Dla polskiego kibica w najbliższych dniach może wydarzyć się coś od dawna niespotykanego. Polska reprezentacja narodowa, do niedawna kojarzona z tandetą i badziewiactwem ma szansę dostać się na wielką piłkarską imprezę. Brzmi jak słaby żart, prawda? Takie są jednak fakty. Dwa mecze do końca eliminacji i przy dobrych wiatrach nawet jeden punkt wystarczy do Euro 2016. Pierwszy raz od siedmiu lat będziemy mieli zaszczyt zobaczyć jak w czerwcu(nie mylić z lipcem) poczyna sobie polski kopacz. Ktoś powie- hola hola – graliśmy przecież na Euro w 2012 roku. A i owszem. Gdybyśmy jednak musieli się na turniej kwalifikować, to eliminacje skończylibyśmy pewnie za Kazachstanem. Było minęło, a więc do boju Polsko!
Jeszcze dwa lata temu, gdy z posadą selekcjonera reprezentacji żegnał się Waldemar Fornalik, nad kadrą wisiały czarne chmury. Kibice głośno i ostentacyjnie szydzili z piłkarzy. Oberwało się między innymi Robertowi Lewandowskiemu, który schodząc z boiska w towarzyskim meczu z Urugwajem w Gdańsku zebrał sporą porcję gwizdów. Kadra grała słabo, piłkarze głupio tłumaczyli się przed dziennikarzami, a trzon reprezentacji tworzyli obcokrajowcy legitymujący się polskim paszportem. Kompletny chaos. Wszystko to ukazywało tonący okręt, bez sternika oraz kapitana. Kibice chcieli zespołu, zaangażowania i z czasem wyników. Potencjał był ogromny, jednak wszystko, co dobre, zazwyczaj kończyło się wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego.
Typowy polski Janusz patrząc w tabelę eliminacji zaostrza sobie apetyt na najbliższe kilka dni i już wyczekuje na otwarcie długo chłodzonego Specjala. Trzeba sobie jednak szczerze powiedzieć, że poza wynikami, które absolutnie bronią Nawałkę i jego drużynę to wciąż gra naszych orłów pozostawia wiele do życzenia. Kadra ma wiele szczęścia, którego brakowało w przeszłości. Polacy wciąż przed meczem muszą liczyć na to, że rywale będą mieli słabszy dzień. Nasi piłkarze wciąż wyglądają tak, jakby piłka przy nodze dalej przeszkadzała. Nawałka jednak zespół bardzo mądrze poustawiał. Zorganizował obronę, której przez ostatnie dziesięć lat w ogóle nie mieliśmy. Znalazł sposób na wyprowadzanie kontr, które według wielu są znakiem rozpoznawczym polskiego futbolu. W końcu Nawałka poprawił stałe fragmenty gry, po których Polacy zdobyli chyba pierwszą bramkę od 2006 roku i meczu z Kostaryką. Pokonali u siebie Niemców, czego śmiało możemy powiedzieć, nie dokonamy już nigdy. Do tego należy podkreślić fuksiarski remis z Irlandią w Dublinie i „Bambi – show” w bramce. Strata punktów w spotkaniu ze Szkocją znowu pozostawiła wielki niedosyt i sporą rysę na grze biało – czerwonych. Dwukrotne pokonanie Gruzji też nie przyszło z łatwością. Po pierwszej połowie w Tbilissi Polacy grali tak, jakby piłka ich parzyła. Wygrali, bo worek z bramkami otworzyliśmy dwukrotnie strzelając po stałych fragmentach. W Warszawie Gruzini mocno nam się postawili, a wynik 4:0 jest bardzo niesprawiedliwy i krzywdzący dla sympatycznych Gruzinów. Polacy jak dotychczas nie zachwycili, a mimo wszystko uzbierali aż siedemnaście punktów. Z rywali na swoim poziomie lub wyższym wygrali tylko jedno spotkanie. To wszystko plasuje naszą reprezentację tylko dwa punkty za Niemcami.
Jaki będzie scenariusz na Irlandię i Szkocję? Jeśli Polacy chcą jechać na Euro, to muszą wygrać przynajmniej raz. W przeciągu ostatnich piętnastu lat nigdy skład kadry nie wyglądał tak solidnie. Lewandowski, Milik, Krychowiak, Błaszczykowski i Fabiański to znane i cenione marki na europejskich salonach. Kadra ma wszystko, aby awansować do francuskiego turnieju. Jedni upatrują w biało – czerwonych czarnego konia turnieju. Ba, inni nie wrócą z Francji bez medalu! Ja na to jednak nie daje wiary, bo euro choć dwudziestoczteroosobowe to trudniejsze niż Mistrzostwa Świata. Trzymam kciuki i mam nadzieję, że choć przez chwilę będę mógł być zaślepionym przez sukces Januszem.6