W sporcie bardzo często padają banalne stwierdzenia. Powielone każdego dnia frazesy, w które wierzą ludzie interesujący się sportem. Nie mające nic wspólnego z prawdą zdania, które działają na wyobraźnię, a które są dalekie od prawdy.

Elementem życia sportowca są kontuzje. Jestem w stanie założyć się, że urazy i przerwy od uprawiania sportu zaprzestały kariery wielu gości, którzy mogli być najlepsi na świecie. Czy komuś się to podoba, czy też nie, dziś najlepszym w danej dyscyplinie jest ten zawodnik, który najlepiej radzi sobie z urazami. Ma mocniejszy organizm, mniej kruche kości, lepiej zarządza swoim ciałem, dba o siebie lub po prostu ma farta. Ostatnio oglądałem film o brazylijskim Ronaldo, który sporą część kariery leczył kontuzje. Czy byłby jeszcze lepszy, gdyby nie zerwał więzadeł i nie spędził dużo czasu na kozetce u lekarza? Czy wygrałby Ligę Mistrzów? Czy dłużej grałby w piłkę? Czy byłby na topie przez kilka lat jak choćby Messi? A może wycisnął maksa z tego, na co było go stać?

Stąd sportowcy bardzo boją się kontuzji. Robią wszystko, żeby ich nie mieć lub żeby potrafić sobie z nimi radzić. Łukasz Piszczek grał z bolącym biodrem przez kilka (kilkanaście?) miesięcy, zanim zdecydował się na zabieg. Doskonale wiedział, że bolało, boli i będzie bolało, ale nauczył się z tym żyć, trenować i grać. Artur Szpilka szybciej poszedł pod nóż, co nie wydawało się koniecznością. Efekt? W tym roku pięściarza z Wieliczki w ringu już nie zobaczymy. To kolejna dłuższa przerwa, którą w swojej karierze będzie miał Szpila. Wcześniej miał problemy z dłonią i łokciem, przez co w ciągu ponad czterech lat stoczył zaledwie siedem pojedynków.

Często słyszę głosy:

– Wielki szacunek dla tego zawodnika, wziął walkę z kontuzją!

– To jest prawdziwy wojownik, podszedł do takiego rywala z poważnym urazem!

– Ten gość nie chciał zawieść swoich kibiców, nie odwołał walki!

No ale po pierwszej, drugiej czy po trzeciej rundzie jednak taki zawodnik bardzo często mówi „pas”. Nie chce dłużej walczyć, kontuzja mu to uniemożliwia, trenerzy nie wypuszczają go z narożnika do kolejnego starcia.

Hmmm, trochę to dziwne. Z jednej strony, racja – gość był odważny, naprawdę chciał walczyć, nie chciał nikomu sprawić przykrości i wierzył, że uda się szybko walkę wygrać. Z drugiej jednak strony… przecież on odwołując walkę nie zarabia pieniędzy. Wiem, że to co piszę jest brzydkie, ble i w ogóle, ale każdy przygotowując się do starcia inwestuje. Teraz to w ogóle społeczeństwo jest bardzo wyedukowane w tym temacie, bo doskonale wiemy, ile kto wydał na treningi, sparingi, wyjazdy, zabiegi odżywki itp. I zawodnik, który zmaga się z kontuzją przed walką, ma dwie opcje:

a) spróbować zawalczyć i być może wygrać, ale na pewno zarobić

b) odwołać całą zabawę i nie zarobić – zostać tylko z poniesionymi kosztami

Więc, oczywiście – rozumiem tych, których boli, a mimo wszystko walczą. Którzy potrafią zacisnąć zęby i podchodzić ambitnie do najbliższego wyzwania. Ale, ludzie – oni za to zarabiają kasę. Jeżeli po pierwszej rundzie nie będą w stanie dalej się bić, to wypłata na ich konto i tak spłynie. Bez dodatków za zwycięstwo, wiadomo, ale podstawa zostanie wypłacona.

Gdyby wyglądało to tak, że zawodnik wypada z karty walk kwietniowej gali i może liczyć na występ w czerwcu – spoko, można poczekać, podleczyć się i szybko wrócić do rywalizacji. Ale na polskich galach:

– Marian Ziółkowski wypadł z powodu kontuzji z karty walk KSW 50 we wrześniu 2019 roku – do dziś nie został ogłoszony jako bohater żadnej z kolejnych gal

– Damian Grabowski wypadł z powodu kontuzji z karty walk KSW 50 we wrześniu 2019 roku – do dziś nie został ogłoszony jako bohater żadnej z kolejnych gal

– Paweł Trybała wypadł z powodu kontuzji z karty walk gali FEN 20 w marcu 2018 roku – kolejną szansę na występ w FEN dostał w październiku 2019 roku

– Maciej Jewtuszko wypadł z powodu kontuzji z karty walk gali FEN 27 w styczniu 2020 roku – kolejną szansę na występ w FEN ma otrzymać w styczniu 2021

Czyli, jak widzimy, kontuzja to nie jest przesunięcie terminu walki na najbliższy możliwie termin. To bardzo często kompletnie przedefiniowanie przyszłości zawodnika. Plany organizacji się zmieniają, są bowiem takie zestawienia, które mogą się odbyć tylko w danym momencie, a potem odchodzą w niepamięć. Zawodnicy o tym wiedzą, zdają sobie z tego sprawę. Stąd często próbują wyjść do walki narażając swoje zdrowie i oczywiście ryzykują porażkę. Wierzą w zwycięstwo i odrobinę szczęścia równocześnie nie mając pewności, że po drugiej stronie klatki jest zawodnik w stu procentach zdrowy i bez żadnych kontuzji.

Cenię zawodników za popularne serce do walki – niektórzy nie kalkulują, nie pękają, ryzykują, za co mam do nich ogromny szacunek. Tomek Adamek walczył 11 rund z Paulem Briggsem ze złamanym nosem – również, kłaniam się w pas, że dotrwał do końca i wygrał ten pojedynek. Ale wychwalanie gościa, który wyszedł do walki z kontuzją i nie dokończył pojedynku? Docenianie jego charakteru i poświęcenia? Stawianie go za wzór bohaterstwa?

KOMENTARZE