Całkiem przypadkiem ułożyło się to wszystko w ten sposób, że Jan Błachowicz 10 grudnia może zostać mistrzem UFC. Jiri Prohazka, dotychczasowy mistrz, zwakował pas po tym, jak nabawił się poważnej kontuzji. Glover Teixeira, pretendent, nie chciał rywalizować z innym rywalem, więc postanowił zrezygnować z tego pojedynku.

Przeczytałem tę informację wczoraj wieczorem i zmaurowało mnie. Dostrzegam bowiem dwa absurdy:

1. mistrz doznaje kontuzji i od razu decyduje sie na zwakowanie pasa (znacie taki przypadek?)

2. pretendent ma szansę wywalczyć pas, który przed momentem stracił, ale nie chce mierzyć się z innym przeciwnikiem (czy ktoś tak kiedyś zrobił?)

Dziwne, prawda? Nikt takiego scenariusza nie był w stanie przewidzieć, ale to jest właśnie sport – często mamy do czynienia z sytuacjami, których nikt nie byłby w stanie wyreżyserować. Korzystając jednak z sytuacji, że to do nas, Polaków, tym razem uśmiechnął się los, należy zauważyć, że po wygraniu piekielnie trudnej walki z Magomedem Ankalaevem, Błachowicz może mieć łatwiej niż zwykle, by chwilę popanować na tronie dywizji półciężkiej.

Skąd taka teza?

Jeszcze jakiś czas temu panującym mistrzem w kategorii do 93 kilogramów był Jon Jones, który wybierał sobie rywali i nie do końca chciał dopuścić do siebie nokautującego wszystkich na swojej drodze Błachowicza. Z czasem pas został zwakowany, z czego Polak w pełni skorzystał i zmiótł z powierzchni ziemi Dominicka Reyesa. W moim odczuciu Dana White nie był do końca zadowolony z tego, to Polak dzierży pas, więc chcąc jeszcze bardziej zbudować jedną ze swoich gwiazd, Israela Adesanyę, postanowił skonfrontować go z naszym czempionem. Wygrał Błachowicz, więc trzeba było szukać kolejnego pretendenta. Teixeira dosyć niespodziewanie wygrał ten bój, a pas po chwili stracił. Dziś tytuł znowu czeka na zawodnika, który będzie miał go w swoim posiadaniu.

https://twitter.com/UFCEurope/status/1595761651738988544?s=20&t=krWBRwDh2i8EfeD8_uA8qw

Od 2011 roku Jones miał pas na wyłączność poza wyjątkami, gdy zostawał mu on odbierany z powodów pozasportowych. Od kiedy świadomie zwakował tytuł, w sierpniu 2020 roku, mistrzów było już czterech i tylko raz udało się go obronić. Gdy patrzymy na czołówkę kategorii półciężkiej UFC:

– Teixeira – ma już 43 lata i niewątpliwie zbliża się do końca swojej kariery

– Prochazka – ma problemy zdrowotne i nie wiadomo, kiedy wróci do pełni zdrowia oraz formy

– Ankalaev – mocny rywal po 9 zwycięstwach z rzędu

– Rakic – przegrał z Błachowiczem, dalej leczy poważną kontuzje, dopiero w kwietniu ma wrócić do treningów

– Smith – najważniejsze swoje walki w ostatnim czasie przegrał (Ankalaev, Teixeira, Rakic, Jones)

– Hill – po pokonaniu Smitha może liczyć się wśród najlepszych na świecie

– Krylov – 6 ostatnich walk to 3 porażki – chwilę mu zajmie, zanim wskoczy do ścisłej czołówki

Jest kilku prospektów. Jest kilku zawodników, którzy przy dobrych wiatrach mogą dokopać się do czołówki i próbować zabrać pas mistrzowski. Na ten moment, poza najbliższym rywalem Janka oraz starciem mistrzowskim, które wczoraj wypadło, brakuje żelaznych i mocnych pretendentów. Wśród zawodników z czołowej piętnastki nie ma mocnych postaci, które z różnych, często nawet pozasportowych przyczyn, mogą mieć specjalne względy u sterników UFC. Błachowicz, który musiał przez długi czas udowadniać swoją wartość i pokonywać kolejne przeszkody, by dobić się do pasa mistrzowskiego, tym razem może mieć łatwiej. Jako były i aktualny mistrz, pogromca Adesanyi oraz niedawny postrach Jonesa, może być jedną z największych gwiazd w dywizji i to na niego Dana White będzie stawiać.

Błachowicz w moim odczuciu stracił w ostatnim czasie trochę iskry. Bardzo słabo wypadł w starciu z Gloverem, nie pokazał się w moim odczuciu bardzo dobrze z konfrontacji z Rakicem, ale wygrał przez kontuzję, bo taki jest ten sport. Teraz znowu trochę fortuna się do niego odwróciła, mimo że w UFC do tej pory częściej mu zabierała. I mimo że nie jest moim zdaniem faworytem w walce z Ankalaevem, może bardzo szybko dojść do momentu, w którym to on będzie rozdawał karty. Ci teoretycznie lepsi od niego zawodnicy są na ten moment poza obiegiem, największe gwiazdy, jak Jones i Adesanya, na pewno nie będę miały się na nim wybić. Nowych jeszcze nie ma, a przynajmniej nie ma na ten moment takiego, który byłby realnym zagrożeniem. To co, zwycięstwo w szalenie trudnej walce otworzy złoty, ostatni etap w karierze Błachowicza? Triumf zapewni mu to, na co kiedyś ciężko pracował i łatwiej bedzie mu się na szczycie utrzymać?

Jeżeli los czasami zabiera i na to narzekamy, to trzeba uczciwie przyznać, że tym razem dał Jankowi coś, czego nikt nie oczekiwał i trzeba to bardzo docenić. Mam wrażenie, że to moment, w którym Błachowicz może bardzo dużo zyskać, ale i bardzo dużo stracić. Zwycięstwo może zapewnić mu fajnę końcówkę kariery z pasem na biodrach, którego utrzymanie może nie być wcale aż tak bardzo trudne. Porażka spowoduje, że po raz kolejny na szczyt Polak może nie zdążyć się już wdrapać.

 

KOMENTARZE