29 kwietnia 2017 roku. Kto wie, być może przełom jeśli chodzi o dominację w światowym boksie. O czym mowa? O zmieniających się trendach w szermierce na pięści, dzięki którym coraz wyżej cenione są usługi Brytyjczyków. Amerykanie, którzy jeszcze niedawno na wyłączność dominowali w światowym boksie, dziś stają przed problemem, którego jeszcze kilkanaście lat temu nie mieli. Potrzebują człowieka, który promocyjnie pociągnie ich cały zawodowy boks za uszy.
Gdybyśmy cofnęli się do czasów, w których królewska kategoria miała się najlepiej, czyli w latach 90 XX i w pierwszej dekadzie XXI wieku, to zdecydowana większość tych pięściarzy, którzy zapełniali hale i przyciągali przed telewizory walki toczyła w Stanach. Nawet Lennox Lewis, czyli pięściarz wybitny i legenda boksu, mimo tego że urodził się w Londynie, to od 1994 roku w swojej ojczyźnie stoczył tylko jeden pojedynek. Do ringu w USA wychodził natomiast aż 15-krotnie. Sam Lewis w 1992 roku został mistrzem świata, dzięki czemu stał się pierwszym Brytyjczykiem w XX wieku, któremu na biodrach zawieszono pas czempiona w wadze ciężkiej. To dużo mówi o tym, jaki był układ sił w światowym boksie 25 lat temu.
Nie tylko Lewis walczył w Stanach. Postanowiłem sprawdzić, gdzie swoje pojedynki toczyli najwybitniejsi bokserzy ostatnich trzech dekad. Mistrzów w tym czasie pojawiło się wielu, ale nazwisk, które za kilkadziesiąt lat będą wspominane przez kibiców, zaledwie kilka.
- Bernard Hopkins – 65 walk, 62 w USA, 0 w Wielkiej Brytanii
- Oscar de la Hoya – 45 walk, wszystkie w USA
- Manny Pacquiao – 67 walk, 26 walk w USA (od 2001 roku – 25/32) 0 w Wielkiej Brytanii
- Evander Holyfield – 56 walk, 51 w USA, 0 w Wielkiej Brytanii
- Mike Tyson – 56 walk, 50 w USA, 2 w Wielkiej Brytanii
- Floyd Mayweather JR, 49 walk, wszystkie w USA
- Roy Jones JR – 73 walki, 66 w USA, 0 w Wielkiej Brytanii
Był taki pięściarz, który nigdy nie zaznał porażki. Nazywał się Joe Calzaghe i pochodził z Walii. Łącznie stoczył 46 walk, z czego z pierwszych 44 aż 42 w Wielkiej Brytanii. Ostatnie dwie jednak – z Bernardem Hopkinsem i Royem Jonesem JR już w USA. Powód? By być uznanym i powszechnie cenionym pieściarzem MUSIAŁ zaznaczyć swoją obecność na amerykańskim rynku. W innym wypadku byłby postrzegany za co najwyżej przeciętnego gościa, który bał się walczyć w USA.
A ten, który nigdy w Stanach nie walczył, czyli Dariusz Michalczewski, w dalszym ciągu przez wielu uważany jest za niezbyt poważnego pięściarza. Który swoje triumfy święcił, ale tylko w Niemczech. Patrząc wtedy – w co najwyżej bokserskiej drugiej lidze.
Gołota-Bowe, Holyfield-Tyson, Lewis-Tyson, Lewis-Kliczko, de la Hoya-Hopkins, Mayweather-de la Hoya. Wspólny mianownik tych pojedynków? Znowu – Stany Zjednoczone.
Chwila, chwila – już czuję wasz hejt, że nie wspomniałem o braciach Kliczko. Wiadomo – Ukraińcy unikali swego czasu Ameryki jak ognia. Gdy jednak doszło co do czego, to Witalij, czyli w moim prywatnym uczuciu lepszy z braci, również w Stanach walczył. Z Lewisem, Sandersem czy Arreolą mierzył się w USA. Łącznie – aż sześć razy. W Wielkiej Brytanii – raz. Władimirowi Kliczko jeszcze bardziej wypominano, że ten walczy tylko w Niemczech. W Stanach jednak swoich sił próbował aż 11-krotnie. W Wielkiej Brytanii jak dotychczas również raz – w 2000 roku z Monte Barrettem.
Popularny magazyn bokserski „The Ring” co roku ogłasza walkę, która zdaniem ludzi pracujących w redakcji była najlepsza. W której największa była intensywność, emocje, zaciętość lub po prostu poziom sportowy był na najwyższym poziomie. Przeanalizowałem, które pojedynki zdaniem „The Ring” były najlepsze w pierwszej dekadzie XXI wieku. Z ciekawości sprawdziłem oczywiście, gdzie do danej walki doszło.
2001 Micky Ward – Emanuel Burton USA
2002 Micky Ward – Arturo Gatti USA
2003 Arturo Gatti – Micky Ward USA
2004 Marco Antonio Barrera – Erik Morales USA
2005 Diego Coralles – Jose Luis Castillo USA
2006 Somsak Sithchatchawal – Mahyar Monshipour Francja
2007 Israel Vazquez – Rafael Marquez USA
2008 Israel Vazquez – Rafael Marquez USA
2009 Juan Manuel Marquez – Juan Diaz USA
2010 Giovanni Segura – Ivan Calderon Puerto Rico
Wniosek: 8 z 10 najlepszych walk w latach 2001-2010 odbyło się w Stanach. W Wielkiej Brytanii nie było żadnej z walk roku.
Następnie przeanalizowałem, jakiej narodowości są wszyscy obecni zawodowi mistrzowie świata w boksie. W 17 kategoriach wagowych (od słomkowej do ciężkiej) mamy obecnie 63 mistrzów świata. Jako że najbardziej liczące się federacje bokserskie (WBC, WBA, WBO i IBF) to zgodnie z prostą matematyką (4 x 17) czempionów powinno być 68. 5 pasów jest jednak zwakowanych i nie mają posiadacza. Postanowiłem sprawdzić, ile pasów jest w posiadaniu pięściarzy z USA, a ile z Wielkiej Brytanii.
USA: 14
Wielka Brytania 10
Gdy jednak weźmiemy pod uwagę, że Andre Ward ma trzy pasy w kategorii półciężkiej (WBA, WBO, IBF), Jermell Charlo dwa w junior średniej (WBC, IBF), a Terence Crawford dwa w junior półśredniej (WBC, WBO) to dochodzimy do wniosku, że mistrzów Amerykanie mają dziesięciu. Żaden z brytyjskich czempionów nie jest posiadaczem pasa w dwóch federacjach. Co to oznacza? Że i jedni, i drudzy mogą pochwalić się dziesięcioma mistrzami świata.
Co w tym dziwnego?
To, że postanowiłem też sprawdzić, jak sytuacja wyglądała jeszcze 10 lat temu. Jest rok 2007. Ile pasów mistrzowskich mieli Amerykanie, a ile Brytyjczycy?
USA: 15
Wielka Brytania 5
Wniosek: Na przestrzeni 10 ostatnich lat Amerykanom jeden pas mistrzowski ubył, Brytyjczykom pięć przybyło.
Pisałem o tym, jak było z największymi walkami w poprzednich latach, kiedy to Amerykanie byli najlepsi, sprowadzali do siebie najbardziej znanych pięściarzy i praktycznie w pojedynkę rozdawali karty w światowym boksie. Postanowiłem następnie sprawdzić, gdzie w 2016 roku walczyli mistrzowie świata. Ci popularni, znani, medialni. Znowu – zapełniający hale. Wybrałem 10 obecnych mistrzów świata od kategorii piórkowej do ciężkiej.
Carl Frampton – 2 walki, 1 w USA, 1 w Wielkiej Brytanii
Terence Crawford – 3 walki, 3 w USA
Manny Pacquiao – 2 walki, 2 w USA
Saul Alvarez – 2 walki, 2 w USA
Jermell Charlo – 1 walka, 1 w USA
Billy Joe Saunders – 1 walka, 1 w Wielkiej Brytanii
Giennadij Gołowkin – 2 walki, 1 w USA, 1 w Wielkiej Brytanii
Andre Ward – 3 walki, 3 w USA
Tony Bellew – 2 walki, 2 w Wielkiej Brytanii
Anthony Joshua – 3 walki, 3 w Wielkiej Brytanii
USA: 13
Wielka Brytania: 8
Wniosek: Amerykanie wciąż częściej od Brytyjczyków organizują walki najlepszych pięściarzy na świecie. Różnica ta jednak jest już zdecydowanie mniejsza, niż jeszcze 10 czy 20 lat temu. Jeżeli tendencja zostanie w kolejnych latach podtrzymana, to ta różnica będzie z roku na rok jeszcze bardziej się zacierać. Idąc krok dalej – niedługo Brytyjczycy będą w stanie wyprzedzić Amerykanów.
Weźmy na przykład wagę junior ciężką. Lebiediew, Gasijew, Bellew, Usyk. Poza tym, że Ukrainiec w grudniu zadebiutował w USA i zadeklarował, że za Oceanem będzie chciał kontynuować swoją karierę, to wcale nie powiedziane, że pozostała trójka będzie chciała walczyć w Stanach. Ani Lebiediew, ani Bellew jeszcze w USA nie walczyli. Gasijew walczył pięciokrotnie, ale coraz więcej mówi się o tym, że karierę będzie kontynupwał w Stanach. Poza Uskiem zatem, cała kategoria junior ciężka może USA omijać szerokim łukiem.
Gdybyśmy założyli dodatkowo scenariusz, według którego Joshua pokonuje Kliczko i potem dobiera się do skóry Deontayowi Wilderowi, to bardzo prawdopodobne, że panujący niemalże na wyłączność na bokserskim tronie w wadze ciężkiej Brytyjczyk, kolejnych oponentów sprowadzałby do siebie do kraju. Sam jeszcze nigdy nie walczył poza UK! Wtedy te proporcje zaczną się drastycznie zmieniać i to Brytyjczycy będą mieli coraz więcej przesłanek ku temu, by z optymizmem patrzeć w swoją bokserską przyszłość. By odebrać Amerykanom coś, co zawsze było ich i tylko ich. Czym chlubili się przy każdej nadarzającej się okazji.
A Amerykanie po raz pierwszy w życiu liczą na Władimira Kliczko. Gdy Ukrainiec wygra, to atak Brytyjczyków zostanie na jakiś czas wstrzymany. Pytanie tylko, na jak długo.