Jeżeli sędzia pomylił się, zauważy spalonego którego nie było, uznał gola którego tylko on sam widział, lub skończył mecz w 88 minucie i czujesz się przez to skrzywdzony to musisz wiedzieć, że kiedyś szczęście się do Ciebie uśmiechnie. Bilans szczęścia jest zawsze równy zero, a w przyrodzie równowaga być musi. Tak mawia Andrzej Strejlau, który w przypadek nie wierzy. Polacy jednak uwielbiają narzekać, ciężko nam dogodzić. Pamiętamy Howarda Webba, który zabrał nam trzy punkty w meczu z Austrią na Euro w 2008 roku. Nikt nie pamięta, że nasi rywale mogli prowadzić 5:0 po pierwszej połowie. Każdy pamięta tylko angielskiego sędziego, który wyraźnie lepszych Polaków strasznie skrzywdził. Otóż szczęście wróciło. Sędzia doliczył cztery minuty, a nie na przykład trzy i dzięki temu kuriozalną bramkę strzelili Szkotom Polacy, którzy ostatnie pół godziny jechali już bez paliwa.
Polacy przez całe eliminacją lecą na farcie. Los był dla nas łaskawy nie tylko wczoraj. Prawda jest jednak taka, że w Glasgow zagraliśmy całkiem dobre spotkanie. Widać było, że zmrożone butelki są już w odpowiedniej temperaturze, więc wystarczy mecz wygrać, żeby pokazać jak potrafimy się bawić. Gdzieś uciekła koncentracja i wkradł się niepokój. Szkoci dzielnie walczyli i chyba nawet bardziej zasługiwali na tą wygraną. Przytrafiło się coś, o czym wszyscy Polacy na stadionie i przed telewizorem marzyli. Ostatnia akcja meczu, znowu stały fragment gry i upragniony remis. Wynik, który po 30 minutach byłby niedopuszczalny. Po 90 cieszył jak mało co.
Szczęście mamy od początku eliminacji. Każdy, kto racjonalnie patrzy na piłkę doskonale wie, że z Niemcami byliśmy dwukrotnie słabsi. Wygraliśmy w Warszawie, ale zawdzięczamy to tylko i wyłącznie szczęściu. Z Irlandczykami w Dublinie i Szkotami w Warszawie również nie dominowaliśmy i po ostatnim gwizdku dziękowaliśmy, że tak to się kończy. Zaryzykuje tezę, że grając jeszcze raz, dwukrotnie z Gruzją nie zdobywamy sześciu punktów, tylko co najwyżej cztery.
Jaki wariant na Irlandię? Na pewno nie przegrać. Remisy 0:0 albo 1:1 dają nam upragnione Euro. To Irlandczycy muszą wygrać i oni pewnie przejmą inicjatywę w meczu. Oto powody, dla których w niedzielę awansujemy i wyślemy Irlandczyków do baraży:
– Polska gra u siebie, ma wiarę całego narodu na sukces,
– Mamy Lewandowskiego, który jest obecnie najlepszym napastnikiem świata,
– Mamy drużynę, która nie zawaha się pójść z Irlandzkimi drwalami na wojnę,
– Potrzebujemy sukcesu jak nigdy wcześniej i jesteśmy spragnieni wielkiego turnieju,
– Mamy szczęście, które co mecz nam sprzyja.
Oto powody, dla których Irlandia zagra na Euro a my będziemy jeszcze musieli wykazać się w barażach:
-Irlandia zrobiła na Niemcach cztery punkty i z mistrzami świata mają najlepszy bilans z wszystkich drużyn globu,
– Po pokonaniu naszych zachodnich sąsiadów Polacy zaczęli grać jak kolektyw. Irlandie też to podbuduje, więc Polaków się nie przestraszą,
– Irlandia ma lepszy zespół, bardziej doświadczony na wielkich imprezach piłkarskich,
– Skoro bilans szczęścia wychodzi na zero to tym razem los będzie dla nas okrutny,
Nie gramy wielkiego futbolu, a mimo wszystko jesteśmy tylko punkt za mistrzami świata. Piłka bywa przewrotna, a szczęściu należy pomagać. Ponoć sprzyja lepszym, ale czy to ważne? Już w niedzielę możemy świętować, więc cieszmy się chwilą.