Teoretycznie są rywalami. I Główka i Diablo ważą przecież tyle samo i ich zawodowe plany można układać niemalże identycznie. Obaj są już na tyle dojrzałymi pięściarzami, że interesować mają prawo ich tylko mistrzowskie pojedynki. Obaj zgodnie podkreślają, że przyjaźń jest ważniejsza niż sportowe porachunki i nigdy na przeciw siebie w ringu nie staną. – Bo na świecie jest tylu znakomitych zawodników, że my nie mamy potrzeby walczyć między sobą – skwitował w swoim stylu Krzysztof Głowacki, który za niespełna dwa miesiące broni tytułu mistrza świata. Jednym ze sparingpartnerów obecnego mistrza świata będzie Krzysztof Włodarczyk, który również celuje w pas mistrzowski. Jedna grupa, jeden trener i dwóch mistrzów świata w jednej kategorii? Czemu nie?

Podczas gdy Diablo rozpoczynał swoją zawodową karierę, jego o pięć lat młodszy kolega z Wałcza miał niespełna 14 lat. Między zabawą w berka z kolegami, a grą w zbijaka Główka zaczynał bokserskie treningi. Czy będzie zawodowym pięściarzem? Takie są przecież marzenia każdego chłopaka, który po raz pierwszy w życiu zakłada rękawice bokserskie. Główka ciężko trenował, by 3 lata później zdobyć tytuł młodzieżowego mistrza Polski w boksie amatorskim. Następnie tytuł bronił dwukrotnie, lecz marzeniami był gdzieś dalej, w profesjonalnym boksie. Gdzie Darek Michalczewski byl mistrzem świata, Andrzej Gołota pretendował na bokserski szczyt, a Krzysztof Włodarczyk coraz śmielej zgłaszał się do po tytuł najlepszego pięściarza na świecie. I to właśnie Diablo był dla Głowackiego wzorcem. Bo mieszkał w Polsce i w kraju rozwijał swoją karierę. Miał polską mentalność i mieszkał w Warszawie. Można było zobaczyć go na treningu, porozmawiać, posłuchać jego rad. Czerpać inspirację z kogoś, kto ma papiery na mistrza świata w wadze cruiser.

I Włodarczyk wkrótce mistrzem świata został. Pokonał w listopadzie 2006 roku niejednogłośnie na punkty Steve Cunninghama i wskoczył na bokserski tron. W wieku 25 lat osiagnął to, co nie udało się wielu pięściarzom na świecie. Obok Tomka Adamka, to właśnie Włodarczyk wydawał się być naszym najcenniejszym towarem eksportowym, którego nazwisko coraz częściej przewijało się w kontekście wielkich bokerskich wojen za oceanem. Diablo szybko pas stracił, bo przegrał pojedynek z…Cunninghamem. W czasie, gdy przygotowywał się do drugiego w życiu starcia o tytuł mistrza świata z Włochem Giacobbe Fragomenim, Główka debiutował na zawodowym ringu. Efekt? Wygrana na punkty po sześciorundowym boju z Mariuszem Radziszewskim.

Dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Głowacki jest mistrzem świata i już za dwa miesiące w Gdańsku po raz drugi broni tytułu w walce z Aleksandrem Usykiem. Włodarczyk natomiast po dłuższej przerwie i utracie tytułu mistrzowskiego dwukrotnie walczył w Polsce, ale myślami jest już dużo dalej, kto wie, być może w walce o pas. Jak twierdzi menadżer mistrza świata WBC wagi junior ciężkiej Tonny’ego Bellewa – Eddie Hearn, Włodarczyk jest jednym z trzech kandydatów do walki o pas, która odbędzie się 15 października w Liverpoolu. Poza Diablo pod uwagę są również brani Mairis Briedis z Łotwy i Amerykanin BJ Flores.

I jeśli Diablo chce jeszcze w wadze junior ciężkiej zaistnieć, to musi zrobić wszystko, by do tego pojedynku w październiku doszło. Krzysiu jest dojrzałym i doświadczonym pięściarzem, który już dwukrotnie był mistrzem świata. Zdobywając pas po raz trzeci może zostać nieśmiertelnym wojownikiem, którego Polska od dawna nie miała. Głowacki natomiast, jako wciąż młody bokser dzięki wygranej w Gdańsku może coraz wygodniej układać karierę pod siebie samego. Bo mistrz to ten, do którego trzeba się dostosować. Mistrza pokonać na jego terenie jest niezwykle trudno.

Kiedy Krzysztof Włodarczyk po raz pierwszy zdobywał tytuł mistrza świata, mistrzem był już Tomasz Adamek. Teraz spełniając swoje wielkie marzenie, jakim jest powrót na szczyt, może dołączyć do Główki i do spółki z nim rozdawać karty na zapleczu królewskiej dywizji. Tego jeszcze polski boks nie doświadczył. Dwóch mistrzów świata spod skrzydeł jednego trenera, z jednej grupy to ewenement na skalę światową. Zróbcie to Panowie. Byśmy 2016 rok kończyli w szampańskich nastrojach.

 

 

FOTO: knockout.pl

KOMENTARZE