Przez wielu wyśmiewany i niedoceniany. Obiekt niekończącej się szydery kibiców, którzy wątpią w piłkarski warsztat 48-krotnego reprezentanta Polski. „Jestem zmiennikiem tego, którego w naszym kraju od dłuższego czasu nie ma”. Dożyliśmy czasów, w których polska reprezentacja nie ma zmiennika dla tego słabego i powszechnie krytykowanego Wawrzyniaka. Jesteśmy zatem skazani we Francji na Kubę. Ale czy aby na pewno?

Swoją drogą fascynujące jest w polskim futbolu to, że od tylu lat nie doczekaliśmy się lewego obrońcy z prawdziwego zdarzenia. Na Wawrzyniaka możemy narzekać, krytykować jego błędy w ustawieniu i brak zwrotności typowej dla bocznego obrońcy, ale Kuba jest obecnie najlepszym lewym defensorem w naszym kraju. Podczas gdy przez kadrę przewinęło się na przestrzeni lat wielu grajków, Wawrzyniak jest w niej już prawie dekadę. Mimo wielu braków i – powiedzmy sobie szczerze – niezbyt wysokiego sportowego poziomu, doczekaliśmy momentu, w którym za krycie prawego skrzydłowego rywali po raz kolejny odpowiedzialny będzie piłkarz Lechii Gdańsk. Nie naturalizowany Boenisch, czy etatowy boczny pomocnik Rybus, a Wawrzyniak. Stary, dobry Wawrzyniak.

Czy jest alternatywa na wypadek kontuzji Kuby? Jest. Mowa o Arturze Jędrzejczyku, który nie wiedzieć czemu o swoje miejsce w pierwszym składzie od dłuższego czasu walczy bez powodzenia. Bo Artur ma jedną, olbrzymią zaletę –  może zagrać zarówno na prawej obronie, jak i w jej środku. Na lewej również wielokrotnie występował i to z powodzeniem, ale nigdy tak naprawdę nie był zawodnikiem pierwszej jedenastki. Trochę jak Kevin Grosskreutz z Borussii Dortmund. Niby nie nadaje się, żeby grać pierwsze skrzypce, ale jego pozycja w zespole jest na tyle mocna, że nie można z jego usług tak po prostu zrezygnować. To o tyle dziwne, bo Jędza ma wszystko, by w narodowej reprezentacji grać. Skoro jest za słaby, by zastąpić Piszczka, Glika czy Pazdana, to czemu by go nie spróbować na pozycji, która od dawien dawna jest naszą piętą Achillesową? Bolączką, która nie tylko spędza nam sen z powiek, ale i również układa w głowie plan naszym rywalom, którzy właśnie w pozycji lewego obrońcy dostrzegają luki w polskiej defensywie.

Co jest największym problemem w grze Kuby? Brak szybkości i zwrotności. Gdy spojrzymy na najlepszych prawych pomocników na świecie, którzy wystąpią na Euro, większość z nich to szybkościowcy. Francja? Coman. Niemcy? Sane. Ukraina? Yarmolenko. To pokazuje, że współczesny futbol, który coraz bardziej ewoluuje z klasycznego 4-4-2 na 4-3-3 wykreował zawodników, którzy nie boją się pojedynków 1 na 1 z obrońcą. To już nie tylko rajd skrzydłem i wrzutka na rosłego napastnika, ale też coraz częściej zejście do środka boiska, strzał z lewej nogi, wejście w pole karne i wstrzelenie piłki w kierunku bramki. Jest więc w polskiej defensywie problem, z którym od samego początku turnieju będzie musiał mierzyć się Adam Nawałka. Bo choć Rybus lewym obrońcą nie jest, to bazuje na swojej zwrotności, szybkości i sprycie. To powinno wystarczyć, by zneutralizować takiego Yarmolenkę w bardzo prawdopodobnym meczu o być albo nie być we francuskim turnieju. Mamy jednak Wawrzyniaka, który w dalszym ciągu zastępuje solidnego, lewego obrońcę. Piłkarza, który istnieje tylko w naszych snach.

A, zapomniałbym. Irlandczycy, Niemcy i Ukraińcy też znają chóralne – Gramy na Wawrzyniaka, bo on jest słaby. 

KOMENTARZE