Już w sobotę mecz reprezentacji Polski, więc jako że w futbolu w tym tygodniu zbyt wiele ciekawych rzeczy działo się nie będzie, temat naszej kadry zostanie rozebrany na czynniki pierwsze. Wiadomo, każdy chce dla biało-czerwonych jak najlepiej, a dzięki dobrym wynikom, które kadra w ostatnim czasie odnosi, pisać o kopanej w wydaniu reprezentacyjnym jest zdecydowanie przyjemniej.

Rok 2016 był jednym z najlepszych w ostatnich latach, a Euro 2016 było tylko tego zwieńczeniem. Mimo słabego spotkania z reprezentacją Szwajcarii udało się awansować do ćwierćfinału, gdzie czekała na nas Portugalia. Tam zabrakło szczęścia w rzutach karnych po niestrzelonej jedenastce przez Jakuba Błaszczykowskiego i to nasi rywale cieszyli się z awansu do najlepszej czwórki.

Brawa były w pełni zasłużone, bo o ile sceptycy służnie zauważali, że kadra nie grała olśniewająco, o tyle wynik gasił hejt w zarodku. Udało się nie tylko wyjść z grupy, ale i walczyć jak równy z równym przez 120 minut z Portugalią, na którą nie było mocnych przez całe Euro. Turniej się skończył, a w Europie zostało otwarte okienko transferowe. Okres, w którym to nasi reprezentancji mieli wywalczyć sobie lepsze kontrakty, podpisać umowy z nowymi klubami, zarabiać jeszcze więcej i grać o jeszcze wyższe cele.

Grzegorz Krychowiak w PSG, Arkadiusz Milik w Napoli, Piotr Zieliński w Napoli, Kamil Glik w Monaco, Bartosz Kapustka w Leicester – generalnie jakby nie spojrzeć, to kluby, do których nasi trafili, robiły wrażenie. Siłą rozpędu balonik z nadziejami był pompowany w zastraszającym tempie, rozmach i fejm wokół kadry był tak duży, że wiele osób straciło kontakt z rzeczywistością. Polacy zaczęli być rozchwytywani w Europie, co wcześniej było niespotykane. Nam samym zaczęło wydawać się, żę ćwierćfinał Mistrzostw Europy to wynik poniżej naszego potencjału.

I w momencie podpisania kontraktów, zmieniania barw klubowych przez naszych reprezentantów, można było prognozować, jak będzie im się wiodło w nowych zespołach. Wiele opinii było nadzywczaj optymistycznych, choć ja oczywiście w ocenach byłem bardziej powściągliwy. Hurraoptymizm nie udzielał mi się aż tak, jak moim starszym kolegom po fachu, którzy każdy, choćby najmniejszy przebłysk piłkarskich umiejętności traktowali z wyjątkową podniosłością.

Jesteśmy już jednak po sezonie klubowym, więc można śmiało ocenić, kto ma za sobą rok dobry, kto średni, a kto słaby. Przypadek każdego piłkarza, który przed rokiem zmienił klub, zostanie przeze mnie z osobna przeanalizowany, gdyż chciałbym za pomocą liczb pokazać, kto faktycznie może przystępować do meczu z Rumunią w dobrym humorze.

***

1. Arkadiusz Milik

milik-kontuzjaPrzejście Arkadiusza Milika z Ajaxu Amsterdam do Napoli był najdroższym transferem polskiego zawodnika poprzedniego lata. Były piłkarz Górnika Zabrze do Neapolu przeszedł za 32 miliony euro, co moim zdaniem było wtedy grubą przesadą. Milik, jako młody piłkarz (w momencie transferu 22 lata) nie był wart tych pieniędzy. Udany turniej w wykonaniu Polaków na francuskich boiskach spowodował jednak, że Ajax mógł podnieść cenę za Polaka i zarobił na nim bardzo dużo pieniędzy.

I aby ocenić uczciwie Arkadiusz Milika należy na samym początku wspomnieć o poważnej kontuzji, jakiej napastnik reprezentacji Polski nabawił się w spotkaniu przeciwko Danii. W efekcie Milik wypadł z gry na blisko 4 miesiące i opuścił w tym czasie 21 meczów Napoli.

Jego liczby w tym sezonie to:

Rozegrane mecze: 23

Ilość minut spędzonych na boisku: 872 (średnio 38 na mecz)

Goli: 8

Asyst: 1

 

Teraz rozbiję to na okres przed kontuzją:

Rozegrane mecze: 9

Rozegranych minut: 603 (średnio 67 na mecz)

Goli: 7

Asyst:1

Po kontuzji:

Rozegranych meczów: 14

Rozegranych minut: 269 (średnio 19 na mecz)

Goli: 1

Asyst: 0

 

Siłą rzeczy przykład Milika musi być rozpatrywany na specjalnych warunkach, bo nie sposób oceniać jego sezon w barwach Napoli bez uwzględnienia kontuzji. Arek szybko zaadoptował się w Neapolu, w dwóch pierwszych meczach Ligi Mistrzów wychodził na boisko od pierwszej minuty, zdobył 3 gole i zanotował 1 asystę. W każdym spośród pierwszych 7 meczów ligowych pojawiał się na murawie i zdobył łącznie aż 4 gole. Dobrze wprowadził się do drużyny, ale potem przyszła kontuzja, po której piłkarz nie wrócił już do dyspozycji sprzed urazu. Żeby ocenić jego postawę w przekroju całej kampanii, trzeba wziąć zatem pod uwagę okres przed i po, co wydaje mi się zbyt wąskim przedziałem, aby Milika oceniać. Jego nota będzie zatem niemiarodajna.

Oczekiwania względem Milika przy podpisywaniu kontraktu: bardzo duże.

Ocena wystawiona Arkadiuszowi Milikowi za sezon 2016/2017 (0-10): 4.

***

2. Grzegorz Krychowiak

Grzegorz Krychowiak miał za sobą bardzo udany sezon w barwach Sevilii, w której był ważnym piłkarzem w układance Unaia Emery’ego. Przenosiny Hiszpana do PSG spowodowały, że wielu dziennikarzy przypuszczało, że razem ze sobą Emery zabierze do stolicy Francji swojego pupila, którym był właśnie Polak. Tak też się stało i już na początku okienka transferowego Krychowiak zasilił szeregi mistrzów Francji.

Oczekiwania wobec Krychowiaka były ogromne, może nawet największe spośród wszystkich piłkarzy, którzy zostaną przeanalizowani w dzisiejszym zestawieniu. Zawodnik Sevilli był bowiem ważnym elementem w kadrze Polski podczas Euro, jego motoryka powodowała, że stał się obiektem pożądania wielu największych klubów na świecie.

Krychowiaka na żywo oglądałem kilkukrotnie, w tym podczas meczu z Portugalią na Euro. Twardy, silny, szybki – tego nie można było mu odmówić. Z piłką przy nodze wiele jakości do poczynań naszej drużyny jednak nie wnosił. Przeciąć, zabrać piłkę, powalczyć, podać – to wszystko Krychowiak miał w małym palcu. Gdy przechodziliśmy jednak do konstrukcji… nie wyglądało to najlepiej.

I nagle Grzesiek trafił do PSG, gdzie w środku pola grają tacy piłkarze jak Thiago Motta, Marco Verratti, Blaise Matuidi i Adrien Rabiot. Każdy z tych graczy z futbolówką potrafi zrobić właściwy użytek i ich gra nie ogranicza się tylko do przerwania akcji, ale i do dorzucenia czegoś „ekstra” w poczynaniach ofensywnych. Krychowiak, czyli pewnie najlepszy spośród tych piłkarzy w defensywie, odstawał wyraźnie w ataku od swoich konkurentów do gry w pierwszym składzie i to miało decydujący wpływ na jego niepowodzenie.

Krychowiak rozegrał w tym sezonie 19 meczów, nie zdobył żadnego gola, nie zanotował też ani jednej asysty, choć to akurat nie jest dziwne – nie z tego jest rozliczany piłkarz występujący na pozycji defensywnego pomocnika. Gdy przyjrzymy się jednak jego liczbom w defensywie:

Interwencje: średnio 1 na mecz

Przechwyty: średnio 1,3 na mecz

Faule: średnio 1,1 na mecz

Bloki: średnio 0,25 na mecz

 

Jak widać – same liczby nie robią wrażenia. Gdy porównamy je z osiągnięciami Krychowiaka z sezonu 2015/2016:

Interwencje: średnio 2,4 na mecz

Przechwyty: średnio 4,4 na mecz

Faule: średnio 2,2 na mecz

Bloki: średnio 1 na mecz

 

Średnia ocen wystawiona przez portal www.whoscored.com

Sezon 2015/2016 – 7,5

Sezon 2016/2017 – 6,45

Komentarz: Sezon Grzegorza Krychowiaka w PSG był sporym rozczarowaniem. Oczekiwaliśmy wiele, a nie otrzymaliśmy tak naprawdę nic od naszego pomocnika. Konkurencja o miejsce w pierwszym składzie była zbyt duża, a styl gry PSG spowodował, że umiejętności naszego pomocnika zostały bardzo szybko zweryfikowane. Krychowiak tylko 11 razy meldował się na boisku od pierwszej minuty (na 57 meczów PSG w sezonie) i tylko 6 razy rozegrał mecz w pełnym wymiarze czasowym.

Oczekiwania względem Krychowiaka przy podpisywaniu kontraktu: bardzo duże.

Ocena wystawiona Grzegorzowi Krychowiakowi za sezon 2016/2017 (0-10): 1.

***

3. Piotr Zieliński

zielin1Prawdę powiedziawszy wątpiłem, że Zieliński odejdzie z Empoli do takiego klubu jak Napoli. Dla rozwoju zawodnika moim zdaniem lepiej byłoby, gdyby jeszcze sezon ograł się w słabszym zespole, ale zdecydowanie pomyliłem się w swoich osądach.

Piotr Zieliński ma za sobą dobry sezon w barwach Napoli. Co najważniejsze – potrafił odnaleźć się w towarzystwie takich piłkarzy jak Callejon, Hamsik, Insigne i Mertens, co moim zdaniem przed rokiem wydawało się wręcz niemożliwe. W lidze włoskiej zagrał w 36 z 38 meczów, 18 z nich zaczynając od pierwszej minuty. W spotkaniach tych zaliczył 5 goli i 7 asyst, co jak na pierwszy sezon w nowym klubie na pewno nie jest złym wynikiem. W Lidze Mistrzów też było przyzwoicie. 7 rozegranych spotkań, 305 minut w tym żadnego meczu rozegranego w pełnym wymiarze czasowym może nie zasługują na pochwały, ale ważne, że młody wciąż piłkarz był cały czas w kręgu zainteresowań Maurizio Sarriego. Zieliński w Pucharze Włoch rozegrał 4 spotkania w tym dwa w pełnym wymiarze czasowym. W dwumeczu z Juventusem na placu gry przebywał przez 115 minut.

Warto zaznaczyć, że przed rokiem grał w słabszym zespole i na boisko wybiegał 36-krotnie. Teraz robił to aż o 11 razy więcej. Bilans sprzed roku to 5 goli, choć oczywiście zawodnika na jego pozycji nie wolno rozliczać tylko z trafień.

Zieliński średnio w jednym spotkaniu w Serie A notował ponad jedno kluczowe podanie na mecz (1,1), w LM było nieco gorzej (0,9). Wykonywał średnio 32 podania, z czego 88,5% było celnych. Do tego notował średnio 1 odbiór na mecz i stosunkowo rzadko faulował (0,85 na mecz). Nie wdawał się w dryblingi (1,4 na mecz w Serie A) i średnia not, którą otrzymał od portalu www.whoscored.com za swoje występy to 6,87.

Oczekiwania względem Zielińskiego przy podpisywaniu kontraktu: średnie.

Ocena wystawiona Piotrowi Zielińskiego za sezon 2016/2017 (0-10): 7.

***

4. Kamil Glik

Teraz wszyscy są mądrzy, ale przed rokiem odnosiłem wrażenie, że Glik jest już na swoim szczycie. Wydawało mi się ponadto, że jako kapitan Torino, który po mału stawał się legendą tego klubu, pójdzie „na łatwiznę” i zostanie w Turynie na dłużej. Ładne miasto, ciepło, opaska kapitańska i pierwszy plac z urzędu – wielu nie zmieniłoby nic w swojej sportowej karierze.

Marzeniem Glika było jednak zagranie w lepszym klubie i zarabianie jeszcze większych pieniędzy. Do pewnego momentu Monaco traktowałem jako twór pana Rybołowlewa, który za ogromne pieniądze postanowił ściągnąć piłkarzy zapewniających mu tytuły. Ale że Glik i Monaco? Przyznaję – nie widziałem szans na powodzenie.

Kamil stał się jednak z marszu filarem Monaco i jednym z najpewniejszych piłkarzy późniejszych mistrzów Francji w całym sezonie. W Ligue 1 zagrał w 36 z 38 meczów w tym we wszystkich od pierwszej minuty. W LM odpuścił dwa mecze (Bayer Leverkusen i Manchester City), a w pozostałych 10 grał od deski do deski. Łącznie zatem na murawie meldował się we wszystkich rozgrywkach aż 53 razy, strzelił 8 goli (w tym 6 w Ligue 1) i zanotował 3 asysty. Monaco zostało mistrzem Francji i zawędrowało aż do półfinału Champions League.

Glik notował w tym sezonie średnio 8,5 skutecznej interwencji na mecz, raz blokował piłkę i notował 1,8 przechwytu na spotkanie. Stosunkowo rzadko faulował, bo tylko raz na mecz, choć w sumie obejrzał 10 żółtych kartek. Do tego dochodzi mnóstwo wygranych pojedynków główkowych. Whoscored.com oceniło go na 7,16. Najlepszym zawodnikiem w szeregach Monako według ocen jest Fabinho (7,51).

Czego brakowało Glikowi do tego, by zdobyć najwyższą możliwą ocenę w skali 0-10? Wygrania Ligi Mistrzów lub choćby zakwalifikowania się do wielkiego finału. Reszta? Znacznie powyżej oczekiwań.

Oczekiwania względem Glika przy podpisywaniu kontraktu: duże.

Ocena wystawiona Kamilowi Glikowi za sezon 2016/2017 (0-10): 9.

***

5. Bartosz Kapustka

kapustkaZachwyciliśmy się Bartoszem Kapustką chwilę przed Euro, gdyż ten zawodnik szturmem podbijał naszą ligę w sezonie 2015/2016 (33 mecze, 4 goli i 9 asyst) oraz zadebiutował w reprezentacji Polski i już w pierwszym meczu zdobył gola. W spotkaniu przeciwko Irlandii Północnej Kapustka skorzystał na nieobecności Kamila Grosickiego i w pełni swoją szansę wykorzystał – był jednym z najlepszych graczy w naszej ekipie. Dobra forma na francuskim turnieju spowodowała, że Polakiem zainteresowało się Leicester City. Polak dołączył latem do sensacyjnego mistrza Anglii.

Oczekiwania wobec Kapustki były ogromne, bo i potencjał dostrzegaliśmy w nim bardzo duży. Wychowanek Tarnovii Tarnów wiedział, że o pierwszy skład nie będzie łatwo, ale nikt nie spodziewał się, że Polak będzie grał aż tak mało.

Spójrzmy na liczby:

0 minut w Premier League

0 minut w EFL Cup

90 minut i 1 gol w EFL Trophy

151 minut (3 mecze) w FA Cup

825 minut (10 meczów), 2 gole i 1 asysta w 2 Premier League.

Nie ma sensu szukać nawet kolejnych jego statystyk, jak wygrane dryblingi, kluczowe podania lub przechwyty. Powiedzmy to sobie wprost – Kapustka przeliczył się z siłami. Porwał się z motyką na słońce. Od samego początku wątpliwe było, aby tak wątły zawodnik poradził sobie w tak fizycznej lidze, jaką jest Premier Lague. Duże pieniądze, które oferowało za niego Leicester (5,5 miliona euro) spowodowały, że Cracovia skusiła się bez wahania. Kapustka poszedł z wielkimi nadziejami i od roku nie grał w poważną piłkę. Chyba że taka nazwiemy drugą ligę angielską.

Oczekiwania względem Kapustki przy podpisywaniu kontraktu: bardzo duże.

Ocena wystawiona Bartoszowi Kapustce za sezon 2016/2017 (0-10): 1.

***

6. Jakub Błaszczykowski

Z oczekiwaniami wobec transferu Jakuba Błaszczykowskiego z Borussia Dortmund do VfL Volfsburg było inaczej, niż z poprzednio omawianymi piłkarzami. Kuba był już bowiem doświadczonym piłkarzem i sprawdzonym w Bundeslidze. Transfer do Volfsburga nie był dla niego skokiem jakościowym, a po prostu zmianą lepszego klubu na słabszy.

Trochę liczb Błaszczykowskiego z sezonu 2016/2017:

30 rozegranych meczów, 0 goli, 3 asysty.

Trudno jest mówić, że Błaszczykowski ma za sobą udany sezon. Kuba czasami występował jako boczny obrońca, czasami jako skrzydłowy, ale i tak jego liczby wyglądają bardzo blado. Łukasz Piszczek dla przykładu, czyli piłkarz o zbliżonej charakterystyce, zdobył w tym czasie 5 goli i zanotował 6 asyst.

Kuba na boisku przebywał średnio 62 minuty, a mecze w Bundeslidze 20-krotnie zaczynał od pierwszej minuty. Ponadto 8 razy meldował się na murawie z ławki rezerwowych. W dwóch meczach w Pucharze Niemiec zagrał 176 minut. Pierwsze 86 przeciwko FSV Frankfurt jako prawy obrońca, później 90 z Heidenheim jako skrzydłowy.

Kuba notował średnio 0,7 kluczowego podania na mecz, statystycznie co drugie spotkanie decydował się na drybling i wykonywał średnio 27 podań na mecz przy skuteczności 76%. Do tego dorzucał 2 odbiory i 2 czyste interwencje.

Whoscored.com oceniło Błaszczykowskiego za sezon 2016/2017 na 6,71. Dla porównania – Robert Lewandowski 7,74, a Łukasz Piszczek 7,10.

Oczekiwania względem Błaszczykowskiego przy podpisywaniu kontraktu: średnie.

Ocena wystawiona Jakubowi Błaszczykowskiemu za sezon 2016/2017 (0-10): 4.

***

7. Karol Linetty

linetty1Transfer zawodnika z polskiej ligi do klubu zagranicznego to zawsze spore ryzyko. Zwłaszcza, gdy piłkarz jest mlody i cały czas się rozwija. W takich przypadkach są dwie szkoły: jedna mówi, by młody zawodnik szedł jak najszybciej za granicę i tam dojrzewał, druga, by możliwie jak najdłużej ogrywać się na naszych boiskach. Moim zdaniem wiek 21 lat to najwcześniej, kiedy piłkarz powinien przechodzić do lepszego klubu z mocnej ligi.

I trzeba powiedzieć szczerze, że Linetty w Sampdorii nie zawiódł. Od razu wywalczył sobie pierwszy plac i przez pierwsze 9 meczów w Serie A za każdym razem meldował się na murawie od pierwszej minuty tylko raz schodząc z placu przed upływem 90 minut. W przeciągu całego sezonu zanotował 35 występów, w tym 27 od początku. 1 gol i 4 asysty może zbytniego wrażenia na nikim nie robią, ale sam fakt, że Linetty już w pierwszym sezonie poradził sobie w mocnej lidze w dobrym zespole, zasługuje na spore uznanie.

Bardziej szczegółowo: średnio 33 podania na mecz na bardzo wysokiej skuteczności 83%. Prawie w każdym meczu kluczowe podanie (0,8), 1,5 faulu na spotkanie i aż 3 odbiory. Prawie 2 dryblingi na mecz (1,7) i jedno długie celne podanie do kolegi z zespołu. Może te liczby niewiele mówią, ale Linetty bardzo dobrze zaadoptował się w średniej drużynie włoskiej Serie A. Moim zdaniem wykonał skok jakościowy w klubie, w którym miał prawo przepaść i wrócić jak Furman lub inny Wolski z podkulonym ogonem do Ekstraklasy. Średnia not przyznawanych przez whoscored.com za ten sezon – 6,74.

Oczekiwania względem Linetty’ego przy podpisywaniu kontraktu: średnie.

Ocena wystawiona Karolowi Linnety za sezon 2016/2017 (0-10): 6.

***

8. Maciej Rybus

Maciej Rybus z Tereka Grozny do Olimpique Lyon odszedł za darmo. Zagrożenie w jego przypadku było zdecydowanie mniejsze niż w przypadku Zielińskiego lub Linetty’ego, gdyż Rybus miał za sobą 4 sezony spędzone w Rosji, podczas których rozegrał 109 meczów, zdobył 18 goli i zanotował 20 asyst.

Rybus od początku był w orbicie zainteresowań trenera Lyonu i dostawał swoje szanse na grę. W pierwszych 20 meczach na boisku nie pojawił się tylko 3-krotnie, z czego dwa razy przez problemy zdrowotne. Od 21. kolejki aż do końca sezonu Rybus zagrał tylko 230 minut. Grał natomiast w Pucharze Francji (120 minut) w Pucharze Ligi (120 minut), ale to były rozgrywki, w których swoje szanse otrzymywali zmiennicy. W Lidze Mistrzów Polak zagrał 4 mecze (253 minuty), a w Lidze Europy 2 (16 minut). Częściej był próbowany jako skrzydłowy niż jako boczny obrońca, a to zasługa systemu gry, którym najczęściej grał Lyon w tym sezonie (1-3-5-2).

Rybus w kampanii 2016/2017 nie zdobył żadnego gola i zanotował 2 asysty. W poprzednich sezonach wyglądało to tak:

2015/2016 – 8 goli, 4 asysty

2014/2015 – 3 gole, 7 asyst

2013/2014 – 0 goli, 5 asyst

2012/2013 – 4 gole, 2 asysty

Ten sezon jest zatem najsłabszy w wykonaniu Rybusa, od kiedy ten opuścił nasz kraj.

Ponadto Rybus notował średnio 2 przychwyty w meczu, prawie 1 czystą interwencję (0,9), popełniał nieco ponad faul na mecz (1,2), dorzucał do tego 1 kluczowe podanie, notował średnio 25 podań na mecz przy skuteczności niespełna 79%. Whoscored.com oceniło go na 6,78.

Na ten moment śmiało można stwierdzić, że Rybus nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Nigdy nie był typem golleadora, ale miniona kampania była najgorsza w jego wykonaniu od kiedy odszedł z Legii Warszawa.

Oczekiwania względem Rybusa przy podpisywaniu kontraktu: średnie.

Ocena wystawiona Maciejowi Rybusowi za sezon 2016/2017 (0-10): 3.

***

9. Łukasz Teodorczykteo

Rzadko kiedy polski napastnik przychodzi z mocnej ligi do innej mocnej ligi. Jeszcze rzadziej taki piłkarz nie jest powoływany na wielki turniej, jakim przed rokiem było Euro 2016. Teodorczyk Dinamo Kijów zamienił na Anderlecht Bruksela i od razu rozpoczął swój marsz po koronę króla strzelców.

Do Teodorczyka zawsze podchodziłem z dystansem – papiery na granie ma jak mało kto, ale głowa nie zawsze nadążała za nogami. Na boisku jednak Polak prezentował się znakomicie. W 30 meczach ligowych trafiał aż 20 razy. Do tego dołożył 4 asysty. W Lidze Europy – 5 goli i 1 asysta.

Teodorczyk był największą gwiazdą Anderlechtu w minionym sezonie i architektem ich sukcesów. Już teraz zapracował sobie na transfer do jeszcze lepszego klubu, choć pozostanie w stolicy Belgii na kolejny rok i podtrzymanie swojej znakomitej dyspozycji może otworzyć Polakowi drogę do drużyn nie ze ścisłego topu, ale na pewno liczących się w Europie bardziej niż Anderlecht w nieco dalszej przyszłości.

 

Podsumowanie:

Rok temu byliśmy panami świata – przynajmniej tak mogłem wyczytać w kolorowej prasie. Wielu polskich zawodników zmieniło kluby, kilku z nich przeszło do naprawdę znakomitych zespołów, co było w dużej mierze związane z udanym Euro w naszym wykonaniu. Mieliśmy apetyty na to, by każdemu z naszych zawodników wiodło się znakomicie i by wszyscy przez kolejne 12 miesięcy jeszcze bardziej się rozwinęli. Stało się jednak inaczej i nie każdy sezon 2016/2017 może zaliczyć do udanych.

Kto najbardziej rozczarował?

Zdecydowanie Grzegorz Krychowiak i Bartosz Kapustka. Oczekiwania mieliśmy spore, choć obaj panowie znajdują się w zupełnie innym miejscu swoich piłkarskich karier. Krychowiak jednak nie jest taki dobry jak się co niektórym zdawało, a Kapustka po zagraniu kilku dobrych meczów odbił się od wielkiej piłki w sposób najgorszy z możliwych.

Kto jeszcze rozczarował?

Maciej Rybus, który nie zrobił furory we Francji, a z takim zamiarem odchodził do Olimpique Lyon. Czyżby Terek Grozny był szczytem jego umiejetności?

Jakub Błaszczykowski, który w kadrze zawsze prezentuje odpowiedni poziom, ale któremu w klubie nie idzie dobrze. Końcówka w Borussii nie była kolorowa, stąd wypożyczenie do Fiorentiny, gdzie Kuba też nie zrobił kariery. Błaszczykowski prezentuje się solidnie, jest w rytmie meczowym, ale najlepsze lata w swojej piłkarskiej karierze ma już za sobą.

Kto najbardziej zachwycił?

Mnie osobiście Kamil Glik, który robi NIEPRAWDOPODOBNĄ karierę patrząc na jego grę jeszcze kilka lat temu. Pamiętacie jak podczas towarzyskiej kopaniny objeżdżał go Suarez w Gdańsku? Melodia przeszłości. Gdyby dziś wstawić go do Realu, Chelsea czy United, to nie jest powiedziane, że nie byłby ostoją tamtejszej defensywy.

Kto jeszcze na plus?

Na pewno Łukasz Teodorczyk, który gdyby miał poukładane w głowie jak należy, to całkiem możliwe, że dziś byłby już zdecydowanie dalej. Gdzie? Może nie w klubie z topu ale chociaż uczestnik Ligi Mistrzów regularnie wychodzący z grupy.

Piotr Zieliński, który nie jest jeszcze zawodnikiem klasy Thiago Alcantary, jak to kiedyś napisał na Twitterze Andrzej Twarowski, ale ma papiery na granie w naprawdę wielką piłkę za kilka lat. Miło się na niego patrzy już dziś, ale nie zapeszajmy – dajmy mu się spokojnie rozwijać.

Karol Linetty, czyli wciąż młody piłkarz, który nie przepadł w Serie A, a mógł pójść w ślady 43240832 swoich poprzedników, których zjadła presja grania przeciwko trochę lepszym piłkarzom niż Rzeźniczak czy Miś.

Kogo nie rozliczam za poprzedni rok?

Arkadiusza Milika, któremu przytrafiła się poważna kontuzja. Co by było, gdyby był zdrowy? Nigdy się nie dowiemy. Przed nim bardzo ważny rok. Miejmy nadzieję, że zdrowie dopisze i Arek udowodni swoją prawdziwą wartość.

Moim zdaniem:

„Ochów” i „Achów” przed rokiem było mnóstwo, dziś tego entuzjazmu aż tyle nie obserwujemy. Jedna rada dla wszystkich – transfer może być dobrą i złą decyzją. Nie zawsze przejście z klubu A do klubu B to strzał w dziesiątkę. Wbrew temu co się niektórym wydaje, mistrzami świata jeszcze nie jesteśmy.

KOMENTARZE