Gdybyśmy zapytali Luisa Enrique o jego ulubione słowo, z pewnością byłaby to „rotacja”. O co chodzi? O to, że trener FC Barcelony powszechnie słynie z tego, że uwielbia „rotować” składem Blaugrany. W skrócie: co chwilę zmienia wyjściowe ustawienie swojej drużyny. Raz gra jeden piłkarz, w następnym meczu kolejny, by chwilę później żaden z nich nie złapał się nawet na ławkę rezerwowych. Gra tym samym na nosie nie tylko samym zawodnikom, ale i również katalońskim dziennikarzom, którzy przed każdym spotkaniem prognozują zestawienie, w jakim Duma Katalonii rozpocznie kolejny mecz. Efekty? Nigdy nic niewiadomo.
Jest 24 sierpnia 2014 roku. Barcelona rozpoczyna zmagania ligowe domowym spotkaniem z Elche. Rywal ze średniej półki, część piłkarzy myślami jest jeszcze na wakacjach odpoczywając po mundialu w Brazylii. Luis Enrique w tym meczu wystawia następujący skład:
Bravo, Alves, Mascherano, Mathieu, Alba, Busquets, Iniesta, Rakitic, Rafinha, Messi, Munir.
W tamtym momencie – zestawienie bliskie optymalnego. Za kartki wystąpić w tym spotkaniu nie mógł Gerard Pique, Neymar leczył uraz kręgosłupa po fatalnie wyglądającym zderzeniu z Zunigą podczas brazylijskiego mundialu, a Luis Suarez w dalszym ciągu był zawieszony po słynnym incydencie z Chiellinim. Barca gładko wygrywa tamto spotkanie 3:0, a na listę strzelców wpisuje się Munir, który przebojem wdziera się do pierwszego zespołu. Mecz bez historii, skład bez historii. Nieco inaczej było chwilę później.
Gdy w tamtym momencie spojrzelibyśmy szerzej na kadrę Blaugrany można było dostrzec , że w talii Enrique miał wielu zawodników, którzy w dalszej części sezonu z powodzeniem będą mogli rywalizować o wyjściowy skład. Mowa o wspomnianych wcześniej Pique, Neymarze i Suarezie. Do tego dochodzi Xavi, Sergi Roberto, Bartra i wchodzący do pierwszego zespołu Sandro czy Samper. W teorii – wymarzona sytuacja, by osiągać znakomite rezultaty. Dla Enrique – wymarzona sytuacja, by rotować składem.
Barca sezon zaczęła znakomicie. W pierwszych ośmiu spotkaniach zdobyła aż 22 ligowe punkty tylko raz remisując na La Rosaleda z Malagą. Cień na znakomitą formę podopiecznych Lucho kładła porażka w Lidze Mistrzów z PSG, która obnażyła wszystkie braki tamtej Barcelony. Brak pomysłu na grę, mało kreatywny środek pola i brak lidera w defensywie – to najczęściej wytykane błędy. Coraz więcej mówiono o tym, który do zespołu dopiero miał dołączyć, czyli Luisie Suarezie. To on miał być lekiem na nienajlepszą formę ekipy Barcelony. Ekipy, która do Klasyku na Bernabeu przystępowała z pięciopunktową przewagą punktową.
I w Gran Derbi Lucho zaskoczył. O ile obecność w pierwszym składzie Luisa Suareza była do przewidzenia, o tyle desygnowanie na lewą stronę defensywy Jeremy Mathieu była już sporą niespodzianką. Zwłaszcza mając na uwadzę, że w dotychczasowych 8 rozegranych spotkaniach Francuz aż siedmiokrotnie występował na środku obrony. Lucho zaczął się gubić, panikować. Efekt wizyty w Madrycie? 1:3 po bardzo słabym meczu.
Nagonka w prasie była coraz większa. Początek listopada miał być niczym nowe rozdanie dla opiekuna Barcelony. Na Camp Nou przyjechała bowiem Celta Vigo, czyli były zespół Enrique, który ten znał jak własną kieszeń. Za środek pola w tym spotkaniu miała odpowiadać trójka – Busquets, Rakitic, Rafinha, która dostała szansę po fatalnej partii Xaviego i Iniesty sprzed tygodnia. Mimo pozornie nie najgorszego spotkania Barca znowu przegrała i dała się wyprzedzić w tabeli odwiecznemu rywalowi. Z perspektywy ławki rezerwowych spotkanie oglądał Gerard Pique, który na Bernabeu sprokurował rzut karny.
Rotacjom Enrique nie było jednak końca. Lucho defensywę swojej drużyny na wyjazdowe spotkanie z Almerią złożył z Adriano, Mascherano, Bartry i Alby, co nie zdarzyło się nigdy prędzej. Wolne dostał Suarez, który raził nieskutecznością i był cieniem samego siebie sprzed kilku miesięcy. Barca do ostatnich chwil walczyła o trzy punkty i ostatecznie mecz wygrała 2:1. Złą serię tym samym przerwała, ale problemy pozostały wciąż te same. W 15 rozegranych spotkaniach ani razu jedenastka wystawiona do gry przez Enrique nie powtórzyła się.
Miarka przesypała się w wyjazdowym spotkaniu z Realem Sociedad. Był początek stycznia 2015 roku. Gdybym teraz miał wybrać jeden moment, który miał największy wpływ na późniejsze losy drużyny z Camp Nou, to byłoby to właśnie spotkanie z Baskami na ich terenie. Montoya, Mascherano, Mathieu, Alba, Busquets, Xavi, Iniesta, Munir, Suarez, Pedro. Lucho poleciał po bandzie. Na ławce Messi, Neymar, Pique, Alves i Rakitic. To nie mogło się skończyć dobrze. Barca w fatalnym stylu przegrała z dużo niżej notowanym rywalem i tamtejsza prasa domagała się zwolnienia szkoleniowca Barcelony. Powiedzieć, że przez stolicę Katalonii przeszło trzęsienie ziemi, to jak nic nie powiedzieć. Funkcję dyrektora sportowego klubu przestał pełnić Antoni Zubizarreta, jego drogą poszedł również Carles Puyol, który podał się do dymisji. Podczas ligowego spotkania z Atletico na Camp Nou tydzień później kibice mieli na swoich krzesełkach przygotowane białe chusteczki. Na wypadek przegranej z ówczesnym mistrzem Hiszpanii miały one pożegnać byłego kapitana Barcelony. Człowieka, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej był nadzieją na powrócenie do największych sukcesów za czasów Pepa Guardioli.
W momencie, w którym cały świat patrzył w stronę Camp Nou, Enrique potrafił udźwignąć presję. Wystawił optymalną jednastkę, która była w stanie bez problemu poradzić sobie z ekipą Diego Simeone. Po raz pierwszy na listę strzelców w jednym spotkaniu wpisał się każdy z trio Messi – Suarez – Neymar. Po raz pierwszy Blaugrana zagrała tak, jak wszyscy od niego oczekiwali. Po raz pierwszy w sezonie pokonała mocnego rywala. Jak się później okazało – tamta Once de Gala była najmocniejszą drużyną na świecie aż do końca sezonu.
Bravo, Alves, Pique, Mascherano, Alba, Busquets, Iniesta, Rakitic, Messi, Suarez, Neymar.
Lucho tym samym nie tylko znalazł optymalne zestawienie dla swojego zespołu, które pozwalało mu wygrywać kolejne spotkania, ale również rozgonić czarne chmury, które zebrały się nad Camp Nou. A atmosfera napięta była i to bardzo.
Okładka katalońskiego „Mundo Deportivo” z „wielkiego tygodnia”.
Jaki skład przeciwko Deportivo la Coruna wystawił Enrique tydzień później? Dokładni taki sam, jak podczas zwycięskiej batalii z Los Colchoneros. Efekt? Pewne zwycięstwo 4:0 po trzech bramkarz Leo Messiego i samobójczym trafieniu Sidnei’a. PO RAZ PIERWSZY Lucho powtórzył wyjściowe ustawienie swojego zespołu.
Ci, którzy obawiali się, że szkoleniowiec Barcelony przez cały sezon będzie rotował, w końcu mogli odetchnąć z ulgą. W kolejnych spotkaniach zmiany również było zauważalne, ale nie miały one aż takiego wpływu na grę Dumy Katalonii. W kolejnym ligowym spotkaniu z Elche (wyjazd – 0:6) Enrique powrócił co prawda do swoich dawnych nawyków i zrobił aż 6 zmian (Bravo, Montoya, Pique, Bartra, Alba, Mascherano, Xavi, Rafinha, Pedro), ale znakomita forma napastników (5 strzelonych bramek przez trio – Messi, Neymar, Pedro) i klasa rywala pozwoliły odnieść Blaugranie pewne zwycięstwo. Gdy jednak rywal był bardziej wymagający (Villareal, Athletic) Lucho posyłał do boju to, co miał najlepszego. W spotkaniu z Żółtą Łodzią Podwodną Rakitica zastąpił Rafinha (decyzja trenera), a w spotkaniu z Baskami miejsce Mascherano i Iniesty zajęli Mathieu i Xavi (również względy sportowe). Reszta pozostawała bez zmian.
Później Enrique zaczął ważyć siłami swoich piłkarzy. W spotkaniach z trudniejszymi rywalami posyłał do boju swój najmocniejszy skład (głównie spotkania wyjazdowe). W meczach u siebie ze słabszymi rywalami (Levante, Rayo, Almeria) rotował, bo miał przekonanie, że nawet jego rezerwowi zawodnicy zdołają spotkanie wygrać. W meczach z ligowymi potentantami (Real, Sevilla, Atletico) i we wszystkich wiosennych spotkaniach w Lidze Mistrzów Lucho już nie kombinował ze składem. Rotacje stosował tylko wtedy, gdy było to konieczne. W meczach z Sevillą i Realem za kontuzjowanego Busquetsa występował Mathieu (Mascherano występował w pomocy), a w meczu wyjazdowym z PSG wykartkowanego Alvesa zastępował Montoya. W czterech ostatnich spotkaniach w Champions League, w tym w finale z Juventusem Lucho składu już nie zmieniał.
W ostatnich dwudziestu ośmiu spotkaniach (od pamiętnej porażki z Realem Sociedad) FC Barcelona w lidze oraz w Lidze Mistrzów wygrała aż dwadzieścia cztery razy. Dwa razy przegrała i dwa razy zremisowała, czego efektem było zdobycie potrójnej korony (liga, LM, Puchar Króla). Enrique w momencie, gdy był najbardziej krytykowany i kibice domagali się jego zwolnienia w możliwie najlepszy sposób wybrnął w problemów i znalazł złoty środek, który zagwarantował Barcelonie kolejne wygrane mecze.
*****
2015/2016
Enrique mądrzejszy o doświadczenia z poprzedniego sezonu wiedział, że na takie rotacje, jak miało to miejsce przed rokiem, nie może sobie pozwolić. Już w trzeciej kolejce Blaugrana pojechała na ligowe spotkanie na Vincente Calderon, by rozprawić się z aspirującym o ligowy tytuł Atletico. Spotkanie to z ławki rezerwowych rozpoczął Leo Messi, który narzekał na delikatny uraz. Od początku na boisku wybiegł natomiast Sergi Roberto, który zajął miejsce na prawej stronie defensywy. Pod nieobecność Gerarda Pique dobrze prezentował się Thomas Vermaelen, który kolejkę wcześniej zagwarantował Barcelonie zwyciestwo w meczu z Malagą. Dwa pierwsze mecze w Lidze Mistrzów to jedynie po dwie zmiany w każdym ze spotkań. W spotkaniu otwierającym zmagania w Champions League Mathieu zastąpił Mascherano, a wspomniany już wcześniej Sergi Roberto konsekwentnie grywał na prawej stronie defensywy. Z Bayerem Leverkusen kontuzjowanego Messiego zastępował Sandro, a Albę Mathieu. Lucho mniej rotował, bo mniej miał zawodników do dyspozycji. Leo wypadł na dwa miesiące przez uraz, Xaviego i Pedro nie było już w stolicy Katalonii, a Rafinha zerwał więzadła krzyżowe w kolanie w meczu pierwszej kolejki w Lidze Mistrzów z AS Roma.
Pierwszym spotkaniem, który miał pokazać, na jakim poziomie jest ekipa Enrique był wyjazdowy mecz ligowy z Realem Madryt. Mimo, że Klasyk był pierwszym meczem po kontuzji, w którym Leo Messi znalazł się w kadrze zespołu z Katalonii, to od pierwszej minuty na boisko nie wyszedł. Jego pozycję zajął… Sergi Roberto, który zagrał świetne zawody i asystował przy pierwszym trafieniu Luisa Suareza. Barca pewnie pokonała Real 4:0. Enrique nie mógł w dalszych meczach skorzystać ze swojej Once de Gali, gdyż cały czas któryś z piłkarzy nie był gotowy do gry. Po raz pierwszy w sezonie swoich najlepszych piłkarzy w komplecie do gry wypuścił dopiero 5 grudnia na wyjazdowy mecz z Valencią i…spotkanie zremisował. Co ciekawe, w dwóch kolejnych meczach w lidze wprowadzał delikatne zmiany, a gdy po raz drugi w ówczesnej kampanii posłał do boju pierwszy garnitur, znów zremisował, tym razem z Espanyolem. Gdy od pierwszego stycznia do gry upranieni byli już Arda Turan i Aleix Vidal, Lucho dawał więcej szans na odpoczynek prawym obrońcom (Alves, Roberto) i środkowym pomocnikom (Rakitic, Iniesta). I tak w trzech kolejnych meczach Lucho za każdym razem sadzał kogoś na ławce rezerwowych. Zmieniło się to w spotkaniu z Atletico Madryt, w którym po raz kolejny na boisku zameldowała się ta sama jedenastka, która rok wcześniej rozprawiła się z ekipą Cholo. Efekt? Szóste zwycięstwo z rzędu nad Los Colchoneros. „Zwycięskiego składu się nie zmienia” – w myśl tego powiedzenia Enrique w meczach o największym ciężarze gatunkowym zdawał się stosować do tej zasady.
Przez długi czas wydawało się, że Barcelona może być pierwszą w historii drużyną, której uda się wywalczony rok wcześniej tytuł w Lidze Mistrzów obronić. W 17 kolejnych spotkaniach ligowych (od wygranej z Atletico 2:1) Luis Enrique dwa razy wystawił identycznie ten sam skład, który pozwalał mu najważniejsze spotkania wygrywać (Real, Betis – wyjazd), aż siedmiokrotnie stosował tylko jedną zmianę w składzie (Espanyol, Granada, Gijon, Deportivo, Valencia, Levante, Celta) i trzykrotnie wprowadzał tylko dwie zmiany w wyjściowe ustawienie (Rayo, Eibar, Villarreal). W czterech wiosennych meczach w Lidze Mistrzów Enrique aż trzykrotnie posyłał do boju znowu ten sam, namocniejszy skład (Ter Stegen, Alves, Pique, Mascherano, Alba, Busquets, Rakitic, Iniesta, Messi, Suarez, Neymar). Tylko w rewanżowym spotkaniu przeciwko Arsenalowi Pique zastąpił Mathieu. Hiszpan celowo złapał pod koniec spotkania z Londynie żółtą kartkę, by „wyczyścić się” na spotkania ćwierćfinałowe.
*****
2016/2017
Mimo, że człon zespołu w drużynie Barcelony został ten sam, co w poprzednich dwóch sezonach, to wystawienie tego samego składu, który gwarantował Blaugranie najwięcej zwycięstw nie był możliwy. Wszystko za sprawą Daniego Alvesa, który z Barcelony odszedł. Na Camp Nou przybyli za to Samuel Umtiti, Andre Gomes, Paco Alcaser, Lucas Digne oraz Denis Suarez. Dla kibica Barcelony oznaczało to jedno – rotacje. Młodym szansę do gry dać trzeba, a biorąc pod uwagę, że wielu piłkarzy w lato grała na różnego rodzaju turniejach (Euro, Copa America, igrzyska olimpijskie) zastrzyk świeżej krwi na pewno się przyda. Barcelona pierwsze spotkanie w bieżącej kampanii rozegrała 20 sierpnia, a jej rywalem był Real Betis. Lucho zdecydował się na zestawienie Bravo, Roberto, Pique, Umtiti, Alba, Busquets, Denis, Rakitic, Messi, Suarez, Arda, by tydzień później na San Mames je powtórzyć. W kolejnych meczach (Alaves, Leganes) swoje szanse od początku dostawali między innymi Cilessen (kontuzja Ter Stegena), Digne, Alcaser czy Rafinha, by w meczu z Atletico ZNOWU zagrał zespół, który pokonał w tym pamiętnym spotkaniu z początku 2015 roku ekipę Diego Simeone (za Alvesa Roberto). To pokazuje, że jeżeli żaden z piłkarzy nagle formą nie eksploduje i żaden z dnia na dzień drastycznie nie obniży swojego poziomu ani nie złapie poważnej kontuzji, to w najtrudniejszych spotkaniach Enrique trzeci sezon z rzędu będzie stawiał na te same nazwiska.
Policzyłem minuty piłkarzom, które Ci spędzili na boisku w dwóch ostatnich sezonach. Rozdzieliłem rozgrywki ligowe od Ligi Mistrzów. Pucharu Króla w całym swoim tekście W OGÓLE NIE BRAŁEM POD UWAGĘ, gdyż w moim przekonaniu analiza straciłaby na wiarygodności. Bardzo często bowiem zdarza się tak, że w pierwszych fazach tych rozgrywek trenerzy wystawiają piłkarzy rezerwowych, bo rywal jest zazwyczaj dużo niżej notowany. Oto konkrety.
Zaczynamy od początku:
Rozgrywki ligowe 2014/2015
- Claudio Bravo – 3330 minuty
- Gerard Pique – 2384
- Jordi Alba – 2334
- Javier Mascherano – 2206
- Jeremy Mathieu – 2106
- Dani Alves – 2524
- Serio Busquets – 2492
- Ivan Rakitic – 2032
- Sergi Roberto – 507
- Andres Iniesta – 1590
- Xavi – 1780
- Leo Messi – 3374
- Neymar – 2570
- Luis Suarez – 2178
- Munir – 460
- Sandro – 145
- Pedro 1530
Najwięcej minut w sezonie ligowym 2014/2015 rozegrał Leo Messi – 3374. Stosunkowo rzadko na boisku pojawiał się Iniesta (1590), od którego więcej minut rozegrał Xavi (1780), mimo że ten w najważniejszych spotkaniach nie wychodził na plac od pierwszej minuty. Rezerwowy Pedro rozegrał aż 1530 minut w aż 35 spotkaniach pojawiając się na boisku. Sergi Roberto „grał ogony” i zaliczył tylko 507 minut, a między słupkami pierwszym wyborem był Claudio Bravo.
Liga Mistrzów 2014/2015
- Ter Stegen – 1170 minut, 13 spotkań rozegranych
- Gerard Pique – 990, 11
- Jordi Alba – 962, 11
- Javier Mascherano – 1079, 11
- Dani Alves – 961, 11
- Jeremy Mathieu – 324, 7
- Andres Iniesta – 786, 11
- Ivan Rakitic – 886, 12
- Sergio Busquets – 788, 10
- Pedro – 394, 9
- Leo Messi – 1146, 10
- Neymar – 1025, 12
- Luis Suarez – 827, 7
W tym zestawieniu widać wyraźnie, na których piłkarzy Enrique stawiał najczęściej. Once de Gala grała najczęściej i pokazują to minuty, które piłkarze spędzili na boisku. Zawodnikiem z pola, który grał najwięcej był Leo Messi. Znikoma była rola Jeremy Mathieu, który w lidze zagrał tylko o 100 minut mniej od Javiera Macherano (tu 1079 – 324).
Rozgrywki ligowe 2015/2016
- Ter Stegen – 542 minuty,
- Claudio Bravo – 2878
- Gerard Pique – 2591
- Jordi Alba- 2592
- Sergi Roberto – 1915
- Javier Mascherano – 2694
- Jeremy Mathieu – 1260
- Dani Alves – 2148
- Sergio Busquets – 2909
- Ivan Rakitic – 2577
- Andres Iniesta – 2247
- Arda – 810
- Rafinha – 279 minut
- Leo Messi – 2729
- Neymar – 3056
- Luis Suarez – 3150
- Munir – 825
Luis Enrique na skutek kontuzji więcej szans na grę dawał Ter Stegenowi (7 spotkań). Parę stoperów stanowili Pique i Mascherano, a zdecydowanie mniejszą rolę w zespole Blaugrany odgrywał Jeremy Mathieu. Sergi Roberto rozegrał aż 1915 minut i w ciągu całego sezonu występował aż na 7 różnych pozycjach(!!!) Mimo tego, że wychowanek Barcelony pojawiał się na boisku 31 razy, to Dani Alves zaliczył aż 2148 minut. Busquets z Rakiticem dyrygowali środkiem pola, a pod nieobecność Leo Messiego bardzo długo za ofensywę Barcy odpowiadał Neymar i Suarez. Munir również dostawał swoje szanse (825 minut). Od początku stycznia do gry uprawniony został Arda Turan, który 18 razy pojawiał się na boisku i spędził na nim łącznie 810 minut.
Liga Mistrzów 2015/2016.
- Ter Stegen – 900 minut, 10 rozegranych spotkań
- Gerard Pique – 596, 7
- Jordi Alba 734, 9
- Javier Mascherano – 655, 8
- Dani Alves – 694, 9
- Sergi Roberto – 344, 4
- Sergio Busquets, 712, 9
- Ivan Rakitic, 700, 9
- Andres Iniesta, 553, 7
- Leo Messi 640 , 7
- Neymar 810, 9
- Luis Suarez 810, 9
Podobnie jak w lidze – grali Ci sami. Enrique nie miał przekonania do piłkarzy rezerwowych. We wszystkich spotkaniach wiosennych w Lidze Mistrzów Lucho posyłał do boju tych samych zawodników (wyjątek z Pique w rewanżu z Arsenalem). Ani Aleix Vidal, ani Arda Turyn nie mieli na tyle uznania w oczach trenera Barcy, by wskoczyć do pierwszego składu. Jedynym wartościowych zmiennikiem dla pierwszego garnitutu był Roberto, którego największą zaletą była uniweralność. Nawet gdy drużynie nie szło (okres od początku kwietnia do rewanżowego spotkania w CL z Atletico) Lucho składem nie rotował. Przestał robić to, z czego niegdyś słynął. Przestał zaskakiwać rywali planem na każde spotkanie.
Wnioski? Jest ich kilka. Przede wszystkim Luis Enrique rozróżnia dwa rodzaje spotkań – trudne i łatwe. Bardziej „spina się” na spotkania wyjazdowe i w meczach na obcym stadionie rzadziej decyduje się na zmiany w składzie. 11 stycznia 2015 roku po raz pierwszy wybrał optymalny skład, który pół roku później zapewnił mu zwycięstwo w Lidze Mistrzów. W kolejnych meczach wierny był zasadzie, że „zwycięskiego składu się nie zmienia”. Dziś wystawienie tamtej Once de Gali możliwe już nie jest, bo w Barcelonie nie ma ani Daniego Alvesa, ani Claudio Bravo. W ich miejscach na boisku wystepują Sergi Roberto i Marc Andre Ter Stegen. Gdy w tym sezonie Dumie Katalonii przyszło mierzyć się z wymagającym rywalem (Atletico) Lucho znowu posyłał piłkarzy, z którymi na boisku święcił największe sukcesy. Ławka rezerwowych jest więc tylko pozornie bardzo długa. Pozornie, bo w meczach o mniejszym ciężarze gatunkowym i w meczach na Camp Nou rotacji w dalszym ciągu nie powinno zabraknąć. Gdy jednak dojdziemy do etapu, w którym będą się ważyły losy drużyny, Enrique wróci do tego, co sprawdzone i pewne.
A dziennikarze Sportu i Mundo Deportivo konsekwentnie co tydzień będą prognozować, którą nogą wstał Enrique i komu da szansę w kolejnym spotkaniu. Jak do tej pory, algorytm ten nie został jednak przez nikogo prawidłowo rozszyfrowany.