Teoretycznie nic jeszcze nie jest klepnięte, choć wszystkie znaki na niebie i ziemi jasno wskazują, że tak właśnie się stanie. Wojciech Szczęsny lada moment podpisze kontrakt z Juventusem Turyn. Po znakomitym sezonie w barwach Romy i wywalczeniu sobie pierwszego placu w reprezentacji, Polak zasili szeregi drugiej drużyny w Europie. 

Pierwsze, jakże ważne pytanie, które zadają sobie wszyscy piłkarscy kibice w naszym kraju: czy Szczęsny będzie miał jakiekolwiek szanse na grę w Juventusie? Bo przecież Buffon, człowiek ze skały, który tak pięknie się starzeje, że przez 180 minut przeciwko Barcelonie nie dał się ani razu zaskoczyć najbardziej bramkostrzelnemu atakowi świata. Przecież Juve to Gigi, Gigi to Juve. I sam Szczęsny na pewno zdaje sobie sprawę, że rywalizacja o miejsce między słupkami z Buffonem to bitwa, w której najprawdopodobniej zbyt wielkich szans na sukces miał nie będzie, a przynajmniej nie od razu. Ale mimo wszystko odpuszczenie takiej okazji byłoby jak zgniecenie kuponu z Totolotka mając pięć trafionych cyferek i czekając na wylosowanie tej ostatniej. To możliwie najwyższa nagroda za kilkunastoletnią tytaniczną pracę młodego chłopaka chcącego kiedyś grać zawodowo w piłkę.

Puchar Włoch przejmuje Polak, Liga Mistrzów będzie należała do Buffona. W lidze włoskiej swoją szansę dostaną obaj, ale w zdecydowanej większości to Gigi będzie bronił bramki Juve. Szczęsny będzie przygotowywany do tego, by wskoczyć w jego buty, bo Włoch wiecznie przecież grał nie będzie. Pytanie, ile cierpliwości będzie miał Wojtek i ile jeszcze w piłkę zamierza grać Buffon. Patrząc na jego ostatnie dokonania i formę Starej Damy – nic zmieniać ani kończyć nie ma powodu. Gigi doprowadził Juve do dwóch finałów Ligi Mistrzów w ostatnich trzech latach i sześciu mistrzowskich tytułów na krajowym podwórku. Jeżeli szukać gdzieś słabych punktów, to na pewno nie w bramce, w której od wielu lat panuje spokój i harmonia.

Zmiennicy rzadko dostawali szansę w Serie A

Buffon, który jest absolutnym numerem jeden Juventusu, nie zawsze grał wszystkie mecze w Serie A od deski do deski. W ostatnich pięciu sezonach najgorszy pod tym względem był dla niego poprzedni – w aż ośmiu meczach Gigi nie grał, z czego w czterech nie było go nawet na ławce. Tylko raz jednak nie mógł grać przez kontuzje. W poprzednich kolejno: trzy, pięć, pięć i sześć opuszczonych spotkań, z czego najwięcej, bo dwa, z powodu problemów zdrowotnych opuszczonych w kampanii 2012/2013. Buffon zatem rzadko kiedy dawał szanse na grę swoim zmiennikom. Co ważne, nigdy jego absencja nie była spowodowana słabszą dyspozycją. Przeważnie były to planowane przerwy, rzadko kiedy kontuzje. Buffon był niezniszczalny, a na ławce lub trybunach siadał tylko wtedy, gdy chciał odpocząć.

Szczęsny, czyli gość, któremu od początku się układało

Prawdopodobnie nie ma drugiego takiego klubu w Europie o uznanej marce, który tak często daje szanse młodym, jak Arsenal Londyn. I to właśnie w ekipie Kanonierów pod opieką Arsene Wengera Polak wypłynął na szerokie wody. To Francuz nie bał się na niego postawić w grudniu 2010 roku, gdy Szczęsny miał nieco ponad 20 lat i wychodził na boisko w spotkaniu przeciwko Manchesterowi United. To dobra postawa Wojtka w tamtym spotkaniu z Czerwonymi Diabłami spowodowała, że Wayne Rooney nie strzelił karnego, a Polak tylko utwierdził się w przekonaniu, że właśnie rozpoczyna się jego wielka kariera. Mimo że gdybyśmy mieli dziś podsumowywać okres spędzony przez Szczęsnego w Londynie, to wiele było momentów, których nasz bramkarz nie wspomina najlepiej. Arsenal ułatwił mu jednak w bardzo młodym wieku wskoczenie do wielkiej piłki i ogrywanie się w towarzystwie najlepszych piłkarzy świata. W Chelsea (Cech), Realu (Casillas), Barcelonie (Valdes), Juventusie (Buffon) na pewno szans na regularne by nie dostawał. Wenger, mimo że zdecydował się Szczęsnego wypożyczyć do Romy, zapewnił mu dobry start.

Wojciech Szczesny during the Italian Serie A football match A.S. Roma vs S.S.C. Napoli at the Olympic Stadium in Rome, on april 25, 2016 (Photo by Silvia Lore/NurPhoto via Getty Images)

Mały krok w tył

Roma awansem ze sportowego punktu widzenia na pewno nie była. Choć gdy spojrzymy na miejsca, na których piłkarze ze Stadio Olimpico kończyli ostatnie sezony, to zaczynamy mieć co do tego wątpliwości. Trzy drugie miejsca i jedno trzecie w ostatnich czterech sezonach to wynik, z którego na pewno wszyscy w Rzymie są zadowoleni. Roma zadomowiła się za plecami najpierw Interu w latach 2006-2010, a teraz Juventusu aż pięciokrotnie w ostatnich dziesięciu sezonach meldując się na drugiej pozycji po 38 spotkaniach. Mimo że w Europie Roma nie istnieje, to była dla Szczęsnego gwarancją grania przeciwko dobrym zespołom i znakomitym piłkarzom. Gdyby jednak sam Wojtek miał ocenić, czy lepiej było grać z Chelsea, United, City i Liverpoolem, czy z Milanem, Interem, Juve i Napoli… Chyba jednak wybór padłby na Anglię – takie przynajmniej odnoszę wrażenie.

Bramkarz za półdarmo

Piłkarski świat zwariował do tego stopnia, że dziś za Jordana Pickforda Everton jest w stanie sięgnąć głęboko do kieszeni i wyłożyć 30 milionów funtów. Pieniądze, o których mówi się w kontekście Szczęsnego, czyli około 12 milionów euro, wydają się być ofertą nie do odrzucenia. Nawet jeżeli Szczęsny miałby grzać ławę i wchodzić na boisko tylko w meczach Pucharu Włoch, to ryzyko w jego przypadku jest stosunkowo niewielkie. Szczęsny ma jeszcze 10 lat bronienia przed sobą, więc gdyby faktycznie Buffon postanowił nie kończyć kariery i zostać w Juve, to za dwa-trzy sezony Polak za dobre pieniądze może pójść do innego klubu i tam karierę kontynuować. Magnesem dla Szczęsnego, poza prestiżem występowania w ekipe z Turynu, są pieniądze. Nieoficjalnie mówi się, że Wojtek zostanie najdroższym rezerwowym bramkarzem świata, a jego konto będzie zasilane rocznie o 4,5 miliona euro netto. Podobno kontrofertę złożył Arsenal, który jest skłonny płacić Polakowi jeszcze więcej. Sęk w tym, że Szczęsny może do Anglii nie chcieć wracać. Wciąż pierwszym wyborem Wengera w Arsenalu jest Cech i przy przedłużeniu przez Francuza kontraktu z Kanonierami o dwa lata taki stan rzeczy może się utrzymać. 27-letni bramkarz nie może sobie pozwolić na to, by po dwuletnim wypożyczeniu wrócić do ekipy, która gra tylko w Lidze Europejskiej i spotkania oglądać z perspektywy ławki rezerwowych.

14 czystych kont

Liga włoska uchodzi za rozgrywki, w których znakomicie broni się dostępu do własnej bramki. Od tego stereotypu trzeba jak najszybciej odejść, gdyż w sezonie 2016/2017 to właśnie na boiskach Serie A padło najwięcej goli spośród pięciu najlepszych lig świata. Szczęsny mimo tego zachował aż 14 czystych kont w 38 meczach (36%), czym wyprzedził Buffona (13 czystych kont), Ter Stegena (13), i ma ich tyle samo, co Neuer i De Gea. We Włoszech nikt nie może pochwalić się lepszym osiągnięciem, a sam Buffon powiedział kilka tygodni temu na łamach włoskiej prasy, że transfer do Juve będzie dla Szczęsnego nagrodą za znakomity sezon, w którym Polak był najlepszym zawodnikiem występującym na swojej pozycji.

Bez grania nie będzie mundialu

Idealnym scenariuszem dla Szczęsnego byłoby, gdyby za rok, czyli po mundialu w Rosji, Buffon zakończył karierę. Wtedy, po 12-miesięcznym obcowaniu z jednym z najlepszych bramkarzy w historii, Wojtek zdałby egzamin dojrzałości u profesora, który namaściłby go jako swojego następcę. Pytanie, czy jeżeli Juventusowi nie powiedzie się w Pucharze Włoch i szybko odpadnie z rozgrywek, a w Serie A Starej Damie będzie szło gorzej niż w poprzednich sezonach, to czy Allegri nie postanowi zastosować wariantu bezpieczniejszego i stawiania na Buffona, któremu wpadki praktycznie się nie zdarzają. Czy perspektywa mundialu w Rosji, na który biało-czerwoni pojadą za rok nie będzie nakazywała Szczęsnemu łapania rytmu meczowego. Czy brak minut nie spowoduje frustracji u bramkarza, który podczas dwóch wielkich imprez reprezentacyjnych wychodził w meczu inaugurującym, ale ani razu nie kończył go razem z kolegami? Przy dobrej dyspozycji naszej kadry sukces drużyny Nawałki potrzebny jest piłkarzowi tej klasy, co Szczęsny. Z tym że ogromny talent, jakim niewątpliwie Wojtek jest, jeszcze nie wygrał nam meczu na imprezie mistrzowskiej. W 2012 i 2016 roku błyszczeli jego koledzy, a on musiał cieszyć się ich sukcesami. Turniej w 2014 roku Wojtek obejrzał z rodziną przed telewizorem.

Czy Szczęsny będzie w stanie sięgnąć szczytu w Juventusie? Czy wejdzie w buty tego, który na ławkę posadziłby pewnie każdego bramkarza świata? Czy w wieku 27 lat będzie pierwszym wyborem trenera w drugiej drużynie na Starym Kontynencie?

Jedno jest pewne. Tylko podpisu brakuje do tego, by historia napisała się na naszych oczach.

KOMENTARZE