Jeszcze kilka dni temu wszystkie media prześcigały się w podsumowywaniu ostatniego roku w polskim sporcie. Mówiono o sukcesach, porażkach, niespodziankach i wielkich rozczarowaniach, które – co oczywiste – również miały miejsce. Słuchając o tym, co już było, wypadałoby pójść o krok dalej i zastanowić się nad tym, co przed nami. Co nas czeka i czego możemy się spodziewać.
Życie, a sport to już w szczególności, pisze niesamowite scenariusze. Nikt dwa lata temu nie przypuszczał, że Krzysztof Głowacki pokona Marco Hucka i zabierze mu pas mistrzowski. Nikt 12 miesięcy temu nie pomyślałby, że Tomasz Adamek zamiast czasówki z pozorantem w kwietniu przegra przez nokaut z późniejszym pretendentem do tytułu IBF w królewskiej dywizji. Prognozować zatem trudno, wróżyć z fusów najzwyczajniej nie warto. Los to figlarz, a życie pisze własne scenariusze.
Bla, bla, bla.
To będzie ciekawy rok dla polskiego boksu. Kiedyś za Oceanem walczył Andrzej Gołota, a w Hamburgu Darek Michalczewski. Reszta? Bokserski underground i pół-amatorskie gale w Borzymtuchomiu 100 kilometrów od Gdańska. Dziś kilku pięściarzy aspiruje do walk o najwyższe cele, za najlepszą kasę, podczas największych walk.
Do facetów, których buzie są już rozpoznawalne przez Kowalskiego i Nowaka dochodzą dziewczyny. Piątkowska została w tym roku mistrzynią świata, Brodnicka dwa razy broniła pasa mistrzyni Europy.
Spójrzmy na ten przykład. Gdybyśmy mieli wymienić najlepszą trójkę polskich pięściarzy bez podziału na kategorie wagowe, to jaki byłby wybór bokserskiego kibica? Główka? Diablo? Szpilka? Izu? Sulęcki? Pewnie tak wytypowałaby większość. Tym czasem o tytuł mistrza świata za niespełna dwa miesiące powalczy Andrzej Wawrzyk, czyli facet, którego w tym szybkim zestawieniu nikt by pewnie nie umieścił. To stanowi o sile polskiego boksu. O ogromnych możliwościach i potencjale, który drzemie w naszych zawodnikach. O tym, że swoje szanse dostają wszyscy, nie tylko Ci z pierwszych stron gazet.
Postanowiłem przyjrzeć się każdemu z naszych zawodników i spróbować przewidzieć, co czeka ich w perspektywie kolejnych 12 miesięcy. No może dobra – nie wszystkich. Trochę pięściarzy mimo wszystko mamy i nie sposób jest polecieć aż tak grubo, by móc prognozować czy gość z bilansem 13-11-1 podczas gali w Świerkocinie wygra, czy może jednak przegra.
Tomasz Adamek.
Miałem o tym nie pisać, ale ex-championowi należy oddać chwałę za to, co zrobił dla polskiego boksu w ostatnich kilkunastu latach. Tu raczej sprawa jest prosta – ostatnia walka i pakujemy manatki. W kwietniu było głośne kończenie kariery, by temat powrotu na ring z kuluarowych plotek stał się chwytliwym nagłówkiem największych gazet sportowych w Polsce. Póki co nic nie wiadomo, ale sam Góral chciałby jeszcze zawalczyć raz i dopiero wtedy zejść ze sceny. Sportowy wymiar pojedynku raczej w kategorii łatwy/bardzo łatwy, ale…no właśnie. To jest Adamek i tu nigdy nic nie wiadomo. Szczególnie, gdy schodzimy na temat marzeń, wiary w sukces i sportowych wyzwań.
Michał Cieślak.
Tu wielu kibiców ma wyostrzony zmysł, gdyż w Cieślaku widzą kandydata na przyszłego mistrza świata. Ostatnia wygrana z Nikodemem Jeżewskim trochę ten wizerunek psuje, bo pochodzący z Radomia pięściarz dał się zaskoczyć średniej klasy zawodnikowi i był liczony. W styczniu Michał wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych, by tam trenować. Jak sam bokser podkreśla – w ciągu dwunastu miesięcy ma stoczyć trzy/cztery walki z dobrymi przeciwnikami, by w 2018 roku powalczyć o mistrzowski pas. Mentalność zwycięzcy i niesamowita determinacja mają mu w tym pomóc.
Norbert Dąbrowski.
Gdy napiszę, że „Noras” w 2016 roku stoczył cztery walki, z czego jedną wygrał, dwie przegrał i jedną zremisował, to wiele osób zacznie się zastanawiać, dlaczego o nim. Przykład Norberta pokazuje jednak, że czasami można dużo wygrać przegrywając. Tak, wiem – paradoks. Ustępując jednak Alvarezowi, czyli jednemu z najlepszych pięściarzy w tej kategorii na świecie Dąbrowski pokazał się z dobrej strony, zebrał pozytywne recenzje. Może to być niezwykle istotne w kontekście kolejnych walk z coraz lepszymi pięściarzami. Do tego odnoszę wrażenie, że Noras ma coraz więcej fanów. Jego osoba zyskuje coraz większą popularność, a nazwisko „Dąbrowski” coraz więcej „waży” w kontekście dobrych walk. To dosyć spory plus.
Andrzej Fonfara.
Który z naszych najbardziej zawiódł podczas 2016 roku? Andrzej Fonfara. Porażka z Joe Smithem Juniorem już w pierwszej rundzie chluby nie przynosi. Gdy jednak weźmiemy pod uwagę, że ten kilka tygodni temu zdemolował i jako jedyny pokonał przed czasem Bernarda Hopkinsa, to dochodzimy do wniosku, że Polak nie przegrał z gościem z pierwszej łapanki. Teraz wszyscy czekamy na pojedynek Fonfary z Dowsonem, który ma wskazać kierunek, w którym pięściarz będzie zmierzał. Jeśli przegra, to na jakiś czas musi zapomnieć o wielkich pojedynkach za grubą kasę. Jeśli wygra, pozostaje dalej w grze. Perspektywa walki o mistrzostwo świata? Zależności jest bardzo wiele, ale to całkiem możliwe. Nie ma na co czekać, Andrzejowi zaraz stuknie 30-stka.
Krzysztof Głowacki.
Serce bolało, gdy Jimmie Lennon Jr. zamiast „still” wykrzyczał „new” w gdańskiej Ergo Arenie, bo to oznaczało jedno – tracimy mistrzowski pas. Główka dobrze rok zaczął. Wypunktował Cunninghama i stanął na przeciw chłopaka, który uchodzi za jednego z najszybciej rozwijających się pięściarzy na świecie. Co czeka Krzyśka w 2017 roku? Powrót do zdrowia – to na pewno. Potem jedna walka na przetarcie i… Usyk. Takie są przynajmniej deklaracje samego pięściarza. Wrześniowa porażka nie daje w dalszym ciągu Główce spokoju i na samą myśl o rewanżu ten uśmiecha się od ucha do ucha. Wiele osób uważa, że Usyk to najlepszy obecnie zawodnik w kategorii cruiser na świecie i walczenie z nim, to skok na możliwie najgłębszą wodę. Nic nie robi sobie jednak z tego pochodzący z Wałcza pięściarz, który wydaje się być mentalnie gotowy, by znowu podjąć rękawicę. Dwa wygrane pojedynki i Główka może dostać swoją szansę. Szansę zdobycia mistrzowskiego pasa.
Mateusz Masternak.
Mateusz Masternak jest trochę jak Wayne Rooney. W bardzo młodym wskoczył na bardzo wysoki poziom, czym rozbudził nadzieje kibiców, że kiedyś niepodzielnie będzie panował. Lata mijają, a Master zamiast się rozwijać drepcze w miejscu. Można zaryzykować nawet stwierdzeniem, że kilka lat temu był lepszy, niż jest obecnie. W 2016 roku walczył raz, wygrał podczas kwietniowego Polsat Boxing Night i…cisza. Niewiele informacji, przyszłość owiana tajemnicą. 30-stka na karku i wejście w wiek, w którym – przynajmniej teoretycznie – można osiągnąć najwięcej. Jak sam Mateusz powiedział mi w wywiadzie – w wieku 30 lat zostanie mistrzem świata. No nic, czekamy, kibicujemy.
Maciej Sulęcki.
Coraz więcej osób ze świata boksu uważa, że poza Głowackim i Włodarczykiem, to właśnie Striczu ma największe szanse, by w perspektywie kilku najbliższych miesięcy powalczyć o mistrzowski pas. Maciek zrobił postępy, od dłuższego czasu swoje walki toczy za oceanem, jego kariera wydaje się być mądrze prowadzona. Problem jest jednak taki, że kategoria, w której walczy, prezentuje obecnie chyba najwyższy poziom na świecie. Gennady Golovkin masakruje kolejnych przeciwników i wątpliwe, by ktoś był mu poważnie zagrozić w najbliższym czasie. Jakiś czas temu na temat Sulęckiego wypowiedział się Maciej Miszkiń: „Moim zdaniem trzeba liczyć na to, że promotorzy znajdą jakąś lukę, może ktoś zwakuje pas i uda się zakontraktować pojedynek mistrzowski dla Maćka. On już teraz wyróżnia się na tle polskich pięściarzy, jest w dobrym momencie swojej kariery, by piąć się w górę.(…) Niewiadomo, jak zachowa się Maciek, jak na przeciw niego stanie mocno bijący rywal. Póki co dobrze się prowadzi, widać, że jego kariera nabiera rozpędu i niedługo będzie w stanie walczyć o najwyższe cele.”
Artur Szpilka.
Historia, którą zna każdy – wielkie marzenie, by zostać mistrzem świata. Artur od początku swojej kariery nie czaruje i mówi prosto w oczy, jaki cel przyświeca mu przez całą karierę – pas czempiona w królewskiej dywizji. Porażka z Wilderem pokazała, że do tych najlepszych jeszcze Polakowi brakuje, ale gdybyśmy mieli oceniać całą walkę w wykonaniu Szpilki w kategoriach dobra-słaba trzeba zauważyć, że momentami wyglądało to bardzo dobrze. Teraz Artur zawalczy z Domickiem Breazeale, który w moim odczuciu jest bardzo niedocenianym pięściarzem. Wygrana Polaka może przybliżyć go do bardzo poważnego pojedynku, który automatycznie przyspieszy drogę do ewentualnego mistrzostwa. Porażka może rozpocząć dyskusję pod tytułem – Co dalej? Bardzo ciekawe i niezwykle ważnych 12 miesięcy przed Szpilką.
Izu Ugonoh.
Każdy o nim słyszał, a mało kto wie, kim tak naprawdę jest i co sobą prezentuje. To opinia przepisana z forum, pod jednym z wpisów o Izu. Trochę racji trzeba przyznać – co prezentuje sobą Izu trudno stwierdzić. W 2017 roku ma się to zmienić, a wszystko za sprawą rozpoczęcia współpracy z Haymonem, który podczas wielu bokserskich eventów rozdaje karty. Do może wywindować Izu wysoko, bardzo wysoko. Pytanie, co to oznacza? Pytając kilka dni temu Alberta Sosnowskiego o najlepszych polskich pięściarzy w kategorii ciężkiej ten Ugonoha uplasował wyżej, niż Szpilkę. Znowu – ciekawy rok. Kto wie, być może z walką o mistrzowski pas.
Andrzej Wawrzyk.
Tu sprawa jest prosta – jeśli pod koniec lutego pokona Wildera, zapisze się dużymi literami w kronice o polskim boksie. Będzie lepszy niż Gołota, Adamek, Wach i Sosnowski, a za 50 lat bokserski kibic będzie na pierwszej stronie w podręczniku bokserskim czytał o nim, a nie o Głowackim, Michalczewskim i Włodarczyku. Wielka szansa przed Wawrzykiem i misja, która dla trzeźwo myślących osób nie ma prawa się udać. Dla osób myślących sercem – wielka szansa na coś spektakularnego. Jak zmieniłoby się życie Wawrzyka po zdobyciu pasa nie wiem, bo trudno jest mi to sobie wyobrazić. Pozostaje nam cierpliwie czekać i kibicować.
Krzysztof Włodarczyk.
Andrzej Kostyra powiedział kiedyś, że Andrzeja Gołoty nie da się poznać dobrze nawet po zjedzeniu z nim beczki soli. Nie wiadomo nigdy, co strzeli mu do głowy. To trochę jak z Diablo, który ma kilka twarzy. Jedną, gdy z uśmiechem od ucha do ucha odpowiada na pytania dziennikarzy i żartuje sobie raz za razem, a drugą, gdy wyraźnie smutny wydaje się być bez planu na najbliższe kilka godzin. Od jakiegoś czasu wiemy to oficjalnie – Włodarczyk powalczy w eliminatorze IBF z Noelem Gevorem. Jeśli wygra, zmierzy się w walce o mistrzowski pas z Muratem Gassijewem. Perspektywa zdobycia pasa czempiona? Wszystko jest w zasięgu Włodarczyka. Ale…no właśnie. To Diablo.
Mariusz Wach.
Jeszcze niedawno obserwowaliśmy Wacha, który walczył z Kliczko i Powietkinem, a dziś tak naprawdę jego nazwisko nikogo w świecie boksu już nie grzeje. W lutym Mariusz powalczy o tytuł mistrza Europy, ale odnoszę wrażenie, że jego kariera zmierza obecnie w bliżej nieokreślonym kierunku. Niby Wach nie jest jeszcze stary, ma możliwości i wszystko, by namieszać w obecnej wadze ciężkiej, ale brakuje chyba determinacji i jasno postawionych w życiu celów. Co po ewentualnym zdobyciu pasa? Chyba kontynuowanie tego, co było dotychczas. Raz pojedynek większy, raz mniejszy, raz w Polsce, raz za granicą.
Wspomniałem już o naszych dziewczynach, więc co czeka je w 2017 roku?
Ewa Piątkowska.
Ewa stała się łakomym kąskiem dla wielu pięściarek po tym, jak zdobyła mistrzowski pas. Oto fragment mojej rozmowy z zawodniczką kilka tygodni po zdobyciu tytułu.
„Na początku 2017 czeka mnie pierwsza obrona i chętnie zdobyłabym przed nią jeszcze trochę doświadczenia. Obrona obowiązkowa mistrzowskiego pasa jest już w połowie ustalona, mam przeciwniczkę i do dogadania zostaje tylko miejsce walki – czy zawalczę w Polsce, czy za granicą.
Mówisz o Szwecji i pojedynku z Emeritus Mikaelą Lauren?
Tak. Lauren to znakomita zawodniczka. Przez długi czas była posiadaczką tego pasa, swoje walki wygrywała bardzo pewnie i WBC dobrze ją traktuje. Do tego zawsze robi wokół siebie sporo szumu, prowokuje, zaczepia, lubi pośmiać się z kogoś na konferencji prasowej, więc na pewno będzie się działo. Od razu dostałam wytyczne, że w ciągu 6 miesięcy muszę bronić tytułu w konfrontacji z pretendentką obowiązkową.”
Ewa Brodnicka.
Za Ewą dwie dobre, wygrane walki i perspektywa kilku kolejnych miesięcy wydaje się być bardzo ciekawa, ale na tę chwilę brakuje konkretów. Jak udało mi się zapytać samej pięściarki – ta na ring wraca z końcem lutego/początkiem marca. Od 9.01 do 14.01 jedzie do Danii na sparingi z Klarą Svensson, a później zostanie jeszcze tydzień w Niemczech u Dominika Junge, który będzie jej towarzyszył również w Danii. Brodnicka jest obecnie mistrzynią Europy i niejako rozdaje karty. Czy 2017 będzie dla niej przełomowy? Całkiem możliwe. W wywiadzie z Ewą udało mi się dowiedzieć, że pięściarka planuje zaatakować niedługo pas mistrzyni świata w kategorii super piórkowej. Oto fragment naszej rozmowy:
„W przyszłym roku chcę zawalczyć o tytuł mistrzyni świata. O zorganizowanie walki zadba mój promotor Mariusz Grabowski. Przymierzam się od jakiegoś czasu do kategorii super piórkowej, czyli do 59 kilogramów. Dziewczyny przeważnie zrzucają dużo wagi, a ja walczę obecnie w swoim naturalnym limicie. U mnie to kwestia paru kilo, więc nie będzie z tym problemu. Do tego jestem wysoka, miałabym przewagę w warunkach fizycznych. Takie są plany.”
Pytanie, ile walk w tych 12 miesiącach stoczy. W 2014 i 2015 były to aż cztery pojedynki, w ubiegłym roku – tylko dwie (kontuzja).