Mateusz Gamrot przebiera w ofertach, bo oficjalnie został wolnym zawodnikiem. Wiele osób widziałoby go w UFC, aczkolwiek to życzeniowe myślenie tych, którzy są zatwardziałymi fanami MMA na najwyższym poziomie. Kibice znad Wisły z kolei nie mają nic przeciwko, aby Gamer kontynuował swoją karierę w Polsce. Im dłużej trwa ta saga, tym jestem bliższy zdania, że w sumie takie rozwiązanie jest dla wojownika z Poznania lepsze.
UFC – to kierunek, w którym powinien zmierzać Gamrot patrząc na jego umiejętności sportowe. ACA to również bardzo wysoki poziom, ale najlepsi zawodnicy na świecie występują w Lidze Mistrzów MMA, czyli właśnie pod szyldem amerykańskiego giganta. Ogromny prestiż walczenia w UFC, wielkie wydarzenia, którymi interesuje się cały świat – to wszystko oferuje Dana White, który zarządza znakomicie naoliwioną maszyną. Gamer jednak wsiadając na jej pokład byłby tylko jednym z wielu. Nie gwiazdą największego formatu, pewnie nie od razu bohaterem walk wieczoru i liczących się zestawień na kartach numerowanych gal. Jednym z trybików w maszynie, która składa się z lepszych i bardziej rozpoznawalnych na całym świecie fighterów.
Gamrot to kozak, moim zdaniem trzeci, po Janku i Asi, maksymalnie czwarty z najlepszych zawodników bez podziału na kategorie wagowe w naszym kraju. Nieskazitelny rekord 17 zwycięstw bez choćby jednej porażki powoduje, że kibice znad Wisły widzą go już dzisiaj w przynajmniej dziesiątce najlepszych zawodników kategorii lekkiej na świecie. Jak widzi to White i UFC? Czy Gamer jest im potrzebny do szczęścia? Nie, choć oczywiście muszą w jego kierunku zerkać w stu procentach poważnie. Czy bez niego będą cały czas dobrze prosperować? Oczywiście. Czy jego obecność coś zmieni? Nic, dalej będą organizować kilka gal w miesiącu i cieszyć się marką pierwszej siły na świecie w mieszanych sztukach walki.
Zmierzam do tego, że to Gamerowi zależy na UFC bardziej niż UFC zależy na poznaniaku. To oczywiście będzie miało wpływ na ewentualne negocjacje, które nie muszą odbywać się nie po myśli Polaka i nie będą wyglądały tak, jakbyby sobie je wymarzył. W programie Octagon Live Gamrot powiedział, że wariant 20 tysięcy dolarów za walkę i drugie tyle za zwycięstwo spowodowałby, że ten przyjąłby taką opcję, ale jestem przekonany, że w KSW może liczyć na większe zarobki i lepsze propozycje. Ambicja sportowa – wiadomo – przemawia za wyjazdem. Ale czy aby na pewno właśnie ambicją musi kierować się człowiek stawiając kolejny krok w swoim życiu? Czy czasami nie powinien patrzyć na świat płytko i kierować się tylko tym, co namacalne i co bardziej mu się opłaca?
Gamrot zaraz skończy 30 lat, czyli jest w najlepszym dla sportowca wieku. Pewnie z trzy, może cztery lata będzie na szczycie, choć jest wiele zawodników, którzy tę tezę obalają, jak choćby Jan Błachowicz. Zakładając jednak, że na mocy pierwszego kontraktu, dajmy na to na 4 walki, będzie zarabiał tyle, co powiedział, przez pierwsze dwa lata będzie grubo pod kreską jeżeli chodzi o zarabiane pieniądze względem tego, co może mieć w Polsce. Łączne wynagrodzenie, które zarabiał Polak w KSW, to:
– walki
– zwycięstwa
– ewentualne bonusy od KSW
– wynik sprzedanych PPV (indywidualnie lub jako organizacja – nie wiem)
– sponsorzy
W UFC będzie podstawa, trudniej będzie o zwycięstwa i jeszcze trudniej o bonusy, PPV sprzedawaliby będą pewnie inni zawodnicy, sponsorzy mniej chętnie zechcą inwestować w zawodnika, który walczy za granicą i nie można go „dotknąć”.
Bartek Stachura z portalu Lowking szacuje, że zarobki Marcina Tybury za trzeci pojedynek pod szyldem UFC, to 72 tysiące dolarów, czyli około 270 tysięcy złotych. To dużo, bardzo, ale waga ciężka rządzi się swoimi prawami i Gamrota nawet po dwóch latach nie ma co do takich wypłat nawet porównywać. Czy tyle jest mu w stanie zapłacić KSW?
Coraz bliżej końca swoich karier są Mariusz Pudzianowski, Mamed Khalidov i Michał Materla, czyli największe gwiazdy, które wiecznie walczyć nie będą. Biorąc pod uwagę, że drogich zawodników na horyzoncie nie widać, szanse Gamrota na kontrakt życia są bardzo duże. Oczywiście, że Gamer nie sprzedaje tyle PPV co Popek i Pudzian, więc takie wypłaty jak wspomniana dwójka nie będą mu z pewnością oferowane, ale w kuluarach mówi się, że to wynagrodzenia nawet powyżej pół miliona złotych dla każdego z nich za stoczony pojedynek. Gamrot może zatem cenić się wysoko, a obecna sytuacja zmusza federację do zapłacenia za niego dużo, może nawet więcej niż jest de facto wart. Chodzi głównie o wizerunek, który takim ruchem KSW by sobie wyrobiło. Kibice mogą dzisiaj patrzeć na rozterki Gamera na zasadzie: pójdzie do UFC, bo tam jest lepiej. KSW pokazując swoją siłę i oferując kontrakt nie do odrzucenia zyskałaby u fanów szacunek – kibic postrzegałby polską federacę jako miejsce, w którym chce być każdy zawodnik. Nawet ten, który bardzo ambitnie patrzy na swoją karierę.
Gdybym miał dziś 22 lata i patrzył wtedy na tę sytuację, to odpowiedziałbym bez wahania: Mateusz, idź do UFC. Mam jednak trochę więcej i wiem, jak ważne jest przedsiębiorcze patrzenie na życie. Ile znaczy komfort psychiczny, że nie trzeba martwić się o przyszłość, ma się z czego wykarmić rodzinę, opłacić rachunki, spłacać kredyt czy leasing na samochód. Życie dorosłego człowieka nie zawsze jest pięknym snem i czasami trzeba robić coś, co się opłaca, a nie to, co jest spełnieniem marzeń. KSW pięknym snem Gamrota na pewno nie jest, ale też nie jest opcją złą, której ten nie wyrzuca kompletnie ze swojej głowy. Odpowiednie wynagrodzenie za to, co sprawdzone i znane, może marzenia zepchnąć na dalszy plan.
Ilu macie kolegów, którzy chodzą do pracy i narzekają w niedzielę popołudniu, że nie lubią tego robić? Mam wrażenie, że takich osób jest więcej niż tych, którzy uwielbiają swoje zajęcie i chodzą w podskokach do roboty z uśmiechem na ustach. Gamrot, który wielokrotnie mówił w wywiadach, że czuł się momentami niedoceniony przez swojego byłego już pracodawcę, podkreśla, że rodzina i jej byt są dla niego najważniejsze. Drogie przygotowania znacząco obciążają jego budżet, który nie był w ostatnich 2 latach regularnie zasilany wynagrodzeniem z walk. Gdyby ta sytuacja uległa zmianie i Gamer otrzymywałby dwa lub trzy pojedynki rocznie, czyli tyle, ile chce, otrzymałby znaczącą podwyżkę i utrzymałby sponsorów przy sobie, to coś czuję, że może byłaby szansa, aby jednak został. Byłby może trochę niespełnionym zawodnikiem, ale na pewno spokojnym o to, że jeszcze w czasie trwania kariery będzie mógł zabezpieczać swoją przyszłość i realizować się będąc bohaterem walk wieczoru w największej federacji MMA na Europie, co również wstydu nie przynosi.
Idąc nurtem młodzieńczym – Gamer, idź do UFC i walcz o swoje marzenia!
Idąc nurtem dorosłego człowieka – Gamer, idź tam, gdzie będziesz dobrze wynagradzany i zostaniesz panem sytuacji!
Mamed Khalidov, Michał Materla i wielu, naprawdę wielu zawodników KSW zostało w Polsce i przez lata walczyło pod brendem KSW za sporą kasę i dziś żyją sobie na bardzo wysokim poziomie. Borys Mańkowski 4 lata temu mówił mi w wywiadzie, że jego celem jest UFC, bo tam walczą najlepsi zawodnicy na świecie. Dziś nie jest nawet mistrzem KSW i jakoś nie widzę, aby smutał z tego powodu, ba, dzięki rozpoznawalności zdobytej w KSW zaraz będzie występował w programie telewizyjnym i rozdmuchał do astronomicznych rozmiarów swój kanał na Youtube, co jest źródłem dodatkowych przychodów. Da się jakoś to pogodzić? Da i wcale nie można mieć do niego o to pretensji. W pewnym momencie wybrał drogę, która jest inna niż pierwotnie zakładano, ale na pewno nie można powiedzieć, że to droga gorsza. Kierunek, którym do tej pory wszyscy bohaterowie gal KSW konsekwentnie podążali i robili to w pełni świadomie.