Miała być miłość do grobowej deski, jest odejście do jednego z najbardziej znienawidzonych rywali. Cała ta sytuacja po raz kolejny otwiera mi oczy na świat. Utwierdza w przekonaniu, że każda chwila w naszym życiu jest ulotna i nigdy, przenigdy nie można wierzyć, że coś jest na zawsze.
Nie będę ukrywał – krwawi mi serce od kilku dni, codziennie myślę o tym, że Leo Messi nie będzie już grał w FC Barcelonie. Nie będzie tym gościem, który przez całą swoją karierę reprezentował jeden zespół i kochał go na zabój. Barca pewnie zawsze będzie w jego sercu, nigdy nie zapomni o tym wszystkim, co przeżył na Camp Nou, ale mimo wszystko zdecydował się założyć inną koszulkę i będzie przed meczami przebierał się w innej szatni. To, co pisało niesamowitą historię przez cały czas, jest już za nami. Do końca życia będę wspominał człowieka, który był najwybitniejszy. Jestem przekonany, że dopóki będę na tym świecie, to nie trafi się ktoś, kto będzie piłkę kopał lepiej od Argentyńczyka.
Wkurwia mnie każdy uśmiech Messiego i jego nowych kumpli z PSG. Nie mogę patrzeć, jak mój ukochany klub znowu dał się wycyckać przez lepiej poukładanych ludzi, którzy zagrali mu na nosie. Jeszcze kilka lat temu śmieszkowałem, że PSG jest po to, aby Barca mogła dać im bez problemu w mazak i pogonić ich z Ligi Mistrzów, teraz ten do niedawna chłopiec do bicia podrósł i wyrządził nam największą możliwą krzywdę. Zabrał najcenniejsze to, czym obrodziła katalońska ziemia przez ponad 120 lat swojego istnienia.
Ja wiem, że Barcelona przez ostatnie kilka lat zarządzana była przez ludzi, którzy mieli iloraz inteligencji niższy niż Kaczor Donald i popełnili oni wszystkie możliwe błędy. Oczywiście, że Messiego za nic nie winię, bo widać było, że odejście z klubu jest mu bardzo nie na rękę. Fakty są jednak takie, że dwa dni po konferencji prasowej, podczas której szlochał i wycierał twarz chusteczkami, pozował już do zdjęć w Paryżu w trykocie nowej drużyny. Uśmiechał się i przytulał się ze swoimi nowymi pracodawcami, którzy dziś są jego najbliższymi partnerami biznesowymi.
https://twitter.com/goal/status/1425426038461456389?s=20
Nie mam nic do tego, że Messi najpierw płakał, by chwilę później uśmiechać się, ale to tylko mi pokazuje, wciąż młodemu człowiekowi, na początku swojego poważnego życia, że nic nie trwa wiecznie. Nie ma słowa, którego nie da się obalić, nie ma deklaracji, która po czasie nie straciłaby terminu ważności. Ja zawsze na takie aspekty patrzę szerzej, kto wie, być może za szeroko i staram się poszczególne przykłady przenosić na inne życiowe sytuacje. Skoro miłość Messiego do Barcelony była tak długa, prawdziwa, szczera i wyjątkowa, to dlaczego w kilka chwil się skończyła? Czy to uczucie już dawno temu wygasło, czy ono było, ale tylko dlatego, że tego wymagała etyka piłkarza?
Nie atakuję Messiego – naprawdę uważam, że wiele osób, kto wie, być może ja sam, zachowałbym się identycznie i mając kartę piłkarza na ręku odszedłbym do innego klubu chwilę po tym, gdybym po raz 43982 przekonał się, że klub mojego życia nie ogarnia podstawowych tematów związanych z obowiązującymi przepisami. Musicie zgodzić się jednak z tym, że bardzo szybko poszło to wszystko w świecie futbolu, w którym nawet najprostszy transfer dopinany jest długimi tygodniami. Najlepszy piłkarz wszech czasów w czwartek wieczorem rozstał się z klubem, w niedzielę pożegnał się z kibicami, a we wtorek był już w swoim nowym miejscu pracy. Wszystko bez komplikacji i analizowania kruczków prawnych. Z uśmiechem, który wylewa się od kilku dni z każdego zakątku internetu.
Co Messi mógł zrobić, żeby lepiej to wyglądało to w moich oczach? Mógł chcieć grać za darmo w Barcelonie do końca kariery, ale zdaje sobie sprawę z tego, że to tylko moje naiwne marzenie, bo zawsze kochałem takie romantyczne historie. Mógł też jednak pozostać w rozkroku przez jakiś czas i badać grunt. Grać na czas. Zobaczyć, co wydarzy się w Barcelonie, czy klub jakoś to będzie próbował ogarnąć i czy skombinuje dużo kasy na to, aby Messi mógł dalej wykonywać swoją pracę na Camp Nou. Wiecie, ja jestem teraz sfrustrowany i jest mi z tym bardzo źle, być może jestem naiwniakiem, który liczył na postawę, jakiej nie mam prawa wymagać od swojego idola. Patrząc jednak na to wszystko i myśląc o tym nieprzerwalnie od kilkudziesięciu godzin wolałbym jednak, żeby ten mój bohater smutny odszedł z niewiedzą, co się wydarzy. Żeby świat również spekulował i typował, gdzie teraz zagra Messi. Co zrobi, jeżeli okaże się, że faktycznie konto bankowe Barcy jest puste jak bęben.
To było inaczej – dwa dni po konferencji była prezentacja i podpisany kontrakt. Takie rzeczy nie dzieją się w tak ekspresowym tempie.
Jeżeli czytacie ten wpis i śmiejecie się, że mam urojenia, wybujałą fantazję, żyję marzeniami i wierzę w Świętego Mikołaja, to chciałbym, żebyście zastanowili się, czy jest na świecie coś, czego jesteście pewni w 100%? Na co moglibyście postawić wszystkie pieniądze? Jeżeli coś takiego jest, to cieszę się bardzo razem z wami i kompletnie w to nie wierzę. Ja jeszcze kilka lat temu wierzyłem, że w popsutym świecie futbolu i wielkich pieniędzy jest na świecie piłkarz, który nigdy nie zmieni barw klubowych. Za kilka dni ten sam człowiek będzie biegał po murawie na innym stadionie, na oczach innych fanów i będzie podawał piłkę do innych kolegów. Strzelam, że powodów do zmartwień zbyt wielu w nowym otoczeniu miał nie będzie.
A ja będę natomiast do końca życia wierzył, że Messi musiał podjąć decyzję o odejściu z Barcelony w taki sposób, mimo że bardzo tego nie chciał.
Nic mi więcej nie zostało w tej sytuacji.