Wiemy już, w którym miejscu jest, wiemy, jak daleko brakuje mu do najlepszych. W konfrontacji z solidnym średniakiem Artur Szpilka wypadł blado, wydaje się, że światowa czołówka odjechała na dobre. Dopiero 30 wiosen na karku daje jednak sporo do myślenia – przecież ładnych kilka lat boksowania jeszcze przed Polakiem. Pytanie, jakie są priorytety na najlepsze lata kariery…
Prawdę mówiąc to nasłuchiwałem wieści z obozu Szpilki w sobotę wieczorem, maksymalnie w niedzielę przed obiadem. „Kończę z boksem” wydawało mi się być tylko kwestią czasu – patrząc na to wszystko z dystansem można dziś w ciemno postawić sporą kasę na to, że Szpilka nie będzie łokciami rozpychał się wśród najlepszych na świecie. Artur jednak kariery skończyć nie chce, zadeklarował podczas burzliwej rozmowy na Twitterze, że boks to całe jego życie. Jeżeli wierzyć temu, co Szpilka napisał, hejterzy dłużej będą się z nim męczyć. Dłużej będą czekali, aż były rywal Deontaya Wildera po raz kolejny dostanie lanie.
To powoduje, że… Szpilka w dalszym ciągu jest bardzo atrakcyjnym „towarem” na rynku. Ma hejterów, czyli budzi zainteresowanie, za którym idą pieniądze. Pod koniec poprzedniego akapitu padło również nazwisko pięściarza, z którym jakiś czas temu Szpilka stanął w ringu. Chodzi o Wildera, który mimo wszystko daje sporo do myślenia – ten Szpila to coś w życiu jednak widział. Patrząc na miernotę w polskim boksie i „sukcesy” naszych w ostatnich latach, śmiało możemy powiedzieć, że od tamtego czasu mało było, jeżeli w ogóle, walk, które budziły aż tak wielkie emocje i miały taki ciężar gatunkowy, jak ta Szpilki o pas mistrzowski w kategorii ciężkiej.
Szpilka może przebierać w ofertach. Może sobie wymyśleć, z kim i kiedy chce walczyć. Może skrzyżować pięści z Krzysztofem Włodarczykiem – pytanie, po co? Może w końcu zakończyć śmieszną historyjkę z Krzysztofem Zimnochem, ale – znowu – po co? Jaki jest sens takich walk, poza oczywiście jednorazowym zastrzykiem gotówki? Co one powiedzą i komu co udowodnią? Po co mają się odbyć takie pojedynki, skoro amerykański i brytyjski rynek nawet może nie zauważyć, że jakichś tam dwóch pięściarzy bije się o skrzynkę gruszek, by załatwić swoje prywatne niesnaski?
Szpilka może zrobić sobie wolne i dwa lata. Odpocząć, przemyśleć, potrenować w spokoju i przygotować się do kolejnych walk. Może? Jasne, że tak. Wtedy jednak nikt nie zainteresuje się już jego osobą. Nie będzie już tak gorącym nazwiskiem, jakim jest obecnie, nie będzie budził tak skrajnych emocji. Czy wtedy wróci do walk z najlepszymi na świecie? Osobiście w to nie wierzę, nie daję wiary w to, że kiedykolwiek Szpilka będzie miał szansę wygrać z kimkolwiek z TOP5 wagi ciężkiej. Jeżeli poziom nie obniży się diametralnie, to Szpilka może wygrywać w Polsce. Może zdobyć tytuł mistrza Europy. Może dawać emocje i naprawdę fajne walki. Na pewnym poziomie niestety utknie, będzie padał na deski i przegrywał. Jego cztery przegrane walki, za każdym razem ciekawie się zapowiadające, zawsze kończyły się podobnie – wyraźną przegraną przed czasem.
Nie wiem, czy to co zaraz napiszę ma sens. Nie wiem, czy to się kiedykolwiek wydarzy, prawdę powiedziawszy wątpię. Skoro jednak tak kiedyś powiedział Andrzej Gmitruk, kilka chwil po tym, gdy zaczął współpracę z Arturem Szpilką, to może faktycznie coś w tym jest. Jest szansa na to, że Szpilka będzie bił się o wielkie rzeczy, rywalizował o mistrzowskie tytuły. Żeby tak się jednak stało, musi zmienić kategorie wagową. Tak, musi kolejne walki toczyć w kategorii junior ciężkiej.
To moim zdaniem warunek, jeżeli Szpilka marzy o sukcesach. Jeżeli chce bardzo dobrze zarabiać – musi pozostać w kategorii ciężkiej. Jeżeli chce budzić ogromne emocje i mierzyć się z rywalami o głośnych nazwiskach – powinien zostać w kategorii ciężkiej. Jeżeli jednak chce zdobyć upragniony tytuł mistrza świata, to musi zejść do kategorii cruiser.
Najlepszy w karierze Szpilka, ten z pojedynków z Wilderem i Adamkiem ważył około 102 kilogramów. Był wtedy szybki, znakomicie poruszał się na nogach. Jest mańkutem, który znakomicie potrafił wykorzystać atut mocniejszej lewej ręki. Był młody, mało doświadczony, a potrafił ograć starego lisa Górala i napsuć krwi przez osiem rund mistrzowi świata, którego nikt do tej pory nie pokonał. To pokazuje, jakie są atuty Szpilki. Atuty, z których w ostatnim czasie Polak zupełnie zrezygnował.
Wiem, że to nie jest fajne – zbijanie wagi to katorga dla sportowców. Widziałem naprawdę wiele razy, jak bokserzy czy zawodnicy MMA katują się redukcją kilogramów. I wiecie co? Zdecydowana większość mimo wycieńczenia dzień przed daje sobie później radę. Nie prowadziłem oczywiście nigdy takich statystyk, ale spora część z nich później swoje walki wygrywa.
Czasami odnoszę wrażenie, że pięściarze kategorii ciężkiej są jak właściciele Harleya. Są posiadaczami kultowej maszyny i z pogardą patrzą na tych, którzy jeżdżą zwykłymi motocyklami. Ciężcy mogą zawsze zjeść, są duzi i silni. Z lekką beką patrzą na tych, którzy wcinają suchego kurczaka z marchewką i głodzą się dwa tygodnie przed walką. Oni jednak wiedzą, co ich czeka, są przeświadczeni o tym, że to jedyny warunek, aby w sporcie osiągnąć sukces. Uwierzcie mi, że Gassijew czy Usyk również sporo zbijali, również nie przychodziło im to łatwo. Nauczyli się jednak w taki sposób cierpieć, aby potem maksymalnie wykorzystać swoje warunki z walce z mniejszymi i gorszymi od siebie.
Wiem, że to generuje mniejsze przychody. World Boxing Super Series, czyli mega prestiżowy turniej w kategorii junior ciężkiej, zagwarantował zwycięzcy za stoczenie trzech pojedynków mniejsze pieniądze, niż Szpilka dostał za walkę z Wilderem. Wynagrodzenie Głowackiego czy Włodarczyka za jeden pojedynek? Obawiam się, że Artur, cytując Andrzeja Wasilewskiego, za tyle nie wstaje nawet z łóżka.
Jeżeli Szpilka faktycznie chce sukcesów. Chce prestiżu, szacunku wśród wszystkich kibiców boksu, chce przejść do historii szermierki na pięści w naszym kraju, to może spróbować – co na tym straci? Może zejdzie do cruiser i będzie przegrywał? Kto wie. Jeżeli się na to nie zdecyduje, to będzie walczył – raz drugi, drugi, trzeci, będzie podnosił swoją poprzeczkę wyżej i wyżej. My będziemy mieli ciekwego pięściarza z nie najgorszym CV, który do pewnego momentu będzie dawał nam po raz kolejny nadzieję, że da radę i poradzi się z kimś z kopytem schowanym w rękawicy…
Nie wiem, czy spróbuje. Nie wiem, czy da radę i czy jego organizm będzie w stanie aż tak bardzo zmienić nawyki żywieniowe, a sam Artur podejmie się wyzwania i schudnie aż 19 kilogramów względem swojego ostatniego pojedynku. Na co go stać w kategorii ciężkiej, już jednak wiemy. Wiemy również, że na ten moment wśród Wildera, Fury’ego, Joshuy i jeszcze kilkunastu innych nie ma czego szukać.