Kolejny tydzień z calcio za nami. Runda niezbyt obfitująca w spotkania na szczycie. Mimo tego dało się zobaczyć kilka ciekawych rzeczy i ładnych bramek. Meczem kolejki był zdecydowanie pojedynek Romy z Fiorentiną. Swoje trzy grosze dołożyły drużyny Napoli, a także Interu. Juventus był z kolei nudny jak flaki z olejem. Mogliśmy też obejrzeć występy kilku Polaków. Zapraszam na Włoskie Espresso!
Na początek z nowinek. Jutro zaczynają się rewanżowe pojedynki Ligi Mistrzów. Roma jedzie do Madrytu spróbować powalczyć o dobry wynik. O awans byłoby szalenie ciężko, ale jest szansa pozostawić po sobie dobre wrażenie. Dokładnie tak jak ostatnio.
Tego wieczoru Szczęsny nie będzie jedynym Polakiem na boisku. Jak można dowiedzieć się za pośrednictwem oficjalnej strony UEFA, mecz poprowadzi polska ekipa sędziów, z Szymonem Marciniakiem na czele. Z pewnością Polacy mogą być dumni z osiągnięć tego arbitra. Pokazał, że z Ekstraklasy można wybić się ponad przeciętność. W czerwcu będzie sędziował również na Mistrzostwach Europy.
Nasz eksportowy arbiter był rozjemcą włoskich ekip sześciokrotnie. Te trzykrotnie zwyciężały, dwa razy przegrywały, a jeden raz wynik zakończył się remisem. Pięciokrotnie prowadził też spotkania drużyn z Hiszpanii. Ich bilans to: 2 zwycięstwa, 2 remisy, 1 porażka. Raz był arbitrem meczu pomiędzy klubami z obydwu tych krajów. W grudniu sędziował pojedynek Sevilli z Juventusem, który wygrała ekipa Grzegorza Krychowiaka. Przed wtorkowym wieczorem niewiele jest znaków na niebie, które wieściłyby poprawę tych statystyk na korzyść włoskich drużyn. Miejmy jednak nadzieję, że los spłata nam wszystkim figla.
* * *
Właśnie z racji tego, że Roma zagra jutro w pojedynku Ligi Mistrzów, hit kolejki musiał być rozegrany już na samym jej początku. W piątek wieczorem, do Rzymu przyjechała Fiorentina. Na meczu tradycyjnie nie pojawili się kibice z najbardziej gorących sektorów Stadio Olimpico. Ciągle protestują przeciwko temu, że władze oraz policja zdecydowały się wstawić bariery utrudniające im życie i to na środku ich trybuny. Ostatnio wycofano się z drugiego absurdalnego pomysłu, przez który fanatycy Giallorossich mieliby płacić mandaty za zmianę swojego miejsca, co w takich sektorach często zdarza się i nie tylko we Włoszech. Kary miały wynosić nawet po 200 euro.
Ultras nie było, ale trybuny zaszczycił swoją obecnością prezes PZPN i były zawodnik Romy, Zbigniew Boniek. Dzień wcześniej kończył swoje 60 urodziny. Musiał ucieszyć się z prezentu, jaki sprawiła mu Roma. Oprócz niego, spotkanie zobaczył też prezydent Giallorossich, James Pallotta. Wspominam o tym, bo nie jest to coś oczywistego. Zazwyczaj odwiedza on Rzym raz na kilka miesięcy. Przez pozostałe dni, zazwyczaj przesiaduje w odległym Bostonie.
Podobno przyleciał rozliczyć się z kilkoma swoimi pracownikami, w tym dyrektorem sportowym, Walterem Sabatinim oraz Francesco Tottim. Co do drugiego, dalej nie wiadomo czy zakończy karierę po sezonie. Prasa spekuluje, iż Pallotta naciska na powierzenie kapitanowi Romy stanowiska dyrektorskiego, bo piłkarski kontrakt za bardzo ciąży klubowi.
Co do samego przebiegu spotkania, to widać, że Roma jest w gazie. Znowu zachwycała pięknymi akcjami, z niezłym tempem. Fiorentina jest od kilku lat ofensywnie nastawionym zespołem. Nie zmienił tego Paulo Sousa. Viola zwyczajowo lubi przyjąć w tym okresie od Romy kilka bramek. To się nie zmieniło. Wynik 4-1 mówi sam za siebie. Trochę smutne, że tak ładne spotkanie chciał popsuć arbiter. Mylił się jednak na korzyść obydwu drużyn, więc nie wypaczyło to wyniku. Przykładowo pierwsza bramka dla Romy, padła ze spalonego. Karnego dla Fiorentiny być nie powinno, bo Digne nie trafił wślizgiem ani w piłkę, ani w nogi Tello. Piłkarz Violi bardzo ładnie się za to położył, choć przy niedzielnym wyczynie Drągowskiego w meczu z Lechią jest to pikuś.
Fiorentina nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Do tego prześladował ją pech. Bardzo szybko straciła trzy bramki i dwóch zawodników. Kontuzji nabawił się między innymi Borja Valero, który jest istotnym elementem zespołu z Florencji. Kapitan Romy zagrał w tym meczu około kwadransa. Wielu kibicom Wilków z pewnością ulżyło w tamtym momencie. Świetną asystę zaliczył Miralem Pjanić, który odwrócony plecami do bramki przeciwnika, z połowy boiska, posłał górą piękną piłkę do Mohameda Salaha.
https://www.youtube.com/watch?v=yQcQpORw1AY
Egipcjanin odzyskał dobrą formę. Widać, że pomiędzy nim i El Shaarawy’m, jest na boisku coś więcej, niż tylko wspólne korzenie. Piłkarze bardzo dobrze się rozumieją.
W meczu nie zagrał Kuba Błaszczykowski. Martwi mnie to, że nie wypracował sobie jeszcze miejsca w składzie Violi. Oczywiście miał do tego okazje, jednak przeplatał lepsze występy z gorszymi. Do Euro już tylko trzy miesiące i choć Kuba jest naszym najlepszym skrzydłowym nawet z połamanymi nogami, to przydałaby się u niego regularność. Trzymam kciuki.
Show znów próbował skraść Wojciech Szczęsny, który żyje już chyba meczem z Realem Madryt i próbował naśladować sztuczki z repertuaru Cristiano Ronaldo. Przypomnę, że w podobny sposób Portugalczyk wypracował sobie okazję bramkową w pierwszym meczu z Romą.
Prawda, że ładne?
* * *
Grały także inne drużyny, nie myślcie sobie. W pojedynku Hellasu z Sampdorią ponownie 90 minut rozegrał Paweł Wszołek. Tym razem nie doliczył do statystyk żadnej asysty, czy choćby nawet kartki. Dominik Furman również wystąpił w całym meczu…oczywiście na ławce. Chłopak chyba ma pecha do wybierania drużyn. Zespół Polaków nie miał jednak znowu szczęścia, a Sampdoria skrzętnie to wykorzystała. Strzelili trzy bramki, a dość ładnie uderzył Christodoulopoulos.
Fajne nazwisko nie? Coś jak dla Włochów Błaszczykowski.
Wszystkim, którzy widzieli pojedynek Napoli z Chievo, opadła chyba szczęka, gdy w pierwszej minucie Vlad Chiriches próbował się zabawić. Pechowo dla niego, piłkę przejął Rigoni i popędził na bramkę, strzelając przy tym gola. Wezuwiusz i kibice musieli kipieć ze złości. Później był to jednak bardzo dobry mecz w wykonaniu Napoli. Zawodnicy wydawali się być mocno podrażnieni i huraganowo atakowali bramkę przeciwnika. Oddali 20 strzałów, 10 celnych, zdobyli 3 bramki. Jedną z nich strzelił nawet bohater akcji z pierwszej minuty. Chievo ze stadionu Świętego Pawła, nie wywiozło nawet punktu.
Kamil Glik zagrał 90 minut w meczu swojego Torino z Lazio. Znów nie wyróżnił się niczym szczególnym. No może poza tym, że ostatnio jest coraz więcej spekulacji o jego odejściu z Torino. Teraz mowa o Interze i około 10 mln euro. Samo spotkanie było dosyć nudne. Zauważyć jednak trzeba przypadek Ciro Immobile, który po powrocie ma dużego pecha. W spotkaniu z drużyną z Rzymu miał kilka okazji do strzelenia bramki, między innymi z rzutu karnego. Do tego kiwał, kiwał i sam się wykiwał. Napastnik niestety nie trafił ani razu, a Torino podzieliło się punktami z gośćmi.
Mistrz Włoch pojechał do Bergamo, zagrać z Atalantą. Rozpoczął bardzo obiecująco, jednak później przygasł. Ten mecz również do porywających nie należał, ale jak to Juve ma w zwyczaju, nawet takie spotkania wygrywa. Ozdobą była bramka Leminy, który zmienił na boisku Khedirę. Obiecujący chłopak.
Chciałem zauważyć, że piłkarze Frosinone podnieśli się po ostatniej porażce. W końcu ich gra przyniosła im zwycięstwo. Nie bali się zaatakować Udinese, które od kilku sezonów lubuje się w okupowaniu drugiej części tabeli. Tym samym drużyna z regionu Lazio, poczyniła kolejny krok w walce o utrzymanie. Warto wspomnieć bramkę Daniela Ciofaniego, który przyjął piłkę przed polem karnym, obrócił się i posłał ją tak precyzyjnie, że można do niego słać niektórych naszych piłkarzy na korepetycje. Pamiętam jak kiedyś widziałem podobny strzał w wykonaniu Zidane’a w Lidze Mistrzów i byłem nim zachwycony przez parę ładnych godzin. Tego gola zdobył chyba nawet przeciwko Juventusowi.
https://www.youtube.com/watch?v=K9jxRp3u3Yc
Empoli dalej dołuje z formą. W meczu z Genoą zagrali Skorupski oraz Zieliński, jednak nieszczególnie się wyróżnili. Porażka ich zespołu nie zmieniła specjalnie układu tabeli, ale należałoby się już wziąć do roboty. W innym wypadku, wróci widmo walki o utrzymanie. Bramkę na wagę zwycięstwa dla Genoi strzelił Rigoni, a asystował mu wracający do życia Cerci. To, w ostatnim czasie, kolejny przypadek włoskiego skrzydłowego, który podnosi się jak feniks z popiołów. Fani calcio będą mieli pociechę na Mistrzostwach Europy.
Milan poradził sobie w pucharze z Alessandrią, ale chyba wystrzelał się za wsze czasy. Mecz z Sassuolo pokazał, że mimo prowadzenia gry, trzeba też wykorzystywać okazje. Przepiękną bramkę strzelił Duncan. Jego drużyna wykonywała rzut rożny, a on rozpędził się prawie z połowy boiska i posłał taką petardę, że śmiało można to było uznać za zamach na biednego Donnarummę. Moim zdaniem bramka tygodnia. W końcu nie strzeliła jej Roma.
https://www.youtube.com/watch?v=g_K7yaE1uXY
Druga bramka dla Sassuolo to duża kontrowersja. Tak duża, że aż nie wytrzymał trener Sinisa Mihajlović i zwyzywał sędziego, po czym udał się grzecznie do szatni. W akcji bramkowej zawodnik Milanu był faulowany i leżał na ziemi, ale arbiter nie przerywał. Skrzętnie wykorzystali to zawodnicy Neroverdi i piłkę w bramce umieścił Sansone. To aż dziwne, że ten piłkarz nie gra jeszcze w lepszym klubie. Włodarze klubu muszą chyba stawać na głowie, żeby dogodzić temu zawodnikowi. Moim zdaniem będą musieli go puścić. Ma zbyt duży potencjał jak na średniaka Serie A.
Ładny mecz mogliśmy zobaczyć w niedzielę wieczorem. Inter podejmował Palermo. Nerazzurri zaczęli spotkanie z wielką werwą i chcieli załatwić Sycylijczyków podobnie jak to zrobiła ostatnio Roma. Mieli też o co walczyć, bo punkty straciła Fiorentina, która plasuje się tuż przed nimi. Pięciu bramek strzelić się nie udało, ale trzy wystarczyły, żeby potwierdzić, iż obrona Palermo to sito…albo durszlak, jakby to na włoskie warunki przetłumaczyć. Można odcedzać spaghetti. Szczęście w nieszczęściu, że mecz na ławce przesiedział Thiago Cionek, czyli etatowy ławkowicz w Reprezentacji Polski. Fart ma w tym, że w końcu będzie musiał dostać szansę od trenera, przy takiej grze innych obrońców.
W tym spotkaniu padła też kolejna piękna bramka. Piłkę na 25 metrze przyjął Adem Ljajić, zmylił dwóch obrońców i uderzył na długi słupek. Strzał palce lizać. Precyzyjny jak ten Ciofaniego. Oby jak najwięcej takich na włoskich boiskach. Ljajić pewnie chce dać włodarzom Interu powody do wątpliwości, w sprawie jego wykupu. Podobno nieśpieszno im do realizacji czeku dla Romy i Serb najprawdopodobniej do stolicy Włoch powróci.
https://www.youtube.com/watch?v=BBNkswoXwas
Na dziś to w sumie wszystko. Teraz tylko czekać na rewanżową rundę Ligi Mistrzów i 29 kolejkę Serie A. Emocji z pewnością nie zabraknie. Ciao!