Dwóch na dwóch, pięciu na pięciu, bijatyka w kominiarkach czy pojedynek na to, kto… wypije więcej alkoholu. Jesteśmy wyjątkiem na skalę światową, że tylko nas takie „walki” interesują. Tylko my nie mamy problemu z tym, żeby wydawać swoje pieniądze na to, aby promować takie patologiczne wydarzenia.

Mam w nosie, kto co ogląda. Mam gdzieś, czy ktoś wydaje zaoszczędzone i ciężko zarobione pieniądze na nowy telefon czy na tuning starego auta. Tak samo nie interesuje mnie to, jakimi wartościami kierują się ludzie, którzy mają pełne prawo robić to, na co mają tylko ochotę. Ostatnie kilka lat to jednak kompletne oderwanie od rzeczywistości i inwestowanie swojego wolnego czasu oraz uwagi na zjawiska, których w innych krajach nie ma. Patologia? Róbmy to! Jeszcze więcej patologii? Jak najbardziej – to na pewno się sprzeda, więc warto tą drogą podążać.

Jesteśmy pierwszym krajem na świecie, w którym facet bił się z kobietą. Spływają do nas niemalże co tydzień wyniki wielkich gal UFC, ba, możemy je nawet bezpłatnie oglądać na antenach Polsatu Sport, ale – poza małymi wyjątkami – nikomu nie chce się wstać w środku nocy, aby obejrzeć 10 pojedynków zawodników, którzy prezentują najwyższy sportowy poziom. Nie mamy ochoty, by pójść na stadion i obejrzeć mecz Ekstraklasy, szkoda nam czasu, żeby obserwować boks z perspektywy trybun. Generalnie nie chce nam się oglądać sportu, emocjonować się nim i rozmawiać na temat naszych bohaterów ze znajomymi. Kiedyś wsiadałem w samochód, by pojechać na drugi koniec Polski na wywiad ze sportowcem i miałem gwarancję, że tę rozmowę przeczyta kilka tysięcy ludzi. Nie tak dawno temu porozmawiałem z Krzysztofem Głowackim i w link kliknięto zaledwie kilkadziesiąt razy. Nikomu nie chce się czytać, poświęcać chwili na to, aby zająć się czymś, co nas interesuje. Ten czas można przeznaczyć na to, co lepkie, głośne i kontrowersyjne. Co bardziej interesuje ludzi w tych czasach.

Obawiam się o nas i mocno zazdroszczę Czechom, którzy są od nas kilkukrotnie mniejszym krajem, a sprzedają gale w systemie PPV i nie mają z tego żadnego problemu. Konkurencja w dostarczaniu rozrywki w Polsce jest obecnie tak duża, że zainteresowanie odbiorców swoim produktem jest niezwykle trudne. Media społecznościowe, które miały pomóc sportowcom w dotarciu do fanów… tylko w tym utrudniają. Okazuje się bowiem, że ci super bijący się ludzie to nudziarze, którzy nie mają nic ciekawego do zaoferowania. Bliższe zapoznanie się ze swoim bohaterem powoduje kierunek przeciwny do zamierzonego. Niech wojownik walczy, wygrywa i odnosi sukcesy. Jako kibic nie mamy zamiaru się z nim identyfikować.

Przykro mi to stwierdzać, ale dziś więcej ludzi jest w stanie wydać swoje pieniądze na to, by zobaczyć pijackie pojedynki celebrytów aniżeli walkę sportową na europejskim poziomie. Amatorska ustawka chuliganów grupa na grupę to wystarczający pretekst do tego, aby sięgnąć do kieszeni kibica. To kręci bardziej niż prawdziwi sportowcy, którzy na sukcesy pracują latami. Nie chodzi tylko rzecz jasna o FEN i to, co na co dzień jest mi najbliższe, ale zastanawiam się głośno, czy są w Polsce ludzie, którzy potrafią pojechać przez pół Polski na galę bokserską, która odbywa się w weekend w naszym kraju? Czy organizacja Babilon MMA ma fanów, którzy bez względu na to, kto walczy i nie patrząc na to, gdzie pojedynki się odbywają, jadą na miejsce tylko po to, aby emocjonować się sportem?

Świat przeniósł się do internetu, a tam rządzą inne zasady niż te, które spowodowały, że jeszcze 15 lat temu ludzie z dumą szli na galę sportów walki. Dziś tamci ludzie raptem raz na jakiś czas włączą telewizor, by zerknąć na te ważniejsze wydarzenia, nowi odbiorcy zajmują się innymi rozrywkami i sport ich nie interesuje. Piłka nożna na podwórku? Lepiej pograć przez internet. Starcie na szczycie, które wskaże, który z zawodników jest lepszym sportowcem? Bzdura, lepiej zająć się konfliktem celebrytów, którzy będą rzucać się mięsem podczas konferencji prasowej.

Jedyny sport, który może nas zainteresować, to ten na mistrzowskim poziomie – Lewandowski, Błachowicz, Świątek, Stoch czy Włodarczyk. Reszta po prostu jest i to tyle. Dla przeciętnego człowieka nie ma to już niestety większego znaczenia. Obojętnie jaka odmiana rozrywki o zabarwieniu sportowym jest gwarancją sukcesu i pełnego zinteresowania publiki, która tylko czeka, aż ktoś jeszcze dalej przesunie granicę.

KOMENTARZE