Ergo Arena. Ponad 5 tysięcy widzów. Zgaszone światła, kolorowe flagi klubów, hymn narodowy odśpiewany przez chór Akademii Medycznej.  Spotkanie Wybrzeża Gdańsk z Vive Tauronem Kielce było zarazem oficjalnym Meczem Otwarcia PGNiG Superligi piłki ręcznej mężczyzn. Ligi zawodowej.



Nieprzypadkowo na uroczystą inaugurację wybrano właśnie ten mecz i ten obiekt. Ergo Arena dobrze kojarzy się kibicom szczypiorniaka w naszym kraju, a nasza reprezentacja dobrze spisywała się tu w meczach o punkty. Natomiast drużyny to odpowiednio dziesięcio i trzynastokrotni Mistrzowie Polski. To jednak historia, a Liga Zawodowa została utworzona po to, żeby zadbać o przyszłość polskiej piłki ręcznej, która stoi u progu wielkich zmian, przede wszystkim w kontekście wspomnianej już reprezentacji kraju.
Teraźniejszość obu klubów to w tej chwili zupełnie inna bajka i to było widać na parkiecie. Zmierzył się beniaminek najwyższej klasy rozgrywkowej z tryumfatorem Ligi Mistrzów, który dopiero co wrócił z klubowych, nieoficjalnych Mistrzostw Świata, gdzie zdobył brąz. Różnica klas była widoczna, a piłka ręczna nie jest dyscypliną, w której można oszukać centymetry, kilogramy, minuty spędzone na rywalizacji na najwyższym światowym poziomie czy zera na koncie bankowym zawodników. A ponieważ we wszystkich wymienionych kategoriach przewagę mieli kielczanie, ich zwycięstwo 31 do 19 nikogo specjalnie nie zdziwiło.

 

Liga Zawodowa niesie ze sobą wiele zmian. Podział na dwie grupy, nowinki jeśli chodzi o punktowanie zwycięstw, zamkniętą formułę rozgrywek. Wszystko to ma się przyczynić do wyższego poziomu Superligi, a co za tym idzie – wychowaniu  pokolenia lepszych (albo przynajmniej nie gorszych) zawodników trafiających do kadry narodowej. Przecież zmiany są nieuniknione. Od dawna zastanawiam się, co z tego wyniknie.

Wracając po meczu z Ergo Areny do domu i rozmyślając o przyszłości naszej piłki ręcznej – zgłodniałem. Wybór o tej porze dnia w okolicach Zaspy i Przymorza nie był niestety zbyt duży. więc chcąc czy nie chcąc skorzystałem z oferty McDonalda. I tak właśnie spotkałem wspomnianą przyszłość polskiego szczypiorniaka. W osobach drużyny SMS ZPRP Gdańsk. Każdy z uśmiechem na ustach pałaszował hamburgera albo innego Big Maca, zagryzał frytkami i zapijał colą. Każdy. Bez wyjątku. I o ile nie mogę wykluczyć, że na co dzień każdy z nich zaczyna dzień od płatków owsianych, a kończy na grillowanej piersi kurczaka z warzywami, to w tym przypadku wyraźnie posmutniałem. Zawodowstwo. Czar związany z otwarciem Ligi Zawodowej prysnął.

 

A kolorowe światła, hymn, cała ta oprawa i pełna hala meczu reprezentacji Polski raczej nie wygrają. A chyba między innymi o los reprezentacji się tutaj rozchodzi.

 

MICHAŁ FARAN

KOMENTARZE