Musi. Po prostu musi. Dwóch mistrzów wagi ciężkiej musi w końcu stanąć naprzeciwko siebie w ringu. Anthony Joshua położy na szali dwa pasy, Deontay Wilder dorzuci jeden i znowu zobaczymy wielki boks. Po raz kolejny świat wstrzyma oddech.

Narzekaliśmy. Sam narzekałem, że w boksie nie dzieje się tyle, co jeszcze kilka, kilkanaście lat temu. Tymczasem 2017 rok, który kończy się dopiero za niespełna dwa miesiące, był jednym z najlepszych w XXI wieku. Pojedynek Kliczko-Joshua, starcie Gołowkina z Canelo czy szeroko komentowany plebiscyt żenady (zdaniem hejterów), gdy w ringu stanęli Mayweather i McGregor spowodowały, że nikt nie przejmował się „byle czym”, co mieli do zaoferowania Ward z Kowaliowem. Gdy pierwszy odszedł na emeryturę, to świat nawet nie zapłakał, bo każdy ostrzył sobie apetyty na więcej i więcej. Konfrontacja Bellew z Haye’m, ich rewanż, który dopiero przed nami, popisy Usyka z Huckiem czy grudniowa wojna Łomaczenko z Rigondeaux są mniej więcej tak często komentowane w mediach, co finał lipcowych mistrzostw świata w wyścigach ślimaków na łamach Przeglądu Sportowego.

Deontay Wilder najpierw rozniósł w ringu Bermane’a Stiverne’a, a później zrobił coś, co zapisane jest na drugiej stronie promotorsko-medialnego abecadła – wyzwał na pojedynek innego mistrza – Anthony’ego Joshuę. Brytyjczyka nie było w Nowym Jorku w pierwszych rzędach, więc zrobił to do kamery podczas wywiadu tuż po pojedynku. Pokazał coś, czego nie umiała pokazać Sasha Sidorenko podczas niedawnej gali w Łomiankach. Po pokonaniu Isabelle Pare została zapytana o ewentualny pojedynek z Ewą Piątkowską, o którym wcześniej przebąkiwała. Zamiast powiedzieć jasno, wprost, że chce ja dopaść i zabierze jej pas mistrzyni świata, to zaczęła się kajać i nieśmiało sprawę ewentualnej walki oddawać w ręce promotorów. Temat, który mógł krążyć w internecie długimi tygodniami został zamieciony pod dywan i dziś nikt nawet o tym zestawieniu nie mówi. Przykład to – z zachowaniem wszelkich proporcji – bardzo podobny, mimo że Wilder jest „trochę” lepszym pięściarzem niż Sidorenko.

anthonyjoshua2504Pierwszy krok został zrobiony, pozostają kwestie dogadania się pomiędzy promotorami, choć to w tym wszystkim będzie najtrudniejsze. Gdyby zależało tylko od woli zawodników, to walkę zobaczylibyśmy wiosną tego roku. W ostatnim czasie mam wrażenie, że obserwujemy zdecydowanie szybsze „dopinanie walk”, niż miało to miejsce jeszcze kilka lat temu. Mayweather z Pacquiao nie mogli się spotkać przez niemalże dekadę, a ostatnio i starcie Kliczko-Joshua i nawet Mayweather-McGregor ogłoszono w okamgnieniu. Kiedyś czekano i czekano na wielkie pojedynki, podawano daty na kilkanaście miesięcy do przodu, a finalizacja starcia z góry była skazana na niepowodzenie. Ward z Kowaliowem mierzyli się w listopadzie 2016 roku, a w czerwcu stoczyli rewanż. Nieuniknione, że gdyby do trzeciego starcia miało dojść, a był też takie plany, to jeszcze przed świętami powstałaby trylogia. To – mimo że niezwiązane z potencjalną walką Joshua-Wilder – nadzieja, że faktycznie dwie wielkie firmy będą potrafiły zasiąść przy stole i wspólnie coś ustalić.

Nokautujący 97% swoich rywali Wilder kontra kończący każdego przeciwnika przed czasem Joshua. Starszy, bardziej doświadczony, mający na swoim koncie 39 zwycięstw 32-latek jest jednak znacznie bardziej kwestionowanym mistrzem, aniżeli Joshua, który w ringu spędził znacznie mniej czasu. To AJ bowiem pokonał Władimira Kliczkę i zrobił to w tak widowiskowy sposób, że symboliczne przekazanie pałeczki było czymś absolutnie zrozumiałym. W tym czasie Wilder albo od boksu odpoczywał, gdyż kolejni jego rywali wpadali na dopingu (Powietkin, Ortiz) albo prezentowali formę co najwyżej średnią. Stiverne, który w Nowym Jorku padł trzykrotnie na deski już w pierwszej rundzie, w styczniu 2015 roku potrafił się postawić najbardziej ze wszystkich i wytrwał pełne 12 rund. To chluby Bronze Bomberowi nie przynosi, a wiele jest takich osób, które patrząc na niego z pasem WBC na biodrach żartują, że to jeden z najsłabszych mistrzów bez podziału na kategorie wagowe.

Wilder zrobił ze Stiverne’a miazgę, ale zyskał coś znacznie większego, choć słowo „zyskał” jest trochę nie na miejscu. Rzucił wyzwanie promotorom, że bardzo chce walczyć z drugim mistrzem wagi ciężkiej o tytuł tego naj. Z kibicowskiego punktu widzenia gali w Nowym Jorku nie mogło spotkać nic lepszego.

deontay-wilder-vs-chris-arreola-july-16_-2016_fight_ryan-hafey-_-premier-boxing-champions5

 

KOMENTARZE