18 stycznia 1971 roku, Santpedor. W małej, niespełna siedmiotysięcznej gminie w prowincji Barcelona na świat przychodzi Pep Guardiola. A w zasadzie to Josep Guardiola i Sala, bo tak brzmi pełna wersja jego imienia nazwiska.

Guardiola wychowywał się w Santpedor, a większość wolnego czasu spędzał na podwórku kopiąc piłkę z kolegami i rodzeństwem. Pierwszym klubem, którego barwy reprezentował był Gimnastic Manresa znajdujący się dziesięć kilometrów od rodzinnego domu. Młody Pep zbierał tam piłkarskie szlify i już w wieku 13 lat trafił do szkółki FC Barcelony, czyli niezbyt znanej jeszcze wtedy na świecie La Masii. Początkowo nie wiązano z nim wielkiej przyszłości z racji niezbyt imponujących warunków fizycznych, ale wtedy na ratunek przyszedł Johan Cruyff, który pełnił funkcję trenera w pierwszej drużynie Blaugrany. Holender widział w Guardioli potencjał, by ten został piłkarzem Dumy Katalonii i liderem środka pola w prowadzonej przez siebie ekipie.

I Pep zadebiutował w dorosłej drużynie Barcelony w sezonie 1990/1991. 16 grudnia wyszedł w pierwszym składzie na ligowe spotkanie przeciwko Cadiz i pokazał się z dobrej strony. Linię pomocy tworzył z takimi piłkarzami jak Jose Mari Bakero, Eusebio czy Michael Laudup. Barca pewnie wygrała te spotkanie 2:0, a Guardiola do końca sezonu jeszcze trzykrotnie pojawiał się na boisku. Barcelona zdobyła mistrzostwo Hiszpanii, choć przesadne byłoby stwierdzenie, że Pep w znaczącym stopniu się do tego sukcesu przyczynił.

pilkarz

Po premierowym sezonie, w którym Guardiola zadebiutował w pierwszej drużynie Barcelony, w drugim stał się już pewnym jej punktem. W pierwszych pięciu spotkaniach sezonu 91/92 Pep ani razu nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych. Swoje szanse dostawał natomiast w Pucharze Europy, w których już od fazy eliminacyjnej był podstawowym graczem w każdym z czterech spotkań. Ligowy debiut w tym sezonie przypadł na spotkanie z Realem Madryt na Santiago Bernabeu. Jak już Pep do składu wskoczył, to nie chciał z niego wyskoczyć. W lidze aż 26 razy meldował się na placu gry i za każdym razem przebywał na nim od pierwszego gwizdka. Tylko raz przesiedział cały mecz na ławce rezerwowych. Barca po raz kolejny zdobyła mistrzostwo Hiszpanii, a Guardiola z chłopaka, który grał ogony w ciągu kilkunastu miesięcy zmienił się w dojrzałego pomocnika, który odpowiadał za środek boiska jednej z najlepiej grających ekip na świecie.

Gdyby nie to, co wydarzyło się pod koniec sezonu 91/92, Guardiola prawdopodobnie nie byłby uważany za jednego z najlepszych na świecie środkowych pomocników, a tylko za solidnego zawodnika, który pełnił swego czasu rolę playmaykera w Barcelonie. Finał Pucharu Mistrzów z tamtego sezonu przeszedł do historii, bo dopiero bramka strzelona w dogrywce Sampdorii przez Ronalda Koemana zapewniła Blaugranie zwycięstwo w całych rozgrywkach. Guardioli w momencie zdobycie przez Barce gola na boisku nie było, gdyż zszedł z murawy chwilę przed historycznym strzałem Holendra. Jego miejsce  w 113 minucie zajął Alexanko. Nikt nie miał jednak wątpliwości – Pep dołożył swoją sporą cegiełkę w tym sukcesie występując w dziesięciu z jedenastu spotkań z finałem na Wembley na czele.

koeman1

Kilka tygodni później w Barcelonie odbywały się igrzyska olimpijskie, na które Guardiola otrzymał powołanie i – jak się później okazało – grał w drużynie narodowej pierwsze skrzypce. Hiszpanie przez fazę grupową przeszli jak burza pokonując bez straty gola reprezentacje Kolumbii, Egiptu i Kataru. Potem pokonali Włochów 1:0 oraz Ghanę 2:0 przez pierwsze pięć spotkań nie tracąc nawet jednej bramki. Dopiero w wielkim finale, na przeciw Hiszpanów stanęli Polacy, którzy dwukrotnie zdołali strzelić im gola. Ostatecznie to jednak gospodarze zdołali przychylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, a bramkę w ostatniej minucie spotkania strzelił Kiko. Guardiola tym samym w swoim drugim sezonie w seniorskiej piłce do mistrzostwa Hiszpanii i zwycięstwa w Pucharze Mistrzów dorzucił złoto z igrzysk olimpijskich z reprezentacją.

olimpiada1

Guardiola łącznie w Barcelonie rozegrał 288 spotkań, w których zdobył 7 bramek. Przez wszystkie lata spędzone w klubie został okrzyknięty jednym z najlepszych środkowych pomocników w historii klubu. Wzorem, który trzeba naśladować chcąc grać w środku pola w katalońskiej drużynie. Barcelonę zamienił w 2001 roku na włoską Brescię, skąd udał się chwilę później do Romy. W 2003 roku Pep podpisał kontrakt z katarskim klubem Al Ahli, gdzie po pierwszym sezonie został wybrany najbardziej wartościowym piłkarzem ligi. Kontrakt przedłużył na kolejny sezon. Jego ostatnim klubem w zawodniczej karierze był meksykański Dorados de Sinaloa, w którym Guardiola ostatecznie zakończył grać w piłkę.

moumou1

Kontakt pomiędzy tymi panami ze zdjęcia miał już miejsce w Barcelonie, gdy Mourinho był…tłumaczem Bobby’ego Robsona, a później asystentem Louisa van Gaala. Sam Portugalczyk wielokrotnie powtarzał, że próbując rozpracować kolejnych rywali, z którymi mierzyła się Barcelona, najwięcej uwag przekazywał właśnie Guardioli. – On jest najinteligentniejszym piłkarzem, którego ma Barcelona. Wiem, że jak przekażę jemu swoje spostrzeżenia, to on na pewno będzie o nich pamiętał w czasie spotkania. Dobrze, by mózg i lider zespołu wiedział, jakie mocne strony ma przeciwnik.

Po pobycie Guardioli w Barcelonie B i przyglądaniu się pracy Franka Rijkaarda, pod którego skrzydłami Blaugrana w końcu zaczęła odnosić sukcesy coraz częściej zaczęto mówić o Pepie, jako przyszłym trenerze, ale już pierwszej drużyny. Klubowi włodarze kandydatów na objęcie stanowiska mieli przynajmniej kilku, ale katalońscy dziennikarze najczęściej wymieniali nazwiska…Guardioli i Mourinho. Portugalczyk, którego pozbyto się kilka lat wcześniej bez wyrzutów sumienia zaczął odnosić spektakularne sukcesy w roli trenera Porto, a później Chelsea. Z portugalską ekipą The Special One wygrał nawet Ligę Mistrzów w 2004 roku, co było największą sensacją pierwszej dekady XXI wieku. Ostatecznie dano jednak szansę trenerskiemu gołowąsowi urodzonemu w Sandpedor policzkując po raz drugi w przeciągu kilku lat Mourinho. Barca stała się dla niego wrogiem numer jeden.

laporta

Guardiola swój premierowy sezon w roli trenera rozpoczął w możliwie najlepszy sposób. Barca zachwycała swoją grą, a kolejne drużyny, które stawały na jej drodze zostały rozszarpane na drobne kawałki. Lyon? 5:2. Bayern? 4:0. Real? 6:2. Manchester United? 2:0. Guardiola wraz z Barceloną wygrał wszystkie SZEŚĆ trofeów w jednym roku, co wcześniej nie udało się nikomu. Katalończyk nie bał się zrezygnować z usług będącego w szczycie formy Yaya Toure, a „swoją” pozycję w środku pola obstawił dwudziestoletnim Sergio Busquetsem. Swoje szanse dostawali Bojan czy Pedro, a nietykalnego Ronaldinho, który na Camp Nou po wielu latach przerwy znowu przywrócił uśmiech pożegnał zanim sam zdążył zadomowić się w nowym dla siebie środowisku. Nie bał się uczynić Messiego środkowym napastnikiem, a pod jego skrzydłami Xavi i Iniesta zostali najlepszymi środkowymi pomocnikami na świecie. Niechcianego i błąkającego się po świecie Pique uczynił środkowym obrońcą z krwi i kości, który kilkanaście miesięcy po powrocie do Barcelony mógł cieszyć się ze zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Zbudował drużynę wokół Messiego, w którym już wtedy widział potencjał na najlepszego piłkarza w historii futbolu.

messi

podrzut

Historia konfrontacji Guardioli z Mourinho to temat na osobny artykuł. Z dobrych kumpli obaj stali się śmiertelnymi wrogami, którzy nie oszczędzali się w żaden możliwy sposób. Najpierw za skórę Mourinho zaszedł Guardiola, który wykupił z prowadzonego przez Portugalczyka Interu największą gwiazdę w klubie, czyli Zlatana Ibrahimovica. Mając Szweda w swoim zespole, a rezygnując z Samuela Eto’o, który poszedł w przeciwnym kierunku Guardiola wydawał się być jeszcze mocniejszy. Aż do półfinału Champions League, kiedy to Barcelona trafiła na…Inter Mediolan. W pierwszym spotkaniu na San Siro gospodarze wygrali 3:1, a w rewanżu, mimo że Barcelona miała momentami przygniatająca przewagę, to zwyciężyła tylko 1:0. Mou zemścił się za wszystkie upokorzenia, których doświadczył ze strony katalońskiego klubu, a Guardiola musiał przełknąć pierwszą porażkę w swojej trenerskiej karierze. Na nosie zagrał mu ten, z którym Pep szczególnie nie chciał przegrać.

Football - FC Barcelona v Inter Milan UEFA Champions League Semi Final Second Leg - Camp Nou Stadium, Barcelona, Spain - 28/4/10 Inter Milan's coach Mourinho and coach of Barcelona Pep Guardiola and Zlatan Ibrahimovic

2841321-main_image

Inter, a co za tym idzie i Mourinho, wygrali w sezonie 2009/2010 Ligę Mistrzów i z poczuciem pełnego spełnienia Portugalczyk mógł opuścić zespół z Mediolanu. Całkiem nieświadomie wybrał…Real Madryt, czyli największego wroga dla Barcelony. Kibice ostrzyli sobie apetyty na pierwsze starcie obu panów, ale te przypadło dopiero pod koniec listopada. Na Camp Nou przyjechał Real, z nowym-starym znajomym wszystkich kibiców zasiadających a trybunach katalońskiego kolosa.

Gdybyśmy dziś chcieli wyznaczyć jeden moment, który najbardziej wpłynął na wielkość Guardioli, jeden mecz, dzięki któremu jego klasa jest dziś taka, a nie inna, to z pewnością byłoby to właśnie te spotkanie. Z jednej strony Messi, Xavi, Iniesta i Guardiola, z drugiej Ronaldo, Ramos, Benzema i Mourinho. Starcie gigantów, w których tylko jedna ze stron mogła wyjść zwycięsko. Remis absolutnie nikogo nie satysfakcjonował, o czym wszyscy byli święcie przekonani. Po spektakularnym spotkaniu Blaugrana wygrała 5:0 i Pep w możliwie najlepszy sposób zrewanżował się za porażkę sprzed kilku miesiący na tym samym stadionie. Nigdy wcześniej i nigdy później Mourinho nie przegrał z nikim pięcioma bramkami. Barcelona pewnie kroczyła po zwycięstwo w lidze hiszpańskiej, a Real zbierał siły na kolejne El Clasico, które już w kwietniu miało odbyć się w Madrycie.

guaje

W nim padł remis, lecz to, co działo się w późniejszym półfinale Champions League przeszło do historii futbolu. Agresja, prowokacje, kontrowersje. W skrócie – wielka awantura i dwumecz, o którym mówiło się na długo przed i na długo po zakończeniu. Barca przegrała z Realem finał Pucharu Króla na Mestalla i nie była już tak bardzo pewna swego, jak miało to miejsce przed kilkoma miesiącami. Po pełnym dramaturgii spotkaniu na Bernabeu znowu lepszy okazał się jednak Guardiola, który po raz drugi w finale musiał stanąć na przeciwko Manchesteru United. Niespodzianki nie było po raz kolejny i Pep sięgnął po drugi po tytuł najlepszej drużyny w Europie podczas swojego zaledwie trzeciego sezonu w roli trenera Barcelony.

Mówię o samych wielkich momentach w karierze Guardioli, ale decyzji niezrozumiałych i kontrowersyjnych podczas jego pobytu w Barcelonie było co nie miara. Pep miał zachcianki i podejmował wszystkie decyzje samodzielnie nie licząc się z opinią innych ludzi. Za pół darmo oddał do Interu Eto’o, bez skrupułów podziękował za współpracę Toure, by zapragnąć mieć w swoim zespole kogoś takiego jak Zlatan, Aleksandr Hleb czy Dmytro Czyhrynski. O ile zakup tego pierwszego można racjonalnie wytłumaczyć, o tyle pozyskanie pozostałej dwójki wydawało się z góry skazane na niepowodzenie. Guardiola jednak tak chciał i nikt nie miał prawa mu podskoczyć. Gdy stało się jasne, że zakup najdroższego w historii klubu napastnika nie wypalił, Guardiola bez mrugnięcia okiem oddał go za półdarmo do Milanu, by szanse na grę w pierwszym zespole dostał wychowany w klubie Pedro.

zlatan

Napisałem o tym, że Guardiola zbudował Messiego, a przy jego boku Xavi i Iniesta zostali najlepszymi środkowymi pomocnikami na świecie, dzięki którym w dużej mierze reprezentacja Hiszpanii mogła w późniejszych latach świętować spektakularne sukcesy na arenie międzynarodowej. Pep miał również swoich ulubieńców, których pielęgnował i w których widział potencjał, by ci stali się piłkarzami wielkiego formatu w przyszłości. Decydując się na odejście z Barcelony i zrobienie sobie rocznej przerwy od zawodu trenera Guardiola szykował swój powrót na ławkę trenerską w wielkim stylu. Miał w głowie listę piłkarzy, którzy będą mu potrzebni do budowania nowego imperium z dala od Katalonii. Podpisując kontrakt z Bayernem Monachium dał włodarzom klubowym do zrozumienia, że kilka transferów trzeba będzie wykonać. Jeden z pierwszych telefonów wykonał do Thiago Alcantary, który kilka dni później spakowany czekał już na samolot do stolicy Bawarii. Pomocnik wiedział, że pod skrzydłami Guardioli jest w stanie jeszcze bardziej się rozwinąć.

thiago

Sytuacja Pepa w Bayernie Monachium była jednak zgoła inna, aniżeli miało to miejsce podczas przejmowania FC Barcelony. W Katalonii po Rijkardzie panował burdel jak na tureckim straganie. W Monachium – ład i harmonia. Bawarczycy chwilę wcześniej zdobyli potrójną koronę wskakując na poziom podobny do tego, który prezentowała Barca Pepa. Zadanie było zatem teoretycznie bardzo proste – nie popsuć tego, co zbudował Jupp Heynckes. Guardiola wiedział jednak, że kontynuowanie dzieła poprzednika nie jest tym, po co on przerwał roczny rozbrat z futbolem i po co uczył się namiętnie przez kilka miesięcy języka niemieckiego. Chciał wprowadzić swoje rządy, po raz kolejny zaznaczyć swoją obecność. Pokazać, że poza Barceloną też będzie błyszczał swoim blaskiem. Bayern Monachium chciał uczynić najlepszym zespołem w historii futbolu

Bayern Munich's coach Pep Guardiola (L) talks to Philipp Lahm during their German first division Bundesliga soccer match against Borussia Moenchengladbach in Munich August 9, 2013. REUTERS/Michaela Rehle (GERMANY - Tags: SPORT SOCCER) DFL RULES TO LIMIT THE ONLINE USAGE DURING MATCH TIME TO 15 PICTURES PER GAME. IMAGE SEQUENCES TO SIMULATE VIDEO IS NOT ALLOWED AT ANY TIME. FOR FURTHER QUERIES PLEASE CONTACT DFL DIRECTLY AT + 49 69 650050 - RTX12FA1

Lahm zaczął występować w pomocy, a dyrygujący środkiem pola w Realu Madryt wyraźnie podstarzały Xabi Alonso został wybrańcem Pepa, który przyszedł zasilić mistrza Niemiec przed walką o największe laury. Rafinha, który zapomniał jak się gra w piłkę nagle zaczął hasać jak młodziak na boku obrony, a David Alaba obudzony o drugiej w nocy sam nie miałby pojęcia, która pozycja na boisku jest jego nominalną. Guardiola zrewolucjonizował Bayern do tego stopnia, że kibice bawarskiego klubu w pewnym momencie podzielili się na dwa obozy – na jego zwolenników i przeciwników. Nikt nie miał prawa być obojętny widząc to, co z Bayernem wyprawia Pep.

Bilans Pepa w Bayernie? Trzy zdobyte mistrzostwa Niemiec, dwa Puchary Niemiec, jeden Superpuchar. Po drodze pobite wszystkie możliwe rekordy strzeleckie, punktowe z najszybciej zdobytym mistrzostwem kraju w historii rozgrywek na czele. Co jednak najważniejsze – brak triumfu w Lidze Mistrzów. Najpierw 0:5 w dwumeczu z Realem Madryt, rok później 3:5 z Barceloną, a przed rokiem przegrana rywalizacja z Atletico Madryt. Gdybyśmy zrobili ankietę wśród bawarskich kibiców, czy Ci takie wyniki biorą w ciemno rezygnując ze zwycięstwa w Champions League, to większość odpowiedziałaby pewnie, że taki obrót spraw ich nie zadowala. Guardiola przyszedł do Monachium po to, by wygrać Ligę Mistrzów. Kto wie, być może po to, by Bayern jako pierwszy zespół w historii zdołał trofeum obronić. Stało się jednak inaczej i Pep mimo wszystko pobytu w Niemczech nie może zaliczyć do w pełni udanych. Brakowało kropki nad i, czyli Pucharu Europy. Trofeum, od którego zaczął budować swoja wielkość u poprzedniego pracodawcy.

peplewy

Dziś Guardiola jest trenerem Manchesteru City, w którym… na razie wiedzie mu się średnio. Najprawdopodobniej Pep nie zawojuje piłkarskiego świata już w pierwszym sezonie, jak miało to miejsce w Barcelonie i miało mieć miejsce w Bayernie. Cele są trochę inne, bo i poziom sportowy klubu różny niż w poprzednich przypadkach. Katalończyk wprowadza swoje zwyczaje, uczy piłkarzy grać piłką, Pablo Zabaleta grywa środkowego pomocnika, a Joe Hart, który w poprzednich sezonach był jednym z najlepszych bramkarzy na świecie swoją pracę wykonuje dziś we włoskim Torino. Guardiola znowu rządzi i dzieli i na horyzoncie nie widać osoby, która mogłaby mu coś podpowiedzieć czy zasugerować. On wszystko i tak zawsze zrobi po swojemu. Jeśli w kolejnym klubie odniesie sukces, choćby taki, jak w Bayernie, to za dwadzieścia lat będziemy mówić o nim pewnie w samych superlatywach. Jeśli jednak w zespole nie z najwyższej półki nic nie osiągnie, to jego wielkość zacznie być coraz bardziej kwestionowana. A z trenera absolutnie wybitnego zostanie tylko tym, który sukcesy, te największe, świętował zaledwie w jednym klubie.

MUNICH, GERMANY - JULY 20: Pep Guardiola the manager of Manchester City speaks with substitute Yaya Toure of Manchester City during the pre season friendly match between Bayern Muenchen and Manchester City F.C at the Allianz Arena on July 20, 2016 in Munich, Germany. (Photo by Lennart Preiss/Bongarts/Getty Images)

Jedno jest pewne – Guardiola jest jednym z niewielu, który może pochwalić się sukcesami i jako piłkarz, i jako trener. Po ostatnich porażkach w Premier League niektórzy dziennikarze wieszczą w niedalekiej przyszłości koniec jego trenerskiej kariery. Szkoda by było, aby takiej osoby w futbolu zabrakło. Charyzmą bowiem potrafiłby on spokojnie obdarzyć kilku swoich kolegów po fachu.

100 lat Pep!

prafilowe

KOMENTARZE