Albert Sosnowski. Były mistrz Europy w boksie zawodowym, pretendent do tytułu mistrza świata w wadze ciężkiej. O trenowaniu amatorów, niesfornych dzieciakach, mistrzostwie Europy i walce z Witalijem Kliczko. O wielkiej gali w Gelsenkirchen, życiu komentatora, oszczędnościach i pracy w Polsacie. O Pucharze Niemiec i swojej biografii. Zapraszam!
Czynny czy bierny sportowiec?

Albert Sosnowski: Zawsze mi się marzyło, żeby karierę zakończyć zwycięstwem i najprawdopodobniej jedną walkę jeszcze stoczę. Wtedy będę miał 60 pojedynków, 50 wygranych i spokojnie zawieszę rękawice na kołku. Wydaje mi się, że z taką walką nie będzie problemu, bo wiele osób wyrażało zainteresowanie moją osobą, telewizja Polsat pewnie również będzie chciała w to wejść, więc do ringu jeszcze prawdopodobnie wyjdę.

Mówimy o dużym pojedynku czy pojedynku?

AS: O pojedynku.

Myślisz o polskim rywalu czy kimś z zagranicy?

AS: Tak naprawdę nie robi mi to wielkiej różnicy. Chciałbym, żeby rywal miał dodatni bilans i stanowił dla mnie wyzwanie również sportowe, ale chciałbym wygrać tę walkę. Nie mówię tu o niewiadomo jakich nazwiskach z czołówek rankingów – nic z tych rzeczy.

Albert, prowadzisz teraz treningi bokserskie z młodzieżą. Jak się przedstawiasz? Jako były mistrz Europy, pretendent do tytułu mistrza świata, czy po prostu jako jeden z najlepszych pięściarzy wagi ciężkiej w naszym kraju?

AS: Jako trener-kolega. Nie chcę nikogo traktować z dystansem ani przechwalać się, kim to ja nie byłem, bo w moim odczuciu kompletnie nie ma to sensu. Gdy ktoś zapisuje się do mojej grupy i trenuje pod moim okiem, to wie, że kiedyś  boksowałem na bardzo dobrym poziomie i biłem się z Witalijem Kliczko. Nie zaznaczam tego, nie przypominam. Moim zadaniem jest pomaganie tym młodym ludziom i pokazywanie boksu. Że jest to ciekawy i fajny sport i – kto wie – może kilku z tych chłopaków zarazić i wciągnąć w profesjonalne trenowanie.

Do boksu trafia bardzo wielu chłopaków z różnych środowisk. To nie zawsze są grzeczni i poukładani ludzie, którzy chcą uprawiać sport, ale bardzo często młodzież, która ma trudne dzieciństwo i próbuje odreagować. Masz z nimi problem, nie szanują Cię?

AS: Młody chłopak najczęściej autorytetu szuka u swojego ojca lub starszego brata. W najmłodszych latach swojego życia to w ich kierunku patrzy z podziwem i to ich naśladuje. Chłopacy ze środowisk, w których tych autorytetów nie było mogą mieć problem z wyrażaniem szacunku względem kolesia, których ma nauczyć ich boksu. Ja jestem jednak wciąż młodym człowiekiem, w boksie poznałem różnych chłopaków i też rozumiem język ulicy. Wiem z czego Ci chłopacy żartują, wiem, co chodzi im po głowie. Wywodzę się stąd, jestem jednym z nich. Nie jest tak, że ja jestem Pan Trener, a oni są tylko zawodnikami. Ja mam nauczyć ich tego, czego w życiu mnie nauczono. Wyłożyć im to. Oni mają to załapać, by być lepszymi pięściarzami. Tyle.

Zdarzają się pyskaci?

AS: Pewnie, że tak. Bardzo szybko jednak zostają sprowadzeni na ziemię, choć to oczywiście w przenośni. Widzą, że trzeba ciężko trenować, dawać z siebie wszystko, bo nikt nie odpuszcza. Każdy ma charakter i każdy chce być najlepszy. Pokora z czasami przychodzi, bo sala i ring każdego weryfikuje. Nawet największych kozaków.

Widzę, że masz zajawkę, gdy mówimy o Tobie, jako trenerze boksu.

AS: Mam zajawkę, bo chciałbym w przyszłości być najlepszym trenerem bokserskim w naszym kraju. Jeździłem po świecie przez całą karierę, poznałem różne szkoły boksu i sporo w życiu widziałem. Do tego bardzo się boksem interesuje, oglądam dużo walk, komentuję je w Polsacie i od zawsze podglądałem trenerów i interesował mnie ich warsztat. Mam nadzieję, że kiedyś będę mógł trenować zawodowego pięściarza i będę prowadził jego karierę.

Trenerka to w Polsce nisza?

AS: Nie wiem czy nisza, ale jest w Polsce wielu trenerów, którzy mają pod swoimi skrzydłami kilku zawodników i odnoszą sukcesy. Za przygotowanie pięściarza do wielkiej walki odpowiedzialnych jest wiele osób. Cały sztab ludzi pracuje nad tym, by bokser mógł wygrać i dalej się rozwijał. Zgoda, największa odpowiedzialność jest zawsze na pierwszym trenerze. To on jest chwalony lub ganiony, w zależności od tego czy prowadzony przez niego zawodnik wygrywa czy przegrywa. Nie wszystko jest jednak takie proste. Nie zawsze porażka w ringu oznacza, że zawodnik był źle przygotowany.

Ty widzisz siebie w roli pierwszego trenera?

AS: Trudno mi powiedzieć, jak miałoby to wyglądać, bo jestem dopiero na początku swojej przygody z trenerką i póki co prowadzę amatorów. Zobaczymy jak będzie się to rozwijało. Moim marzeniem jest prowadzić kiedyś zawodnika, który będzie miał sukcesy i który będzie walczył na bardzo wysokim poziomie. Będę mu wstanie dużo pomóc, swoim doświadczeniem dać wiele wskazówek. Konkretnej koncepcji jednak nie ma, bo muszę przejść jeszcze kilka etapów, zanim dojdę do tego poziomu. Nie spieszę się jednak, na wszystko przyjdzie czas.

Od czego Ty zacząłbyś pisanie swojego bokserskiego CV? Od mistrzostwa Europy, pokonania Danny’ego Williamsa czy walki z Witalijem?

AS: Największym moim sukcesem jest bez wątpienia zdobycie tytułu mistrza Europy. Z pewnością duże znaczenie dla mnie miał również pojedynek z Witalijem, bo cała ta otoczka i atmosfera, która doważyszyła tej walce to było coś nieprawdopodobnego. Jako pierwszy z Polaków stanąłem na przeciw jednego z braci Kliczko i dopiero po tym pojedynku swoje szanse dostali Tomek Adamek i Mariusz Wach. Sama walka była czymś wyjątkowym i wspaniałym, ale tytuł mistrza Europy to moje największe osiągnięcie.

worek

Przetarłeś szlaki kolejnym pięściarzom? Wcześniej o tytuł mistrza świata walczył tylko Andrzej Gołota.

AS: Po pojedynku ze mną bracia Kliczko zobaczyli, że z Polakami można współpracować i jesteśmy dobrymi partnerami w biznesie. Nie przypisywałbym sobie jednak tego, że dzięki temu, iż Sosnowski walczył z Witalijem, później swoje szanse otrzymał Adamek czy Wach. Chłopacy sami sobie na to zapracowali. Każdy z nich był przed walką z Ukraińcami w czołowej „piętnastce” rankingu, za każdym razem musiała być to obrona dobrowolna. Sosnowski Adamkowi nie załatwił miejsca w rankingu. Tomek sam na to zapracował dzięki dobrym walkom.

Sama walka z Witalijem to dla wielu pięściarzy najważniejszy moment w karierze.

AS: Słuchaj, walczysz o tytuł mistrza świata. Przychodzisz jako małolat na trening, zakładasz rękawice i chcesz bić się z najlepszymi. Marzysz o sukcesach. Marzysz o pełnych halach i dobrych pojedynkach. Gdy ja przychodziłem z kick-boxingu do boksu, to wiele osób we mnie wątpiło. Nie wierzyli, że mogę z powodzeniem bić się z najlepszymi pięściarzami na świecie. Byłem zdeterminowany i bardzo ciężko zasuwałem każdego dnia przez wiele lat, żeby być na mistrzowskim poziomie. Gdy dostałem propozycję walki, to byłem szczęśliwym człowiekiem. Poczułem, że to, co sobie założyłem w końcu może stać się rzeczywistością. Mogę osiągnąć to, co miałem w głowie przez wiele lat.

Jak zareagowałeś, gdy dowiedziałeś się o walce z Witalijem?

AS: Praktycznie zakontraktowana była moja walka w obronie tytułu mistrza Europy, brakowało tylko podpisów. Nawet plakat reklamujący ten pojedynek mam w domu do tej pory. Nagle promotor do mnie zadzwonił i powiedział, że się wstrzymujemy z tą walką, bo jest jeszcze kilka opcji, w tym pojedynek o mistrzostwo świata z Witalijem Kliczko. Byłem lekko zdziwiony, bo wcześniej taka opcja w ogóle nie była brana pod uwagę. Gdy dowiedziałem się, że zawalczę o mistrzostwo świata zaprosiłem swoich znajomych, włączyłem kamerę i mówiąc im to, nagrywałem ich i ich reakcję. Do tej pory mam ten filmik, byli w szoku. Byli szczęśliwi, gratulowali mi, ale naprawdę byli w szoku. Tak samo jak ja, gdy promotor do mnie zadzwonił  i mi to zakomunikował.

Po chwili radości przyszła koncentracja? Czy zdałeś sobie po prostu sprawę z tego, jak poważne wyzwanie przed Tobą stoi?

AS: Na pewno. Gdy promotor do mnie zadzwonił po raz pierwszy to jednocześnie byłem i szczęśliwy i lekko zdenerwowany, bo wiedziałem, że zaraz może wydarzyć się coś naprawdę wielkiego. Czułem ekscytację i euforię, a zarazem szansę, by przejść do historii wagi ciężkiej. Co ja mówię – do historii całego boksu zawodowego. Po kilku chwilach jednak wiedziałem, że muszę się wziąć do ciężkiej pracy. Że wszystko zależy ode mnie samego, od moich pięści i twardej szczęki. Że nic nie dostanę za darmo, a każdy mój, choćby najmniejszy błąd na pewno zostanie wykorzystany. To mnie motywowało.

A jak wspominasz Twoje pierwsze spotkanie z Witalijem?

AS: Witalij? Klasa. Wielka klasa. Podziękowałem, że dostałem szansę zawalczenia o pas, ale nie bałem się, byłem pewny swego. Wiedziałem, że strach ma wielkie oczy i w niczym nie pomoże lęk, ani nic z tych rzeczy. Byłem skoncentrowany, wierzyłem w siebie i w swoje zwycięstwo. Witalij nie dał po sobie poznać, że mnie lekceważy. Wprost przeciwnie – miał do mnie sporo szacunku.

Cieszyłeś się, że Witalij czy wolałeś walczyć z Władimirem?

AS: Cieszyłem się, że zawalczę z Witalijem.

A jak promocja gali? Duże konferencje prasowe, mnóstwo dziennikarzy, Puchar Niemiec w Gelsenkirchen, gdzie promowano wasz pojedynek i wręczono wam pamiątkowe koszulki. Dla polskich pięściarzy – kosmos.

AS: Zdecydowanie, zupełnie inny wymiar boksu. Walczyłem na wielu galach, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Sama organizacja gal nawet w Polsce wygląda już teraz tak, jak jeszcze niedawno robili to tylko bracia Kliczko. Witalij bardzo zaangażował się w promocję pojedynku, chciał, żeby kibice w Polsce również dowiedzieli się o gali szybciej i też zjawili się na stadionie. Przyjechał do Polski na konferencję prasową, porozmawiał z dziennikarzami. Otworzył się na media z kraju swojego rywala, bo wiedział, że to wpłynie korzystnie na promocję i sprzedaż gali. Mnie zaprosił na spotkanie Pucharu Niemiec, gdzie Schalke grało z Bayernem i tam zaproszono nas na murawe, wręczono nam specjalne koszulki z nazwiskami. Przy okazji meczu piłkarskiego dużo osób dowiedziało się o Albercie Sosnowskim. Poznałem dzięki temu wielu ludzi, zobaczyłem jak „od kuchni” wygląda ten największy boks. Całość zrobiła na mnie ogromne wrażenie i cieszę się, że to przeżyłem. Dziś możemy siedzieć sobie, pić kawę i gadać o czymś fajnym. O czymś, co udało mi się przeżyć, zobaczyć, posmakować.

kliczko

Wierzyłeś w siebie przed walką, prawda?

AS: Tak.

A czy gdyby Witalij przegrał z rok, dwa lata przed walką z Tobą, to byłoby Ci łatwiej marzyć o pokonaniu go? Teraz Władimir Kliczko przez przegraną z Furym nie jest już tak nieosiągalny jak kiedyś. Przynajmniej w głowach pięściarzy.

AS: Na pewno tak. Witalij Kliczko nigdy nie padł na deski. Nikt z nim nie wygrał nawet na punkty. Jedyne porażki jakie odniósł, to te odniesione przez kontuzje. Federacja WBC uhonorowała go ostatnio, jako mistrza wszechczasów. Zdawałem sobie sprawę z tego, że jest nie do ruszenia. Tym bardziej jednak motywowało mnie to, że dzięki zwycięstwu mogę przejść do historii. Zdawałem sobie sprawę z tego, jak trudne wyzwanie przede mną stoi. Jakiego kalibru jego mój rywal. Chcąc jednak być mistrzem świata, musisz pokonać każdego pięściarza. Nawet Witalija, który był nie do ruszenia.

Pamiętasz wyjście do ringu?

AS: Oczywiście. Byłem znakomicie przygotowany psychicznie do tego pojedynku. Wiedziałem, że będę czekał na Witalija i że on będzie wychodził do ringu przy piosence ACDC i tych dzwonach piekieł, które robią ogromne wrażenie. Wiedziałem, że to ma mnie wystraszyć i zaburzyć mój spokój. Pracowałem jednak wtedy z psychologiem, byliśmy na to przygotowani. Na treningach puszczałem sobie ten kawałek, wyobrażałem sobie, że tak będzie to wyglądało. Robiło to oczywiście na mnie wrażenie, ale nie bałem się. Byłem pewny swego i to nie zmieniło się nawet wtedy. Zobaczyłem jednak, jak wielki jest to stadion i ile osób przyszło oglądać mój pojedynek. Poczułem, że to jest ten moment, na który czekałem. Że zaraz wydarzy się coś wyjątkowego.

Ile razy zgasło światło podczas walki?

AS: Ani razu. Ciosy, które otrzymywałem były mocne, ale Witalij zmęczył mnie intensywnością i gdy byłem już zmęczony, potrafił mnie skończyć. Bił seriami, umiejętnie rozkładał ciosy, szarpał tempem walki. Miał ciężkie ręce, więc każdy cios ważył. Pojedynczego ciosu nie odczułem ani jednego, żaden strzał mnie nie zamroczył. Gdy byłem już zmęczony, to on potrafił to wykorzystać.

Ktoś w Twojej karierze bił mocniej niż Witalij?

AS: Tak. Ciosy Kliczko kumulowały się. Pojedynczy cios nie był aż tak mocny. Kilka ciosów już tak.

Jakie miałeś ambicje po walce z Witalijem? Tytuł mistrza świata to nie był Twój poziom. Mistrzem Europy już wtedy byłeś.

AS: Chciałem wychodzić do ringu jako mistrz Europy. Wiedziałem, że posiadanie tego pasa będzie gwarantem wielkich walk w przyszłości. Byłem wtedy młodym, a zarazem doświadczonym zawodnikiem i nie myślałem o końcu kariery.

Przeczytałem kiedyś opinię, że Ty dwa lata po walce z Witalijem zacząłeś bardziej zajmować się komentowaniem walk niż boksowaniem. Jak Ty się do tego odniesiesz? Już wtedy myślałeś o tym, co będziesz robił w przyszłości?

AS: Już wcześniej pracowałem w telewizji i cieżką pracą doszedłem do tego, by teraz regularnie móc komentować walki. Na pewno praca w Polsacie była odskocznią od uprawiania sportu, ale nie była priorytetem. Jestem czynnym sportowcem i w dalszym ciągu najważniejsze są dla mnie moje pojedynki. Był to jakiś sposób na przyszłość, na realizowanie własnych ambicji. Dobrze czuję się na stanowisku komentatorskim i bardzo lubię to robić. Interesuję się boksem, pajsonuje mnie to. Z tego co wiem, to moja osoba jest odbierana bardzo pozytywnie. Wiadomo, że znajdą się i tacy, którzy będą gadać, że Sosnowski jest taki czy owaki, ale tym nie ma się co przejmować. Tacy ludzie zawsze będą, bez względów na to, co będziesz w życiu robił i jak będzie Ci to wychodziło.

komentatorka

Jesteś lepszym komentatorem czy pięściarzem?

AS: Na pewno pięściarzem, bo w komentowaniu nigdy nie zostanę mistrzem Europy, a w boksie nim byłem.

Ale ludzie Cię chwalą, lubią słuchać, cenią Ciebie, jako eksperta.

AS: I bardzo miło jest mi to słyszeć. Wiem, że dużo pracy przede mną i wiele można jeszcze poprawić. Wychodzę z założenia, że jedna osoba z pary komentatorskiej musi znać boks w praktyce. Redaktor, który zna się na boksie i dużo wie na jego temat nie zawsze widzi pewne rzeczy w ringu w ten sposób, w jaki widzi je pięściarz. Ma inne spojrzenie na wiele akcji.

Komentatorka boksera to nisza w Polsce?

AS: Znowu – trudno mi powiedzieć. Jest kilka osób, które się tym zajmują od dłuższego czasu. Jest Andrzej Kostyra, Janusz Pindera, Maciej Miszkiń i ja. Ostatnio Piotr Momot komentuje boks w Eleven i też znakomicie to robi. Wydaję mi się, że nie potrzeba więcej komentatorów. Nie ma aż takiego zapotrzebowania. Czy poziom jest dobry? Trudno oceniać po części oceniać samego siebie. Z tego co wiem, to odbiór naszej pracy jest pozytywny, a kibice są zadowoleni. Nic tylko się cieszyć i jeszcze więcej nad sobą pracować, by cały czas się rozwijać.

To prawda, że dostałeś propozycję napisania biografii?

AS: Tak.

Czemu odmówiłeś?

AS: Nie do końca jestem przekonany, by dzielić się z wszystkimi swoim prywatnym życiem. Myślę jednak, że przyjdzie na to odpowiedni moment i gdy poczuję, że jestem na to gotowy to usiądę i napiszę książkę. Może kogoś będzie interesował mój los. Sam w sumie jestem tego ciekawy.

Albert, przygotowałem dla Ciebie kilka pytań prawda/fałsz. Jesteś gotowy?

AS: Pewnie.

To zacznijmy.

Jestem wciąż aktywnym pieściarzem. P
Witalij Kliczko to mój kumpel. P
Wysyłam mu życzenia na święta. F
Fiodor Łapin dobrze przygotował mnie do walki z Kliczko. P
W ogóle to Fiodor to najlepszy trener pracujący w Polsce. P
Chciałem kiedyś walczyć z Tomkiem Adamkiem, ale mnie wyśmiał. F
Patrząc na moją karierę – jestem jednym z najlepszych pięściarzy w historii naszego kraju. P
Nie walczyłem często w Polsce i wyszło mi to na dobre. P
Gdybym walczył w kraju nad Wisłą, dziś klepałbym biedę. F
Najman to mój kumpel. F
Mateusz Borek publicznie kończył mi karierę. P
Mam o to do niego pretensje. F
Odbierając wypłatę za Kliczko i licząc w polskiej walucie, ujrzałem 6 zer z tyłu. F
W dalszym ciągu sporo z tego zostało, gdyż wiedziałem jak tę kasę ulokować. F
Andrzej Wawrzyk to najlepszy polski pięściarz w kategorii ciężkiej. F
Artur Szpilka będzie w przyszłości mistrzem świata. F
W 2017 roku będziemy mieli dwóch zawodowych mistrzów świata. P
Jako ekspert jestem jeszcze lepszy niż pięściarz. F
Razem z Maciejem Miszkinem jesteśmy wartością dodaną dla przekazu boksu w Polsacie Sport. P
Polski boks jest bardzo podzielony, ale ja zawsze byłem bezstronny. P
Kliczko, Gelsenkirchen, 65 tysięcy ludzi…oddałbym wiele, żeby jeszcze raz to przeżyć. P

 

 

KOMENTARZE