„Cruiserweight, nadchodzę.” „Tak powstaje potwór.” „Idę po pas.” „Dwie, trzy walki i chcę pojedynku o tytuł mistrza świata.”

Takie zdania były wypowiadane przez Artura Szpilkę kilka miesięcy temu, gdy postanowił powrócić do startów w kategorii junior ciężkiej. Od początku dziwiłem się, jak to możliwe, by zawodnik, który kilka miesięcy wcześniej został brutalnie znokautowany i spośród sześciu ostatnich walk przegrał trzy, może być tak pewny swego tylko dlatego, że… postanowił zgubić kilka kilogramów i zmienić dywizję. Z racji tego jednak, że sporo było odwagi w słowach ambitnego Szpilki, postanowiłem poczekać, aż po raz pierwszy wyjdzie do ringu i będziemy mogli przekonać się, co jest w stanie w ringu pokazać.

I im bliżej walki, tym Szpilki w mediach jest więcej. Mniej jest z kolei Instastories, które mają pokazać, w jaki sposób Polak przygotowuje się do walki z Sergiejem Radczenko. Z tego akurat się cieszę – podczas ciężkiej pracy należy ciężko pracować, a nie zajmować się głupotami, a Hiszpania była idealnym miejscem przygotować dla Szpilki. Z dala od domu i wszelakich pokus, które czekają na niego w Polsce i które rozpraszają go na każdym kroku. Pięściarz z Wieliczki był nieobecny przez kilka tygodni, zdawkowo częstował nas swoim życiem, a gdy już wrócił do naszego kraju, to wszyscy zaczęli interesować się: jak to będzie z tym Ukraińcem? Gładko, sprawnie i bez problemów, czy może jednak z przygodami, które na tym etapie adaptacji Polaka do nowej kategorii nikomu nie są potrzebne.

Patrzę na Radczenkę. 7 zwycięstw, 5 porażek. Dwie wygrane przed czasem – pierwsza z gościem o rekordzie 3-10, druga z debiutantem. Bokser z Ukrainy to zawodnik, który z pięciu sześciu ostatnich walk przegrał pięć, w tym z trzema Polakami: Głowackim, Cieślakiem i Balskim.

Przeglądam fora internetowe, typowania kibiców, ludzi bezpośrednio związanych z boksem – dziennikarzy czy byłych zawodników. Te wszystkie osoby, które nie skreślają Szpilki w walkach mistrzowskich w kategorii cruiser i które wcale nie wykluczają, że Szpilka może daleko zajść w dywizji junior ciężkiej, nie są wcale tacy pewni, czy Polak poradzi sobie bez problemów z Radczenko. A to że Ukrainiec potrafi mocno przyłożyć, a to że fajnie bije prawą ręką i sam umie sporo przyjąć. „Solidny rzemieślnik” – takie określenie wpadło mi w oko. I gdybym miał krótko opisać Radczenkę, to tak bym właśnie napisał – solidny gość, który nie przewróci się od podmuchu wiatru, da każdemu dobremu zawodnikowi kilka rund, ale cały czas jest to bardzo przeciętny pięściarz, który chodzi normalnie do pracy i ostatnio próbował swoich sił w MMA. Który jak zadzwoni telefon, to odbiera i zgadza się na walkę. Który nie patrzy na gablotę z nagrodami, paski i medale. Traktuje sport jako ciekawe zajęcie i formę spędzania wolnego czasu. Który lubi się bić, a pieniądze zarobione w ringu są mu potrzebne do tego, aby wyżywić rodzinę.

I po drugiej stronie mamy samozwańczego mistrza świata w cruiser, który już nie jest tak pewny swego i tak skory w deklarowaniu czegokolwiek. Który w wywiadzie dla ringpolska.pl mówi, że Radczenko to nie jest zły zawodnik, który ma swoje argumenty. Który nabrał pokory i ogłady. Który jeszcze niedawno rozglądał się między Briedisem a Dorticosem, a teraz patrzy w kierunku półamatora i widzi w nim rywala, z którym popełniając błędy może mieć problemy.

Szpilkę w tej sytuacji rozumiem – każdego trzeba szanować i na każdego trzeba uważać. Nie rozumiem jednak tych wszystkich, którzy z jednej strony chcą przyspieszyć czas i jak najszybciej odhaczyć trzy proste i wygrane walki Szpilki, który po dopisaniu trzech nazwisk do swojego rekordu ma się bić o tytuł, a z drugiej strony mają wątpliwości, czy Polak w ogóle da radę przejść Radczenkę. Powtarzam: pięściarza, który pięć razy w życiu przegrał. Który w ostatnich trzech latach tylko raz wychodził z ringu zwycięsko.

Radczenko ma być testem? Jeżeli tak, to tylko sprawdzającym to, czy jest ze Szpilką źle, czy tragicznie. Jeżeli jest dobrze, a zaraz ma być bardzo dobrze, to będzie to tylko rozgrzewka i kilkuminutowa formalność. Innej możliwości przy tej retoryce nie widzę.

KOMENTARZE