Artur Szpilka zmierzy się w sobotę z Adamem Kownackim podczas gali w Long Island i nie sposób nie wskazać faworyta w tym starciu. Jeżeli wygra Szpila, to wszyscy przejdą obok takiego werdyktu obojętnie. Gdy zwycięży Baby Face, polski boks wywróci się do góry nogami.
Ale czy aby na pewno Szpilka musi tę walkę wygrać? Im mniej czasu do pierwszego gongu, w tym obserwuję na Twitterze więcej opinii, że te starcie naprawdę może być wyrównane. Jeszcze niedawno nie obserwowaliśmy kibiców, którzy dawaliby jakiekolwiek szanse na zwycięstwo urodzonemu w Łomży pięściarzowi. Gdy jednak to nie miesiące czy tygodnie, a już tylko dni dzielą nas do wyjścia obu pięściarzy na ring, coraz więcej osób zaczyna zastanawiać się, czy Szpilka faktycznie z palcem w nosie poradzi sobie z Kownackim.
Szpilka wygrać musi, Kownacki może, choć tak naprawdę szanse przed tym pojedynkiem są bardziej wyrównane, niż się wszystkim wydaje. Szpila ostatnio przegrał przez ciężki nokaut, choć mówienie o walce z Wilderem w kategorii pojedynku, który odbył się ostatnio, jest sporą przesadą. Gdy bokser z Wieliczki będzie wychodził do ringu, minie dokładnie 18 miesięcy od jego porażki w walce o pas mistrzowski w kategorii ciężkiej.
Kownacki jest w Polsce bardzo mało znanym pięściarzem i do pewnego momentu ta jego anonimowość wydawała się jednym z atutów Szpilki. Dziś, gdy Baby Face ma za sobą kilkumiesięczną kampanię marketingową, okres spędzony w Łomnicy pod okiem Gusa Currena i Jakub Chyckiego, polski kibic wie, że ktoś taki jak Kownacki naprawdę istnieje i faktycznie potrafi boksować. Dobre opinie, które zebrał od sztabu trenerskiego Tomasza Adamka za sparingi z Góralem, pozwalają wierzyć sceptykom bokserskiego warsztatu Szpilki, że możemy być świadkami niespodzianki. Dla wielu z pewnością taką będzie nawet wygrana Artura po wyrównanym pojedynku. Oczekiwania wobec jego powrotu na ring są tak ogromne, że najwięcej radości wielu osobom przysporzy tylko, gdy ten pojedynek skończy się po kilku rundach i górą będzie Szpilka.
A plan Kownackiego jest taki, przynajmniej moim zdaniem, żeby ruszyć mocno na Szpilkę lub czekać, aż… zrobi to sam Szpilka. Pomyślcie, tak na logikę. Na co może liczyć gość, który dysponuje mocnym ciosem i wygrał w swojej karierze aż 12 z 15 pojedynków przed czasem, a który nie ma kondycji, by stoczyć pojedynek na pełnym dystansie w zawrotnym tempie? Na to, że w pierwszych minutach, gdy będzie jeszcze wypoczęty, uda mu się wyprowadzić cios, który mocno naruszy obronę Szpilki i pozbawi go pewności siebie. Który przypomni mu, że ostatnie chwile w ringu ten spędził leżąc na deskach.
Jeżeli wygra temperament Szpilki, który jest naprawdę bardzo zdeterminowany, by efektownie zwyciężyć, to będziemy oglądać krótki, dynamiczny pojedynek, w którym ktoś padnie na deski. Jeżeli Artur się podpali, zostawi w narożniku logikę i spokój, którego w poprzednich walkach było u niego już zdecydowanie więcej, to może mieć problemy. Rozsądek z pewnością będzie podpowiadał, aby konsekwentnie realizować swój plan na walkę i nie wdawać się w żadne gierki Kownackiego. Gdy pięściarz z Wieliczki pójdzie na przebój, zagotuje się i postawi wszystko na jedną kartę, to może dosyć niespodziewanie przegrać te starcie. Mały błąd da Kownackiemu szanse, których przy spokojnym boksowaniu Baby Face jest pozbawiony. Gdy Szpilka ryzyka nie podejmie, to prawdopodobnie wypunktuje skrupulatnie swojego rywala i dopełni formalności udanie wracając na ring.
Jeden musi, drugi może. Wszystko rozstrzygnie się w głowie Szpilki. Tylko ona może mu przeszkodzić w pokonaniu Kownackiego. Tylko albo aż.