Do Polsat Boxing Night jeszcze ponad siedem tygodni, wszyscy pięściarze trenują w pocie czoła, by w trójmiejskiej Ergo Arenie pokazać się z możliwie jak najlepszej strony. Część medialna, w której każdy z bokserów odpowiadał na pytania dziennikarzy już za nami, teraz na wszystko trzeba sobie zapracować. Jedni budzą większe zainteresowanie żurnalistów, inni w spokoju przygotowują optymalna formę na swój pojedynek.
Mateusz Borek grzmiał od samego początku: – Udział Tomasza Adamka potrzebny jest w tym przedsięwzięciu, żeby pozostali pięściarze mieli okazję się przy nim wypromować. By mogli pokazać się podczas dużego bokserskiego wydarzenia i w przyszłości przejąć pałeczkę po Góralu i sprzedawać bilety podczas kolejnych tego typu eventów.
Nie chodziło oczywiście o pięściarskich żółtodziobów, którzy dopiero raczkują po bokserskiej ziemi, a zawodników, którzy będąc już na odpowiednim poziomie sportowym muszą zyskać popularność, aby stać się atrakcyjnym produktem nie tylko dla koneserów szermierki na pięści, ale i laików, którzy przeglądają internetowe nagłówki.
O ile zamysł Borka był oczywisty (sprzedać dobrze PBN VII), a ściągnięcie Adamka posunięciem, które miało mu to ułatwić, o tyle manewr ze zbudowaniem mocnego undercardu wszyscy bokserscy kibice odbierali jako warunek, dla którego ta gala utrzyma prestiż. Gdyby poza Adamkiem nie walczył żaden z naszych pięściarzy z kategorii junior ciężkiej, to Borek zorganizowałby wydarzenie z tylko jednym wartościowym pojedynkiem. Sam wielokrotnie na swoim profilu na Twitterze powtarzał, że model niemiecki w ogóle go nie interesuje.
Poza tym, że Adamek na pewno pomoże Masternakowi i Głowackiemu w wypłynięciu na promocyjnie jeszcze szersze wody, o tyle sportowo obaj panowie również mogą sporo zyskać. Skąd taka teza?
Pamiętam doskonale co działo się przed PBN VI, kiedy to Krzysztof Głowacki walczył z Oleksandrem Usykiem. Konferencje prasowe, spotkania z dziennikarzami, dni medialne, mnóstwo wywiadów. Zainteresowanie Głowackim było spore, sam pięściarz nieswojo czuł się w nowej dla siebie sytuacji. Negatywnie reagował też na to Fiodor Łapin, który na co dzień mediów unika jak ognia, a poza powiązanym z grupą promotorską Andrzeja Wasilewskiego portalem www.ringpolska.pl najchętniej w ogóle nie pokazywałby się przed kamerą. Teraz, gdy w main evencie walczy Adamek, wszystkie oczy skierowane są na niego. Głowacki z dziennikarzami rozmawia, ale już zdecydowanie rzadziej. Adamek promocję tego wydarzenia wziął na swoje barki, a Główka trenuje i koncentruje się tylko na tym pojedynku. Nic więcej go nie interesuje.
To samo dotyczy Mateusza Masternaka. Przed rokiem, gdy Master po kilkuletniej przerwie wrócił na ring w Polsce, media zaczęły się nim interesować. Mateusz udzielał wywiadów, wiele osób zastanawiało się w jakiej jest formie. Gdy w marcu był bohaterem gali w Dzierżeniowie, większość kibiców włączyła telewizor dopiero w momencie, gdy Masternak pojawił się między linami. Tym razem były mistrz Europy pokaże się szerokiej publiczności podczas dużej gali. Zobaczy go mnóstwo bokserskich ekspertów, a sam pięściarz skonfrontuje się w mocnym przeciwnikiem. Ciężaru psychicznego jednak nie będzie miał na swoich barkach, bo cała uwaga będzie ulokowana gdzie indziej. Master będzie miał „tylko” wyjść do ringu i zwyciężyć.
Parawanem ochraniającym przed dziennikarzami obu pięściarzy jest Tomasz Adamek, pod którego skrzydłami i Masternak, i Głowacki mają wyjść na inny poziom rozpoznawalności. Sytuacja to dla wszystkich o tyle komfortowa, gdyż Góral absolutnie nic sobie nie zrobi z tego, że wokół ringu podczas jego treningów będzie kilkudziesięciu dziennikarzy. Nie będzie stanowiło dla niego różnicy, że do Łomnicy przyjadą redaktorzy z całej Polski, którzy będą chcieli mu zrobić zdjęcie podczas spożywania posiłku. Góral tyle w boksie widział, tyle już doświadczył, że „polskie szaleństwo” nie zrobi na nim żadnego wrażenia. On po prostu skoncentruje się na swojej pracy i nie będzie mu przeszkadzało to, że na kilka chwil przed walką trzeba będzie stanąć przed kamerą i powiedzieć kilka słów. Podczas gdy nie wszyscy potrafią swoje obowiązki sportowe i niesportowe łączyć, Adamek wielokrotnie pokazał, że głowa z tytanu potrzebna jest nie tylko między linami. Również wtedy, gdy ktoś będzie chciał wejść do hotelowego pokoju, by zrobić zdjęcie, które będzie można podpisać kontrowersyjnym nagłówkiem dzień później w gazecie.
Manewr, który miał pomóc wypromować mniej rozpoznawalnych pięściarzy, pomoże również w spokoju przygotowywać im się do walki. Podczas gdy migawkę z treningu Adamka czy wzmiankę o nim w mediach społecznościowych można zobaczyć kilka razy dziennie, Masternaka i Głowackiego wiele nie ma. Patrząc na aspekt sportowy – to bardzo dobrze. Pod większą presją nie wszyscy potrafili się odnaleźć.
Na Adamku nie robi ona żadnego wrażenia.