Najwyżej sklasyfikowany polski pięściarz w kategorii ciężkiej kontra były mistrz świata, który… w całej swojej karierze wystąpił w jednej, naprawdę poważnej walce. Co najważniejsze, tamten pojedynek z Anthony’m Joshuą Charles Martin przegrał przed czasem.

Polakiem rzecz jasna jest Adam Kownacki, który w nocy z 7 na 8 września skrzyżuje rękawice właśnie z Martinem. Łomżanin jest ostatnio w znakomitej formie, a szerzej o nim kibice nad Wisłą usłyszeli przed nieco ponad rokiem, gdy w efektowny sposób rozprawił się z Arturem Szpilką. Potem pełnego dystansu nie wytrzymał z nim Iago Kiladze i plan jest taki, żeby popularny „Baby Face” w ten sam sposób pokonał również Amerykanina. Na ten moment aż 14 z 17 pojedynków Kownacki zakończył przed czasem.

Martin jest pięściarzem… dziwnym. Mistrzem świata został w pojedynku, który wygrał, bo jego rywal, były pogromca Tomasza Adamka Wiaczesław Głazkow, doznał kontuzji i ostatecznie go nie dokończył. Potem z Joshuą nie podniósł się na czas, gdy sędzia go liczył, mimo że był pełni świadomy tego, co dzieje się w ringu. Po porażce z Amerykaninem brał udział w strzelaninie i jednym pociskiem został nawet trafiony. Później zażywał narkotyki i zatracił świadomość… kim jest. Efektem tego było to, że zapomniał o tym, iż był mistrzem świata. Potem pamięć mu wróciła i Martin wciąż uważał, że cały czas jest na tronie i do niego należy mistrzowski tytuł. Po wielu dziwnych momentach w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy Amerykanin mówi wszem i wobec, że jest gotowy w efektowny sposób wrócić na ring. Sceptycy jego bokserskiego warsztatu zgodnie podkreślają, że jego występ 8 września jest dla wszystkich wielką niewiadomą.

Kownacki jest natomiast zrelaksowany i do walki z Martinem przygotowuje się w towarzystwie najbliższego rywala Tomasza Adamka, Jarrella Millera. „Baby Face” chodzi uśmiechnięty, bo wie, że wiele osób stawia w tym starciu właśnie na niego, a zwycięstwo w batalii z Amerykaninem przybliży go do walki o tytuł. Ani Szpilka, ani Kiladze nie byli rywalami na poziomie Martina – mowa oczywiście o najlepszej jego wersji. Polak nic sobie jednak z tego nie robi i zapowiada, że swojego stylu nie zmieni i od pierwszego gongu agresywnie ruszy na swojego przeciwnika. Podczas sparingów próbował zachowawczego kalkulowania, ale nie za bardzo mu to wychodziło. Stąd postanowienie w myśl zasady, że zwycięskiej taktyki się nie zmienia. Bo niby po co, skoro przynosi tak piorunujące efekty?

Jak daleko jest dzisiaj Kownacki od walki o pas? Jedną, może dwie – tak przynajmniej grzmią amerykańskie i brytyjskie media, które są najbardziej zorientowane w światowej hierarchii szermierki na pięści. Baby Face na ten moment jest 12. na świecie, a zwycięstwo na pewno wywinduje go do pierwszej dziesiątki. Stamtąd droga po pas jest już na ostatniej prostej. Magiczny telefon do ludzi reprezentujących interesy Polaka może zadzwonić w każdej chwili.

KOMENTARZE