Krzysztof Głowacki i Mateusz Masternak zostali oficjalnie rezerwowymi podczas turnieju World Boxing Super Series w kategorii junior ciężkiej. Co ważne – na pewno podczas tych gal zaboksują, nawet jeżeli żaden z zawodników nie wypadnie z karty walk z powodu kontuzji. Szykowani są im rywale z undercardu, naprzeciw których wyjdą do ringu.
Główka czeka, aż powinie się noga komuś z pary Mairis Briedis-Mike Perez, Master na nieszczęście Krzysztofa Włodarczyka lub Murata Gasijewa.
Mateusz Borek na Twitterze napisał, że jeżeli ani Włodarczyk, ani Gasijew nie wypadną z pojedynku, to rywalem Masternaka będzie Stivens Bujaj. 27-letni amerykański pięściarz legitymuje się rekordem 16-1-1 i 11 walk wygrał przed czasem. W skrócie: jeżeli Master nie doczeka się swojej szansy w pojedynku z którymś z wielkich, to zmierzy się z przeciętnym pięściarzem, którego nazwisko w świecie boksu nikogo nie grzeje.
I zastanawiam się w takiej sytuacji, jak należy przygotować zawodnika do kolejnej walki nie wiedząc, kim ten pięściarz będzie. Jak będzie walczył, z której ręki ma mocniejszy cios i jak porusza się w ringu. Jakie ma nawyki, w czym upatruje swoich szans na zwycięstwo i gdzie są jego bolączki, które można w ringu wykorzystać.
Głowacki i Masternak przygotowywać się będą zatem do trzech rywali. Dwóch życzeniowych, czyli takich, z którymi każdy z nich chciałby się spotkać i jednego takiego, z którym najprawdopodobniej się zmierzą. Jeżeli świat nie wywróci się do góry nogami, żaden z pięściarzy nie nabawi się kontuzji, przez którą będzie musiał zrezygnować z pojedynku, to rezerwowi dostaną walkę pocieszenia.
Szeroko mówił o tym jakiś czas temu Fiodor Łapin, który był wyraźnie poruszony tym, co czeka w najbliższej przyszłości Krzysztofa Głowackiego. Łapin zdawał sobie sprawę, jak trudne zadanie przed nim stoi i jak trudno będzie psychicznie nastawić się do kolejnych miesięcy, w których trzeba będzie przygotować swojego zawodnika do walki. Zawodnika, który myślami i marzeniami jest na pewno blisko szczytu i który życzeniowo widzi siebie w pojedynku z Briedisem albo Perezem. Bazowo jednak, zakładając rękawicę i pracując nad taktyką przed nabliższą walką trzeba myśleć o innym rywalu, z których wyjdzie się do ringu.
Zawsze miałem wrażenie, że pięściarze wychodząc do ringu znają swojego rywala na wylot. Nie mówię o poziomie półamatorskim czy amatorskim, gdzie jedyną wiedzą są kompilacje na Youtube i rekord na Boxrecu. Ale gdy do gry wchodzi już wielka stawka, poważny poziom sportowy i gala w Ameryce, to wypadałoby, aby to miało ręce i nogi. Tymczasem, w tej akurat sytuacji, były mistrz świata i były mistrz Europy przygotowują się do swoich walk mając w głowie trzy różne warianty rozgrywania pojedynków.
Pamiętam, jak do walki o mistrzostwo świata w kategorii ciężkiej z Władimirem Kliczko przygotowywał się Mariusz Wach. Któraś z telewizji robiła materiał o jego przygotowaniach. Wiking w wielu miejscach w swoim domu miał ponaklejane obrazki z wizerunkiem ukraińskiego pięściarza. Wach tłumaczył to w ten sposób, że wizualizuje sobie ten pojedynek i chce w każdej chwili myśleć tylko o Kliczce. Patrząc na jego podobiznę nastraja się właściwie do walki i skupia tylko na boksie. Ten przykład, choć każdy pewnie odbiera to indywidualnie i na swój sposób, tylko pokazuje, jak trudne zadanie stoi przez Masternakiem i Głowackim, którzy do ostatnich dni przed pojedynkiem nie będą w 100% pewni, z kim przyjdzie im się zmierzyć.
Na koniec, taka refleksja. Ostatnio minęły dwa lata od walki Krzysztofa Głowackiego z Marco Huckiem. Pomyślcie sobie, ile przez te dwa lata się zmieniło. Główka był na szczycie, bo w spektakularny sposób wygrał z kimś, kto wydawał się nie do pokonania. Masternak był chwilę po przegranym pojedynku z Johhny’m Mullerem, a przed zwycięstwem z Carlosem Ailtonem Nascimento. Włodarczyk natomiast przeżywał najgorszy okres w swoim życiu, dostał straszliwe lanie od Grigorija Drozda i wyglądał jak zbity pies, którego świat wywrócił do góry nogami.
Mijają dwa lata, a ten wspaniały przed 24 miesiącami Głowacki i ten wygrywający we wrześniu 2015 roku z Nascimento Masternak modlą się o to, by zawalczyć w WBSS, w którym na pewno wystąpi skazywany już dawno temu przez wielu na pożarcie Włodarczyk.
Los to figlarz, a nic w sporcie nie jest pewne. Mam nadzieję, że Briedisowi lub Perezowi oraz Gasijewowi powinie się noga. W innym wypadku będziemy oglądali walki pocieszenia gości, którzy mają ambicje, by w wadze junior ciężkiej rozdawać karty, a nie pełnić rolę bohatera undercardu.