciekawą sprawą była zmiana na trybunach. Frekwencja zadziwiająco wysoka, a Curva Sud wróciła zaintonować choć kilka przyśpiewek. To naprawdę robiło różnicę.
No i podczas tej dominacji Milanu, Wojciech Szczęsny postanowił skraść show. Napastnik Milanu wychodził sam na sam, Wojtek wybiegł, nie zdążył trafić w piłkę i wyciął przeciwnika. Rzut karny. Milan przed szansą, ale Polak mając za plecami najwierniejszych kibiców Romy wyciągnął się jak długi i obronił. Stadionowy spiker wykrzykiwał jego nazwisko, jakby przed chwilą ten zdobył bramkę.
Partia rozstrzygnęła się dopiero w drugiej połowie. Różnicę zrobił Radja Nainggolan swoim atomowym uderzeniem zza pola karnego. Naprawdę warto było czekać na tego gola. Belg jest w wysokiej formie.
Tym zwycięstwem Roma wyprzedziła swojego wczorajszego przeciwnika na 3 punkty w tabeli i traci cztery do Juventusu. A już w następnej kolejce zmierzy się właśnie ze Starą Damą na Juventus Stadium. Jeśli uda się wygrać, pierwszy raz od dawna ktoś zbliży się do Juve na tak niewielki dystans. Byłby to jeden punkt różnicy. Kibice Giallorossich mają o czym śnić, ale czy to się uda?
Jedno jest pewne. Na to spotkanie czekają teraz całe Włochy. Gwizdek już o 20:45 w przyszłą sobotę. Tym akcentem kończymy dzisiejsze Espresso i jak zwykle zapraszam za tydzień. Ciao!
PAWEŁ ISKRA