Najlepsze sportowe widowiska w Trójmieście można zobaczyć za darmo.

 

Albo za pół darmo. Domyślam się, że nie tylko w Gdańsku, Sopocie i Gdyni, ale wszędzie. Ja odnoszę się do Trójmiasta, bo to moje podwórko. Je znam najlepiej. Śledzę z bliska to co tu się dzieje już od prawie pięciu lat.

Domyślam się, że w tytułowym przeświadczeniu nie jestem odosobniony.

Ktoś powie: no ale jak to? A Lechia? A siatkówka? A (tutaj wpisz nazwę dowolnej drużyny, na mecz której trzeba zapłacić za bilet) ?

Byś może mój punkt widzenia jest spaczony. Na pewno jest. Oglądam sport „zawodowo”. Co to oznacza? Że jestem na meczach wszystkiego. Każdej dyscypliny. Na każdym stopniu rozgrywek. Hurtowo.

No bo policzmy. Ile spotkań rocznie ogląda dziennikarz sportowy „od wszystkiego” ? (tak, tak, niektórzy myślą, że jeśli od wszystkiego, to nie nadaje się do niczego, ale spoko – wydaje mi się, że coś tam jednak wiem…).

 

A więc:
-piłka nożna: 40

-koszykówka: 50
-piłka ręczna: 40

-siatkówka: 40

-rugby:  25

-futbol amerykański: 15

-żużel: 10

itd., etc…

 

Wszystko na żywo. Tak to wygląda szacunkowo w moim przypadku. Do tego dochodzą jeszcze sparingi, turnieje, zawody. Od reprezentacji narodowych przez zespoły młodzieżowe po drużyny szkolne, od Ekstraklasy do lig półamatorskich. Nie wszystkie mecze oglądam od pierwszej do ostatniej sekundy, ale trochę tego jest. Do czego zmierzam? Przy takim „przemiale”, naprawdę nie łatwo przykuć moją uwagę. Siłą rzeczy niektóre dyscypliny interesują mnie bardziej, inne mniej, niektóre w ogóle. Czego szukam ? Co mnie nie nudzi? Walka. Zaangażowanie. Pasja. A te znajduję w dyscyplinach, na których za bilety nie płaci się nic, albo prawie nic.

Są dyscypliny, w których „przejście koło meczu” wiąże się z fizycznym bólem. Jeśli nie dasz z siebie wszystkiego, najnormalniej w świecie dostaniesz w pierdol. Tam słowo „walka” nabiera znaczenia dosłownego. Nie jest sloganem, pustym, niewiele znaczącym słowem. Gdzie widok krwawiącego zawodnika to normalka. Nie widziałem chyba nigdy rugbysty, piłkarza ręcznego czy hokeisty przechodzącego obok meczu. Czy widziałem w innych dyscyplinach? Widzę cały czas…

Do tego dochodzą inne kwestie, ale o nich może kiedy indziej. Oczywiście nie można generalizować, ale każda dyscyplina jest inna i ma swoją specyfikę. Inni są również sportowcy. Rozmawiam z nimi codziennie. Z mikrofonem w ręku i kamerą za plecami, ale też mniej formalnie, prywatnie, towarzysko, nie tylko o sporcie, chociaż on jest i zawsze będzie głównym tematem tych rozmów. Wiem, z jakimi na co dzień borykają się problemami, jak ciężko bywa z kasą w ich dyscyplinach, czym jest dla nich sport, jakimi są ludźmi. Wielu z Was by się zdziwiło…

Weźmy na przykład najbliższy weekend. Ja osobiście wolę iść na mecz I ligi piłki ręcznej i zobaczyć jak SMS ZPRP Gdańsk gra z Sokołem Kościerzyna ( najbliższa sobota, godzina 16) niż obejrzeć mecz „na szczycie” PlusLigi. Naprawdę…

 

KOMENTARZE