Nie najgorszy, choć wyraźnie przegrany mecz z reprezentacją Francji trochę poprawił nastroje w polskich domach po tym, co wydarzyło się podczas mundialu w Katarze. Dobre fragmenty gry są powodem do optymizmu, bo to one najbardziej zostaną w pamięci. Ja jednak nie zamierzam tego świętować. Nasza postawa z mistrzami świata nie robi na mnie żadnego wrażenia.

Oczywiście, że miło mi się robiło, gdy widziałem pierwszą połowę w wykonaniu naszej reprezentacji. Jasne, że dużo przyjemniej ogląda się taką drużynę, a nie to, co zaprezentowaliśmy w spotkaniu w Argentyną, ale my… nie zrobiliśmy niczego wyjątkowego. Skoro przez cały czas słyszałem ze wszystkich stron, że nie liczy się styl gry, w jakim prezentuje się dana ekipa, a wynik meczu, to tym razem podchodzę do tego w ten sposób. Przegraliśmy 1:3, a gola strzeliliśmy po powtórzonym rzucie karnym w ostatniej minucie doliczonego czasu gry. Trochę to mimo wszystko słabe, prawda?

Czy spodziewałem się pokonania Francuzów? Oczywiście, że nie. Jak się jednak okazuje – Trójkolorowi są do pokonania i przegrywali już ważne spotkania, nawet w ostatnich kilkunastu miesiącach.

Mistrzowie świata nie tylko przegrali z Tunezją w meczu grupowym mundialu, ale i ulegli dwukrotnie z Danii w Lidze Narodów, Chorwacji oraz podzielili się punktami z Austrią. Niespełna dwa lata temu zremisowali w eliminacjach do mistrzostw świata z Ukrainą oraz Bośnią. Podczas EURO 2020 zremisowali z Węgrami, później z Portugalią, by na koniec uznać wyższość Szwajcarii.

Tak, Szwajcarii.

Czy mogliśmy ten mecz wygrać? Nie wiem, jeszcze dwa dni temu powiedziałbym, że raczej nie, ale mimo wszystko czuję niedosyt. Ja po prostu staram się oceniać na chłodno, bez emocji. I moim zdaniem my podczas mundialu w Katarze zagraliśmy dobre, maksymalnie, 45 minut. Czy potrafię być dumny z reprezentacji 38-milionowego kraju za to, że zdobyła na turnieju 3 bramki, z czego jedną po rzucie karnym i drugą po ewidentnym błędzie ostatniego obrońcy? No nie do końca. Czy umiem zachwycać się tym, że przeciwko Argentynie nie oddaliśmy ani jednego celnego strzału na bramkę? Czy doceniam to, że najsłabszy od kilku dekad Meksyk nie stracił w spotkaniu z nami żadnej bramki (mimo że stracił w spotkaniu z Arabią i Argentyną)? Nie, ja wymagam czegoś więcej. Staram się oceniać sportowców na podstawie ich potencjału. Bycie jedną z 16 najlepszych drużyn na świecie to zbyt mało, żebym potrafił się tym podniecić.

W sporcie jest bardzo cienka granica pomiędzy spektakularnym sukcesem a sromotną porażką. Niemcy przegrali mecz, zremisowali i wygrali, a na fazie grupowej zakończyli turniej i są pośmiewskiem. W tej samej grupie Hiszpanie mecz wygrali, następnie zremisowali i w końcu przegrali, a są zdaniem kibiców jednym z faworytów to złota w Katarze. My tylko dlatego zanotowaliśmy największy od 36 lat sukces na mistrzostwach świata, bo wyszliśmy z grupy. To z kolei stało się po tym, jak strzeliliśmy dwa gole Arabii Saudyjskiej. Drużynie, której nie znam żadnego piłkarza. Narodowi, który kojarzy mi się tylko z tym, że gra tam Grzegorz Krychowiak i trenerem był kiedyś Xavi.

I to nie dlatego, że byliśmy super. Byliśmy trochę lepsi i mieliśmy furę szczęścia w starciu z ekipą, która nikomu na świecie nie kojarzy się z graniem w piłkę.

Czy chwalimy handlowca za to, że ten dzwoni do klientów? Czy wuefista dostaje komplementy od dyrektora szkoły za znajomość przepisów gry w koszykówkę? Czy informatyk otrzymuje premię za umiejętność naprawienia drukarki? A może pani w warzywniaku dostaje napiwki za spakowanie w woreczek zakupionych jabłek? Nie, to jest normalne, to ich praca, nie gloryfikujmy kogoś, kto na to nie zasługuje. No właśnie, więc nie chwalmy piłkarzy za to, że ci zagrali fajne trzy kwadranse w spotkaniu z Francją, a na końcu przegrali ten mecz wysoko nie pozostawiając wątpliwości, kto był w tej konfrontacji słabszy.

Doceniam zaangażowanie, ale nie umiem za nie dziękować profesjonalnemu sportowcowi. Lubię gratulować, ale nie wyjścia z takiej grupy i po zwycięstwie tylko z Arabią. Cieszę się z dobrej gry, ale nie umiem fetować kilku składnych akcji w ciągu 400 minut turnieju. Jeżeli chcemy być poważnie traktowani i osiągać sukcesy, to musimy wymagać od siebie więcej. W innej sytuacji zawsze będziemy po turnieju zastanawiać się, czy należy wymienić trenera, czy trzeba dać mu jeszcze jedną szansę.

KOMENTARZE