Mam nadzieję, że to nieprawda i ten transfer wykolei się na ostatniej prostej. Że kluby się nie dogadają, zawodnik zmieni zdanie, pójdzie o kasę lub nastąpi tak zwany niewytłumaczalny zwrot akcji. Liczę na to, że Guliherme namyśli się i nie odejdzie do włoskiego Benevento.
Oczywiście nie dlatego, że kibicuję Legii lub chcę dalej Brazylijczyka oglądać na polskim boiskach – nie, w ogóle mnie on nie interesuje. Nie dlatego, że lubię patrzeć na jego boiskowe ruchy, podoba mi się jego kreatywność lub technika – nie tacy już w Polsce byli. Nie chcę po prostu utwierdzić się w przekonaniu, że czołowy zawodnik najlepszej drużyny w Polsce, który jest w kwiecie wieku, rok temu grał z Legią w Lidze Mistrzów w zamyśle i przekonaniu o sportowym rozwoju swojej piłkarskiej kariery zdecyduje się na przenosiny do czerwonej latarni włoskiej Serie A. Do drużyny, która po 16 rozegranych meczach ma na swoim koncie 1 punkt po golu zdobytym przez bramkarza w ostatniej akcji meczu.
Naturalną koleją rzeczy wydaje się, że wyróżniający się zawodnik w naszej lidze idzie do mocniejszego piłkarsku kraju i tam łapie się do średniego zespołu, by rozwinąć swoje umiejętności i tam wskoczyć na jeszcze wyższy poziom. Tak było całkiem niedawno z Karolem Linettym, który również zmienił Polskę na Włochy, mimo początkowych problemów teraz gra w miarę regularnie i cały czas się rozwija. Nie można powiedzieć, że Ekstraklasę przerastał, ale na pewno łapał się do grona tych piłkarzy, o których można było mówić dobrze. Wcześniej tą samą drogą poszedł chociażby Arek Milik, który po nieudanym początku w Niemczech poszedł do Holandii, gdzie błyszczał, a teraz reprezentuje barwy włoskiego Napoli. Tak samo wcześniej było z Robertem Lewandowskim, który przerastał swego czasu naszą ligę, został królem strzelców i poszedł do Borussii Dortmund. Początkowo nie szło mu rewelacyjnie, ale co było potem, wie każdy. Tego samego należy się spodziewać po Guilherme, który z racji drzemijącego w nim potencjału powinien zaczepić się przynajmniej do średniaka na zachodzie. Gdzie pójdzie? Do zespołu, który na 99% spadnie na koniec sezonu z ligi. Czemu tylko na 99%? Bo mamy dopiero połowę grudnia.
Czemu nie chciałbym, żeby tam odszedł? Wolę być przekonanym tylko prawie na pewno (celowe określenie), że jesteśmy słabi. Że nasza liga to jedna wielka piłkarska fikcja, w której wszystko dzieje się przypadkiem i na łapu capu. Chciałbym zasypiać z nadzieją, że może tylko mi się wydaje i znowu coś pomyliłem. Chciałbym móc wysłuchiwać cierpliwie argumentów sympatków naszej piłki, że idzie nam coraz lepiej, a tuz boisk Ekstraklasy mógłby zamienić Polskę na Hiszpanię i Niemcy i tam nie przepadłby z kretesem. Ale jeżeli Guilherme to mądry, ambitny i twardo stąpający po ziemi chłopak, a przyjmuję za pewnik, że tak właśnie jest, to on wie, co robi. Wie, że obecnie znajduje się na poziomie, z którego fajnie byłoby podskoczyć o krok wyżej. Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw, zestawiając plusy i minusy na białej kartce papieru, słuchając osób mu doradzających i życzących jak najlepiej, dochodzi do wniosku, że Benevento to będzie dla niego najlepszy ruch. Drużyna wycierająca dno tabeli po prawie połowie sezonu jest dla niego jakościowym skokiem na głębszą wodę.
Wiem – pogra pół roku i pójdzie dalej. Do Sampdorii, Atalanty, a może i Napoli lub Interu. A jak się ryzsypie po drodze? A jak się nie zaaklimatyzuje? A jak nie dogada się z trenerem? Bo że spadnie z Benevento, to prawie pewne. A jak powinie mu się noga w zespole, który traktowany jest przez średniaków mało poważnie? Tam też jest poziom wyższy niż u nas? Czy dosyć spora szansa na zdobycie kolejnego mistrzostwa i – iluzoryczna, bo iluzoryczna – ale szansa gry w Lidze Mistrzów to mniejsza motywacja niż jeżdżenie po klubach z drugiego sortu włoskiego futbolu? Czy mając z tyłu głowy te wszystkie logicznie brzmiące argumenty mimo wszystko dla Guilherme lepiej będzie pójść do Benevento?
Napisałem o Linettym, Miliku i Zielińskim, którym chyba już dziś śmiało można powiedzieć, że wyszło, choć wrzucanie ich do jednego worka jest bardzo niemiarodajne. Byli jednak też tacy zawodnicy jak Stilic, Furman, Wolski, Kosecki, Borysiuk i wielu, wielu innych. Wiecie co? Każdy z nich u nas błyszczał, nad niektórymi zachwycaliśmy się bez końca. I co? I nikt nie poradził sobie na peryferiach wielkiej piłki.
Najbardziej boję się tego, że Guilherme do nich dołączy, a polski kibic znowu dostanie z liścia w twarz.