119 minuta meczu z Portugalią. Adam Nawałka ma w odwodzie jeszcze jedną zmianę. Wpatruje się w stronę sędziego technicznego, a ten pokazuje, że mecz potrwa minutę dłużej. To znak, że nasz selekcjoner nikogo na boisko już nie wpuści. Przez głowę przechodzi mi jedna myśl – Boruc. Jak się później okazało, nie tylko mi.
Żeby było jasne – Łukasz Fabiański to obecnie najlepszy polski bramkarz. Człowiek, który przez niemalże całą karierę zmagał się z różnego rodzaju urazami. Który był w cieniu młodszego o kilka lat Szczęsnego i który w oczach wielu trenerów nie znalazł uznania. Który przeszedł długą drogę do tego, by na Euro zagrać. Świadomy tego, że w Arsenalu strzegł bramki nie będzie, uciekł do Walii, do Swensea, by tam dalej się rozwijać. Wykonał krok do tyłu, by potem wykonać dwa susy do przodu. Zaryzykował i spełnił swoje największe marzenie. Wygrał rywalizację o najlepiej obstawioną pozycję w polskiej piłce. W pokonanym polu zostawił tych, którzy mieli wśród kibiców więcej zwolenników niż 31- letni Bambi.
Dlaczego Boruc? Bo to człowiek, którego stać na rzeczy absolutnie wyjątkowe. Koleś, który potrafił ostentacyjnie przeżegnać się stojąc na wprost najbardziej fanatycznej trybuny na Ibrox Stadium. Ktoś, kto potrafi wbić kij w mrowisko i mieć niesamowitą radość z tego, że jest w centrum uwagi. Ktoś, dla kogo Cristiano Ronaldo to zwykły kopaczyna z ligi portugalskiej, do którego należy podejść absolutnie bez żadnego respektu, a Nani to wyuzdany laluś, na którego szkoda podnosić rękę. Facet, który w te piłkarsko bananowe towarzystwo wszedłby bez absolutnie żadnego respektu. Z mentalnością zwycięzcy byłby w stanie przestraszyć Portugalczyków, że to on dzisiaj wygrywa tą wolną psychologiczną. Jest w stanie wygrać głową, a nie bramkarskimi umiejętnościami.
Umówmy się – w ćwierćfinale mistrzostw Europy w rzutach karnych nie wygrywa zespół, który potrafi je lepiej wykonywać. Wygrywa ten, kto lepiej radzi sobie ze stresem. Kto potrafi wyłączyć myślenie, nie zdenerwuje się, zamknie oczy i strzeli tak, by bramkarz nie miał szans tego obronić. Klasyk mówi, że nie ma dobrze obronionych karnych, są tylko źle strzelone. Ale szczęściu trzeba pomóc. I żeby zawodnik karnego nie strzelił, pomylił się, zdekoncentrował i – koniec końców – spudłował potrzebny jest bramkarz. Ktoś, kto spróbuje ten spokój zaburzyć, zdeprymuje, powie coś, co wyprowadzi z równowagi. Że zachowa się jak cham, który wkurwi Ronaldo, po czym obroni jego strzał. Zatańczy jak Dudek na linii i Pana Piłkarza Andrija Szewczenkę szyderczo zapyta, gdzie ten planuje strzelać. Plunie, klepnie, zarobi żółtą kartkę, ale z tej decydującej batalii wyjdzie zwycięsko.
Czy Adam Nawałka popełnił błąd nie wpuszczając Boruca? Na pewno nie wolno winić bramkarza za to, że ten nie obronił rzutu karnego. Fakty są jednak takie, że na 10 egzekwowanych jedenastek Łukasz Fabiański nie obronił nic. Był blisko wybronienia strzału Quaresmy, który był wykonany bardzo dobrze. Żeby wygrywać z Portugalią w ćwierćfinale Euro po rzutach karnych musisz albo perfekcyjnie strzelać albo coś bronić. Coś oznacza być może zaledwie jedną próbę. Jedną na pięć.
Bramkarze często mówią o sobie, że gdyby było z nimi wszystko w porządku, to na pewno nie stanęliby nigdy pomiędzy słupkami. Boruc aż palił się do tego, by znowu być na świeczniku.