Wprowadzanie się do domu, który przez ostatnie lata był opuszczony. Jest ładny, duży, przestronny, ze sporym ogrodem i słonecznym salonem. Nikt jednak w tym domu nie mieszkał od dłuższego czasu i przed wprowadzeniem się trzeba go wyremontować. Odświeżyć, pomalować, powymieniać i wyposażyć w najpotrzebniejszy sprzęt. Wydaje się, że to sytuacja niemalże idealna.

Zaczynacie remont. Weszła wasza ekipa, które po pierwszych pozytywnych przesłankach, dziś już tak optymistycznie nastawiona nie jest. Są dopiero od tygodnia w waszym nowym domu, ale widać już w tym momencie, że pracy będzie jednak trochę więcej. Poddasze przecieka, a ściany są wilgotne. Podłoga niby nadaje się do użytku, ale nie jest w najlepszym stanie i pewnie za chwilę będziecie musieli również ją wymienić. Brama garażowa się nie otwiera, a mechanizm, który za nią odpowiada, jest do wymiany, więc w zasadzie lepiej będzie, jeśli kupicie nową. Posacka na tarasie również nie domaga, chcąc zapraszać ludzi na grilla, na pewno musicie o to zadbać. Żeby zrobić to porządnie, trzeba zainwestować w ogród, który na pierwszy rzut oka wyglądał przyzwoicie, a urzekł was głównie jego rozmiar, a nie realny stan.

Oczywiście nie będę pisał dalej o tym domu, bo to tylko porównanie. Zachowując wszelkie proporcje i uruchamiając swoją wyobraźnie, każdy może jednak szukać pewnych analogii w historii, którą zajawiłem na początku tego artykułu oraz tego wszystkiego, co dzieje się w naszym reprezentacyjnym futbolu od wielu lat. Chciałbym, żeby to naprawdę wybrzmiało bardzo wyraźnie – od wielu, wielu lat. Nie w tych eliminacjach, nie w ciągu kadencji Michała Probierza, nie od czasu, gdy Robert Lewandowski skończył 35 lat i jasne się stało, że nie jest już w tak kapitalnej formie, jak kiedyś. Polska piłka od bardzo dawna przypomina degrengoladę. Jesteśmy pod każdym względem fatalni i nie zmienia tego nic. Nowy trener czy nowi piłkarze oczywiście w jakiś sposób próbują to maskować i dawać nadzieję: „w takiej konfiguracji nam nie poszło, ale wyciągniemy wnioski z błędów i wiemy nad czym pracować”. Nie, my już to słyszeliśmy milion razy. My już popełniliśmy wszystkie możliwe błędy i zrobiliśmy wszystko źle, więc nie chcemy tego słuchać. Chcemy efektów, rezultatów, chcemy lepszej gry i poprawy. Chcemy do tego naszego domu się po prostu wprowadzić i nie musieć martwić się, że będzie kapało lub zaraz zawali nam się strop w sypialni na głowę, bo ktoś to zrobił na „odwal się”. Chcemy mieć w końcu to, o czym wszyscy marzą – dobrze grającą drużynę, która będzie naszą dumą. Ekipę ludzi, którzy wyjdą na boisko i za każdym razem pokażą, że należy im się uwaga kibiców oraz trzymanie kciuków za to, żebyśmy wygrywali kolejne spotkania.

My od wielu lat pudrujemy. Maskujemy niedoskonałości. Staramy się szukać pozytywów i rozmawiać na tematy błahe – kto wystąpi na prawej obronie i jaka formacja będzie bardziej istotna. Jasne – maniacy taktyczni w tym momencie się zagotowali, bo to przecież nie są pierdoły, ale z mojej perspektywy, zwykłego kibica, to naprawdę nie ma znaczenia. Ja chciałbym, żebyśmy nasz kraj reprezentowali tacy goście, jak nasi szczypiorniści w 2007 i 2009 roku – waleczni, ambitni, zadziorni i z charakterem. Z charyzmą i jajami na boisku. W chęcią powalczenia o zwycięstwa na boisku i dojrzałością poza murawą, którą będą w stanie pokazać podczas rozmowy z dziennikarzami, których nie będą unikać. Ja nie chciałbym, aby w naszej najważniejszej drużynie narodowej był ktoś, kto jest takim, wiecie, lamusem. Takim schowanym za kolegą zgarbionym i wycofanym słabiakiem, który nie potrafi się odezwać, nie potrafi się uśmiechnąć i nie ma odwagi, aby wyjść do mediów i wytłumaczyć przegranie meczu z Finlandią. Ja w tym momencie nie widzę ani jednej osoby w naszej reprezentacji, którą dażyłbym sympatią. Z którą chciałbym się spotkać i pogadać. Od której chciałbym dostać koszulkę z autografem. Nie ma ani jednej persony, która może udzielić ciekawego wywiadu lub zrobić coś, co mi zaimponuje. Nie mamy w drużynie narodowej kogoś, kogo przeciętny Kowalski lubi i z kim chce się utożsamiać. Trzymać kciuki za dobrą postawę podczas meczu kogoś, kto jest – no właśnie – jaki? Bezpłciowy, bezbarwny i… bez jaj?

Dom był przenośnią, bo osoba, która wprowadziłaby się do tej posiadłości musiałaby cały czas coś dłubać, grzebać, naprawiać i poprawiać. I w pewnym momencie doszłaby do wniosku, że to wszystko powoduje, że jest więcej nerwów, kosztów i dodatkowej pracy niż w przypadku zbudowania kompletnie nowej chałupy. Można chcieć etapami, raz za razem, co chwilę coś zalepiać, a można dojść do wniosku, że nic z tego nie będzie, zniszczyć zgniłe ściany i próbować postawić nowy dom, na nowych fundamentach. I z naszą kadrą tak właśnie jest – nie ma niczego wartościowego w tej drużynie. Niczego. Nie ma jakości piłkarskiej, nie ma atmosfery, ambicji, charakteru, lojalności i szczerości. Nie ma taktyki, schematów, brakuje nam błysku i sprytu. W skrócie: żeby było dobrze, trzeba robić wszystko odwrotnie, wszystko inaczej. Zaorać to co mamy jak najszybciej i dać sobie czas. Od początku przepracować każdy z elementów w taki sposób, aby coś zbudować, coś stworzyć. Wiara w to, że mamy dobre podstawy i wystarczy nad tym delikatnie popracować eliminując błędy nic nie da. Nic nie zmieni, bo za każdym razem będą wracały do nas myśli, że trzeba było od samego początku postawić na zbudowanie domu, a nie ciągłe reperowanie tego, który tylko na pozór wyglądał bardzo przyzwoicie.

Co należy teraz zrobić? Podziękować za grę w reprezentacji każdemu, kto do gry w naszej drużynie się nie nadaje. Kto nic nie wnosi. Kto niby jest w miarę przyzwoity, ale doskonale wiemy, że nigdy nie będzie gościem, z którego będziemy dumni. Rozstańmy się z wszystkimi lamusami – dajmy sobie spokój z chłopcami, którzy nigdy w życiu niczego nie potrafią załatwić. Którzy nie umieją się wypowiedzieć, opowiedzieć za każdą ze stron podczas konfliktu, nie są w stanie brać na siebie odpowiedzialności ani mentalnie dźwigać trudnych tematów. Pokażmy drzwi wyjściowe każdemu, kto nie przykłada się w stu procentach do pracy i dla którego gra w reprezentacji narodowej nie jest spełnieniem marzeń. Dajmy sobie spokój z ludźmi, którzy mają już swoje lata i po prostu tylko są w tej reprezentacji – jeżeli nic nie wnieśli do kadry przez tyle lat, to na pewno dalej będzie tak samo – niby czemu mieliby nagle pokazać w niej coś ekstra, skoro zawsze byli przystawką do reszty chłopaków?

Postawmy na młodzież. Postawmy na charakternych i zadziornych chłopaków. Ludzi, którzy przed meczem nie mogą spać z podekscytowania przed wyjściem w biało-czerwonej koszulce na boisko. Postawmy na niegrzecznych chłopaków, którzy pójdą za resztą w ogień i nie boją się konsekwencji. Którzy jak Tomasz Hajto skoczą do gardła rywalowi na boisku lub jak Roman Kosecki – powiedzą w wywiadzie co myślą i nie będą przejmować się tym, że ktoś ich obrazi. Matko, wywalmy na śmieci wszystkich „fajnych chłopaków”, bo z takimi ludźmi nie da się nigdy niczego wygrać. Postawmy na ludzi, którzy będą tyrać na wynik i na drużynę. Dla których spełnieniem marzeń jest wewnętrzne spełnienie po każdym meczu, że więcej dać z siebie się nie dało. Bez względu na wynik będą z siebie zadowoleni, bo przekroczyli swoje możliwości walcząc o dobro reprezentacji.

Panie Prezesie Kulesza, niech zatrudni Pan selekcjonera, który nie jest gburem. Który jest optymistycznie nastawionym pracusiem, z którym można się dogadać. Który nie będzie nas oszukiwał, będzie chciał rozmawiać i który dogada się z piłkarzami. Niech ten gość zna polskich zawodników, niech pamięta ich za czasów młodzieżowych i niech wie, jakie charaktery są potrzebne w tej drużynie, żeby to wszystko miało sens. Niech postawi Pan na młodych chłopaków, którzy teraz są jeszcze mniej znani, ale mają wszystko, abyśmy za jakiś czas ich polubili. Takich, którym będzie chciało się kibicować i trzymać za nich kciuki. Jeśli od kilku lat mamy w drużynie obrażonych i bezcharakterych lamusów, którzy nie potrafią grać w piłkę, to chciałbym, żeby dzisiaj reprezentowali nas na arenie międzynarodowej super goście, którzy w tę piłkę nie potrafią grać. Skoro w każdej konfiguracji przegrywamy i jest słabo, to niech chociaż jest miło. A jak!

Czasami projekt trzeba zaorać i rozpocząć od początku. Zaakceptować to, że na starcie nie będzie łatwo, będą problemy, kłopoty i porażki. I wiecie co? My i tak przegrywamy. My i tak jesteśmy słabi i nasza kadra regularnie przynosi nam wstyd. Więc co za różnica, czy my będziemy się czarować i próbować coś naprawić, czy już teraz postawimy sprawę jasno, że nic z tego nie będzie i chcemy budować coś na przyszłość. Czy my naprawdę tak bardzo mocno ryzykujemy wywracając teraz stolik do góry nogami i chcąc zrobić rewolucję? Zaczniemy przegrywać z jeszcze słabszymi drużynami niż Finlandia, Mołdawia, Słowacja czy Czechy? A skoro wiemy, że dużo niżej upaść się nie da, to może warto zaryzykować i zacząć budować coś z myślą o przyszłości? W oparciu o ludzi, którzy na pewno zrobią wszystko, żebyśmy regularnie nie musieli być pośmiewiskiem na całą Europę.

Jesteśmy fatalni pod każdym względem. Nie ma przed nami przyszłości i w obecnej sytuacji dalszy remont domu nie ma sensu. Zburzmy ściany, zacznijmy od nowa. Zatrudnijmy do remontu ekipę, która przychodzi punktualnie do pracy, nie chleje i nie wychodzi co kwadrans z pracy na papierosa.

KOMENTARZE