Z Damianem miałem okazję porozmawiać podczas prezentacji drużyny, która odbyła się na Stadionie Letnim w gdańskim Brzeźnie. Skrzydłowy Wybrzeża opowiedział trochę o powrocie na „stare śmieci”, celach drużyny na nadchodzące rozgrywki oraz swoich własnych. Zdradził też, czemu praktycznie nie pamięta już, jak smakuje…browarek. Zapraszam!
Jeszcze zanim rozpoczął się okres przygotowawczy, zdarzało nam się grać w tenisa. Ustaliliśmy wtedy, że ten wywiad przeprowadzimy, kiedy Twoja gra w Wybrzeżu zostanie potwierdzona na 100 %. Ale kiedy już się to stało, spotkanie się z Tobą graniczyło z cudem, tak intensywne mieliście przygotowania.
Damian Kostrzewa: Rzeczywiście. Muszę przyznać, że chyba pierwszy raz w karierze przez 5 tygodni trenowałem po dwa razy dziennie. Traktuje to jednak jak duży plus dla mnie, ponieważ rok temu nie miałem takich przygotowań do sezonu z powodu kontuzji. Dlatego cieszę się, że tym razem cały ten okres mogłem przepracować w zdrowiu, a to powinno zaowocować formą na przyszły sezon.
Wracasz do Gdańska po latach. Chyba warto wspomnieć tamtą drużynę, z której ruszyłeś w Polskę. Uczelniana ekipa nie miała pieniędzy, za to młody, ambitny skład, pełny utalentowanych chłopaków. Przebojem wdarliście się wtedy do strefy medalowej…
DK: Mieliśmy zespół praktycznie zupełnie bez nazwisk, ale właśnie ta trudna sytuacja finansowa klubu stworzyła niesamowitą ekipę i scementowała to wszystko. Czasami nawet nie było za co zatankować samochodu, ja nie miałem auta, więc nie miałem tego problemu, ale starsi koledzy … Niesamowity czas spędzony tutaj, drużyna, która praktycznie miała zająć ostatnie miejsce, a jeden sezon miała taki, że walczyliśmy o brązowy medal i naprawdę niewiele brakowało. Fajni chłopacy, którzy do dziś jeszcze po parkietach Superligi biegają. To był naprawdę fajny czas.
Potem ruszyłeś w Polskę. Najpierw Vive, któremu się nie odmawia, potem Kwidzyn, następnie Stal Mielec i tytuł króla strzelców…
DK: Niestety, w Gdańsku zespół się rozpadł, pojawiła się oferta z Kielc, ja miałem wówczas 19 lat i była to dla mnie niesamowita mobilizacja, zaryzykowałem, wyjechałem, chociaż z perspektywy czasu trzeba przyznać, że spędziłem tam tylko pół roku. Poszedłem jednak na wypożyczenie do Kwidzyna, gdzie zdobyłem brązowy medal, także na pewno duży sukces w mojej karierze. Następnie trafiłem do Mielca i tutaj duży ukłon w stronę trenera Skutnika, który dał mi szansę. Znał mnie bardzo dobrze z kadry młodzieżowej, więc nasza współpraca przebiegała bardzo dobrze, a to zaowocowało tytułem króla strzelców. W Stali zabrakło tego medalu, chociaż to był dobry czas, zawsze kończyliśmy rozgrywki w pierwszej piątce. Nabrałem dużo doświadczenia, sportowego i życiowego również. Teraz historia zatacza koło, a ja znów jestem w Gdańsku.
Co możesz powiedzieć o tej drużynie? Jesteście już po okresie przygotowawczym, co sądzisz o zespole, który udało się tu zebrać?
DK: Jest młody i ambitny. Na pewno czeka nas dużo pracy jeśli chodzi o zgranie czy złapanie doświadczenia przez młodszych chłopaków, ale na pewno mocno będą pracowali, żeby szybko na ten poziom superligowy wskoczyć. My, starsi na pewno będziemy im w tym pomagać, także mam nadzieję, że stworzymy kolektyw i będziemy silnym zespołem.
Co sądzisz o utworzeniu Ligi Zawodowej? Czy te rozgrywki powinny być zamknięte, bez możliwości awansu i spadku?
DK: Utworzenie ligi zawodowej pozwoli klubom spokojnie budować zespoły ze świadomością, że przez 3 lata nie ma spadku. Czy będzie to dobra czy zła strategia – na ocenę przyjdzie czas. Każda zmiana wnosi coś pozytywnego, liga zawodowa wprowadza nowość w postaci dwóch grup i nowej formy punktowania spotkań, co moim zdaniem jest na plus. Więcej będzie można powiedzieć w trakcie trwania rozgrywek.
Wiem, że zawsze bardzo ważna była dla Ciebie reprezentacja Polski. Przez lata byłeś w kręgu zainteresowań kolejnych selekcjonerów, ale żaden mocniej na Ciebie nie postawił. Teraz zanosi się na pokoleniową zmianę warty, w dodatku Twoi klubowi trenerzy: Wleklak i Lijewski prowadzą także kadrę B. To kolejny argument za wyborem Gdańska.
DK: Rzeczywiście, jeśli chodzi o reprezentację juniorów czy młodzieżową, zaliczyłem wszystkie mistrzowskie imprezy, Mistrzostwa Świata i Europy, ale nigdy nie miałem szansy zaliczenia takiej imprezy jako senior. Na pewno chciałbym zobaczyć jak to wygląda i się sprawdzić. Wiadomo, że trochę czasu uciekło mi przez kontuzje. Ta szansa, mimo powołania, uciekła mi właśnie przez urazy. Teraz jestem zdrowy i tak jak mówisz, będzie nowe rozdanie po Igrzyskach Olimpijskich. Kolejna szansa, żeby do tej kadry zapukać mocniej i mam nadzieję, że będę w na tyle dobrej dyspozycji, żeby dostać kolejną szansę na grę w reprezentacji.
No właśnie, jak Twoje zdrowie? Mówisz, że w końcu nic Ci nie dolega.
DK: Mam nadzieję, że najgorsze już za mną, Przeszedłem dwie operacje kolana, które nauczyły mnie też dużo pokory, teraz buduję swoją formę do maksymalnej, jestem już całkiem zdrowy, więc powinienem się martwić tylko o dyspozycję na boisku. Jestem przekonany, że po dobrym okresie przygotowawczym który mieliśmy ta forma wystrzeli, no i będę w stanie udowodnić, że potrafię w piłkę ręczną grać i gra w reprezentacji Polski mi się należy.
W dążeniu do najwyższej formy podjąłeś nietypową, radykalną decyzję: nie pijesz alkoholu. Ani kropli. Niebawem minie już rok!
DK: Podjąłem taką decyzję bazując na doświadczeniach z problemami zdrowotnymi. Pierwsza kontuzja kolana była poważna, gdy przytrafiła się kolejna stwierdziłem, że coś trzeba zmienić, bo zdrowie jest jedno i trzeba je pielęgnować w 100%, Teraz dbam o odpowiednią regenerację po wszystkich ciężkich treningach i meczach, poza tym chcę być w pełni gotowy na moment, w którym może przyjść szansa na powołanie do reprezentacji Polski.
Czego Ci życzyć przed rozpoczęciem sezonu? Wydaje się, ze masz tu wszystko, żeby osiągnąć swoje cele.
DK: Czego można życzyć? Przede wszystkim zdrowia, no i troszkę szczęścia. Bo dotychczas kiedy to zdrowie było, szczęścia czasami brakowało. Tak więc zdrowia, a wówczas reszta będzie już zależała głównie ode mnie.
Wiesz dobrze, że będę trzymał kciuki. Dzięki za rozmowę.
MICHAŁ FARAN