Obserwuję bardzo dynamiczny rozwój MMA w naszym kraju i… jestem przerażony. Tym, jak trudno jest zaciekawić dzisiaj kibica spoza bańki. Bańki, w której cały czas tkwią kibice mieszanych sportów walki nad Wisłą.

Grupy na Facebooku – łącznie chyba z sześć, każda po kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy użytkowników. Twitter.mma, który jest miejscem spotkań fanów MMA, gdzie mnożą się dyskusje na tematy najbardziej błahe. Do tego komentrze na MMA Rocks, na YouTube pod wywiadami, pytania do zawodników i prowadzących w Kanale Sportowym, Q&A na Instagramach – przestrzeni, aby złapać się z kibicami jest sporo, ale to cały czas bardzo wąska grupa ludzi. Z wielką ciekawością przyglądam sie gali KSW Epic, gdyż interesuje mnie, czy dzisiaj tego typu sport jest w stanie ludzi zainteresować. KSW, które jeszcze przed chwilą sprzedawało swoje gale w PPV robi test – czy jest w stanie swoją największą gwiazdą sprzedać event. Nawet w konfiguracji z emerytowaną legendą, eksperymentując z formułami i dedykowaną nazwą gali w celu uczczenia 20-lecia organizacji. Czy to jest w stanie spowodować, że znowu wróci magia wydarzenia, o którym będą mówić wszyscy.

Nie wszyscy z bańki. Wszyscy, po prostu.

Celem mojego artykułu jest zastanowienie się, czy my dzisiaj jesteśmy w stanie w naszym ukochanym MMA zrobić pojedynek, który zainteresuje wszystkich. Skupmy się na tym sportowym MMA. Dziś dużą jak na nasze aktualne standardy walką jest zestawienie Artura Szpilki z Arkiem Wrzoskiem. Kurde, przecież to walka na bardzo przeciętnym poziomie sportowym – były pięściarz i były zawodnik K-1, obaj bez większego doświadczenia, mimo wszystko mocno ograniczeni pod kątem wszechstronności, o czym obaj zdają sobie sprawę. To jest na ten moment zestawienie, które ma być uwiecznieniem dużej gali KSW w maju. A co poza tym? Kolejne zestawienie Pudziana, okej, ale z kim? Z kim walka będącego w tym sporcie od 15 lat Pudzianowskiego może grzać? Khalidov? Teraz eksperymentujemy z Adamkiem i boksem, ale w MMA odgrzewana była ostatnio trylogia ze Scottem Askhamem, no ale przecież to już nikogo nie interesowało. Michał Materla? To już wyraźnie temat przeterminowany. Kto inny? Czy konfrontacja kogokolwiek z kimkolwiek w naszym MMA byłoby gwarancją sprzedaży PPV na poziomie 100 tysięcy?

Dobra, pójdźmy po bandzie – walka Mateusza Gamrota z Mateuszem Rębeckim – dwóch najlepszych polskich zawodników 2023 roku, obaj niepokonani w UFC na przestrzeni ostatnich miesięcy. Czy ich konfrontacja wyprzedałaby dużą halę? Czy grono odbiorców powiększyłoby się trzykrotnie, żeby to osiągnęło biznesowy sukces?

Zastanawiam się od dłuższego czasu, jaką walkę mógłbym zorganizować w FEN, aby była ona hitem. Totalnym sztosem, który poruszy publikę. Oczywiście zachowując proporcje i znając rynkowe realia. Jeszcze przed chwilą myślałem o konfontacji Kacpra Formeli z Łukaszem Charzewskim, ale teraz? Nie mam pojęcia. Nie wiem też, co mogłoby poruszyć ziemię w organizacji Babilon MMA. Nie mówię o starciu typu Mateusz Makarowski vs. Marcin Jabłoński, bo to jest kozackie zestawienie, ale dla kibiców zakochanych w MMA. Chodzi mi o coś, co dotrze choć trochę poza to grono. Coś, co będzie w stanie trafi do ludzi, którzy nie oglądali sobotniej gali Babilonu i na ten moment nie wiedzą, kim są wyżej wymienieni panowie.

Jakiś czas temu w boksie mierzyli się ze sobą Artur Szpilka i Łukasz Różański. Sprzedano nieco powyżej 30 tysięcy PPV, co odbierane zostało nie najlepiej, bo to hitowa walka w Polsce z udziałem najbardziej popularnego polskiego pięściarza i panowie wyraźnie się ze sobą nie lubili. Dziś wydaje mi się, że taki wynik byłby spełnieniem marzeń dla takiego FEN, a KSW bez wielkich swoich gwiazd nie musiałoby się takiego wyniku wstydzić. Nie wiemy, ile osób w naszym kraju ogląda gale KSW, ale z tego co słyszę, abonamenty Viaplay ma wykupione niespełna 40 tysięcy użytkowników w naszym kraju. Oczywiscie, są streamy i ludzie kombinują z oglądaniem gal, ale – nawet jeżeli te dane nie są bardzo precyzyjne – nie mówimy o wartościach 300 – 400 tysięcy, co bardzo mnie martwi, bo nie ma to nic wspólnego z rozwojem dyscypliny, o którym napisałem na samym początku tego tekstu.

Spójrzmy na UFC – nie wiemy, jaka będzie walka wieczoru gali z numerem 300. Jeżeli nie będzie to Conor lub Jones… ta walka będzie fajna, sportowo na pewno na wysokim poziomie, ale czy będzie WOW? Czy będzie choć w jakimś stopniu nawiązaniem do najgłośniejszych walk w historii? Czy największa organizacja na świecie ma w tym momencie do zaoferowania coś, czym będzie żył cały świat? Odpowiedź zostawiam każdemu z was.

Jeżeli chcemy robić duże, naprawdę duże walki, to musimy kombinować. Mieszać formuły, wymyślać, przywracać z emerytury lub opierać ciężar wydarzeniu na weteranach. Młodzi, zdolni, perspektywiczni nie rozbudzają publiki i to bez znaczenia, czy mówimy o Polsce, czy tym, co dzieje się na świecie. Jeśli już mówimy o super zestawieniu, które ma sprzedać duży obiekt, to jest to, tak jak w przypadku walki Szpilka vs. Wrzosek, zestawienie dwóch zawodników na wciąż średnim poziomie lub coś historycznego i wymyślonego na potrzebę wydarzenia, jak Bartosiński vs. Parnasse w grudniu. Cała reszta – normalna, logiczna, naturalna… trafia do bańki. Grupy ludzi, która i tak ogląda i tak ogląda. Nie trzeba jej do MMA specjalnie przekonywać.

Jeżeli wiecie może, jakie wielkie walki można zorganizować w KSW, FEN, Babilonie, Strife i tak dalej, to dajcie znać w jednym z miejsc dla naszej społeczności, w której wszyscy jesteśmy. Zachowujmy proporcje i miejmy świadomość realiów każdej z organizacji. Nie piszcie o dużej walce Rzepecki vs. Esiava, Makarowski vs. Jabłoński czy Bartosiński vs. Grzebyk, bo to walki dla nas, kibiców. Interesuje mnie coś, co może spowodować, że nasze grono się powiększy, bo odnoszę wrażenie, że to wszystko, co ma miejsce na rynku w ostatnich latach nie wpływa dobrze na kondycję dyscypliny, która – no właśnie – naprawdę cały czas się rozwija?

KOMENTARZE