Fatalny rok w wykonaniu reprezentacji Polski za nami. Kto wie, czy nie najsłabszy w całym moim ponad 30-letnim życiu. Być może w barażach o EURO 2024 będziemy bić się z Estonią, która przez całe eliminacja zdobyła 1 punkt i pięć ostatnich meczów przegrała.

Zasady kwalifikacji na mistrzostwa i sama formuła turnieju jest tak samo absurdalna jak gra reprezentacji Polski. Nasza kadra to dziwny twój od bardzo dawna, ale to, co wydarzyło się w naszej piłce w ciągu ostatniego roku, przechodzi jakiekolwiek pojęcie. Od dawna oglądanie gry kadry mnie nie bawi i wciąż najbardziej spośród wszystkich rzeczy na świecie interesuje mnie to, z jaką pasją dziennikarze sportowi oraz eksperci piłkarscy opowiadają o piłce. Mnogość programów na temat futbolu oraz naszej drużyny jest zatrważająca, co ciekawe, w każdym odcinku jest temat przewodni, który z pozoru można zgłębić. Napisałem z pozoru, bo tak naprawdę cały czas mądre głowy gadają o tym samym.

– kto trzecim, a kto czwartym bramkarzem?

– jaką formacją należy wyjść w następnym meczu?

– czy Lewandowski cały czas się nadaje?

– czy jesteśmy w stanie grać tak, jak za Nawałki?

– kto będzie liderem środka pola?

– czy Grosicki wciąż jest tej drużynie niezbędny?

– czy zły PR PZPN może wpływać na grę naszych?

Szok i niedowierzanie. Pięć programów piłkarskich każdego dnia, wszystkie z nich interesują kibiców. Być może te dyskusje ciekawią aktualnie ludzi bardziej niż… mecz piłkarski. Każdy z odcinków jest napakowany wiedzą, która jest niezbędna do tego, aby obejrzeć spotkanie. Znamy już wszystkie piłkarskie prawdy, trenerskie porady i na pamięć potrafimy wyrecytować wszystkie błędy poprzedników Probierza. I gdy już mecz zostanie poprzedzony trzygodzinnym studiem z korony stadionu, bezpośrednio z murawy i prosto spod szatni, to na boisko wychodzą piłkarze i…

I właśnie nic.

Nic. Ani akcji ofensywnych, ani pewnie oraz bezpiecznie w obronie. Ani schematów rozegrania najprostszych akcji, nie ma mowy o jakiejkolwiek powtarzalności oraz logice. Dochodzimy do czasów, gdy znowu zaczynamy doceniać to, że któremuś z naszych piłkarzy zależy, bo szybko biega, wraca za piłką i nie poddaje się w żadnej sytuacji. Jeszcze lepiej – są i tacy, którzy zaczynają cieszyć się, że faulujemy więcej niż nasi rywale, bo w przeszłości było z tym różnie. Przegrywamy mecze, remisujemy ze słabeuszami, nie mamy awansu i być może los skrzyżuje nas z Estonią – nic się nie stało, kopaliśmy po kostkach naszych rywali, więc nie można powiedzieć, że przeszliśmy obok tego meczu obojętnie!

Ja mam marzenie, aby nasza drużyna choć w 10% była na boisku tak zaangażowana w grę jak przedstawiciele mediów, czyli ludzie, którym temat kadry nigdy się nie znudzi. I w zasadzie nie ma znaczenia, że te osoby rozmawiają o czymś, co nie ma żadnego sensu. Im naprawdę wydaje się, że warto podyskutować na temat ustawienia, przydatności drugiego napastnika lub składu osobowego środku pola. W praktyce jednak biało-czerwoni od bardzo dawna są na takim poziomie, że wymiana trzech składnych podań przeciwko europejskiemu średniakowi jest odbierana jako „dobry moment” w meczu i oznaka „pewnych mechanizmów”, które zaczynają coraz lepiej funkcjonować. 38 milionów ludzi, 11 najlepszych w narodowej dyscyplinie sportu. Małym sukcesem wartym odnotowania jest to, że w pewnym momencie coś nam wyszło. Co prawda to nie zakończyło się golem, ale już można o tym porozmawiać, bo w końcu jakoś to się prezentuje, mimo że nikt z osób o tym mówiący totalnie w to nie wierzy.

Znowu wracamy do mrocznych czasów nie tylko pijanych baronów z wielkimi brzuchami i obleśnymi wąsami pod nosem, ale również do meczów wstydu, w których chwalimy naszych piłkarzy za zaangażowanie i oddanie. Taka narracja wokół meczu reprezentacji nie może mieć miejsca. Jeśli nam w jakikolwiek sposób imponuje taka postawa, to taka osoba w ogóle nie powinna mówić publicznie o sporcie. Każdy piłkarz natomiast, który w swoim zaangażowaniu widzi coś, o czym należy wspomnieć, już nigdy nie powinien założyć białej koszulki z orzełkiem na piersi.

Nasza drużyna narodowa – swoją grą, swoją postawą, swoim zaangażowaniem, podejściem do wykonywanej pracy oraz reprezentowaniem naszego kraju, nie zasługuje na to, abyśmy o nich tak dużo rozmawiali. Niezmiennie musimy jednak wymagać odpowiedniej gry i postawy, której nie będziemy się wstydzić. A czy za Lewandowskim gra Szymański, Zieliński czy Bielik, to wbrew pozorom nie ma żadnego znaczenia. Wbrew pozorom, bo oglądając codziennie programy o tematyce piłkarskiej mogę odnieść wrażenie, że jest zupełnie odwrotnie.

KOMENTARZE