Dziś startuje Ekstraklasa. Słaba, przaśna, ale nasza własna liga. Bliższa koszula ciału, dlatego rozstrzygnięcia w tych chwilami śmiesznych, czasami żenujących, chociaż nie pozbawionych pięknych momentów rozgrywkach śledzimy z zapartym tchem. My tutaj w Gdańsku oczywiście czekamy, co ugra Lechia. I trzeba przyznać, że powodów do optymizmu przed startem Ekstraklasy już dawno nie mieliśmy tak uzasadnionych. Ale po kolei. Czy Lechia Gdańsk powalczy w tym sezonie o podium? Wydaje mi się że tak, a to przynajmniej z kilku powodów.

1/ Ze składu, który wiosną prezentował się bardzo przyzwoicie, nie ubył nikt znaczący. Trudno za takiego mimo wszystko uznać Marko Maricia, którego miejsce (na stałe?) zajmie prawdopodobnie niezbyt dobrze grający nogami Milinković-Savić. Rywalizacja na skrzydłach, mimo odejścia do Lecha Makiego (który i tak wiosną był wypożyczony do Portugalii) wciąż jest bardzo duża i wynosi ponad dwóch piłkarzy na jedno miejsce. Liczę ( wierzę? bo podstaw ku temu wielkich nie mam…), że Nowak będzie potrafił wyciągnąć to co najlepsze z  dotychczas zawodzącego w Gdańsku Bartłomieja Pawłowskiego, w dodatku i tak silną już drugą linię wzmocnili Wolski i Gamakov. Trener gdańszczan mógłby zmontować wyjściową jedenastkę z samych pomocników, z których każdy odgrywałby kluczową rolę w praktycznie każdym innym zespole Ekstraklasy. Na każdej pozycji szkoleniowiec dysponuje przynajmniej dwójką przyzwoitych grajków. To w zasadzie definicja terminu „problem bogactwa”.

 

2/ Inne drużyny są po prostu słabe. Kadrowo i organizacyjnie. Wciąż faworytem do Mistrzostwa Polski jest Legia, ale jeśli nie awansuje do Ligi Mistrzów (a historia i logika właśnie na to wskazują…) i z warszawskiego klubu odejdą, powiedzmy, Nikolić i Pazdan, to już nie będą wyglądać tak groźnie, prawda? Lech w przebudowie („Poznań w ruinie”?), w czołowych zespołach poprzedniego sezonu zmiany kadrowe i/lub trenerskie, w zasadzie nigdzie nie ma stabilizacji, nawet pozornej. Na tym tle w końcu Lechia jawi się jako oaza spokoju. Szok…

 

3/ Lechia z własnego stadionu utworzyła twierdzę nie do zdobycia. Od dłuższego czasu właściwie wszystkie drużyny przyjeżdżając do Trójmiasta marzą jedynie o remisie albo najniższym wymiarze kary. O klątwie Letnicy już nikt nie pamięta, a kibice ostrzą sobie zęby na kolejne, wysokie wygrane. Oby ta tendencja w zbliżających się rozgrywkach tylko się utrzymywała.

 

Tych argumentów przemawiających za Lechią można by jeszcze przytoczyć więcej, natomiast, żeby nie było zbyt kolorowo, wspomnę jeszcze o kilku kwestiach, które sprawiają, że w Gdańsku jednak samych powodu do hurraoptymizmu nie ma. I mimo, że nie chciałbym siać defetyzmu, wymienię tylko:

1/Brak zespołu rezerw. Lechia dysponuje kadrą 30 zawodników, a o miejsce w pierwszej jedenastce będzie toczyła się bardzo zacięta walka. Nie każdy będzie mógł liczyć na 90 minut spędzone na zielonej murawie, a ponieważ w Gdańsku zrezygnowano z drugiego zespołu, trudniej będzie utrzymać wysoką formę tym, którzy akurat nie wystąpili. Mecz, nawet jeśli nie rozgrywany na poziomie centralnym, to zawsze cenniejszy sprawdzian i weryfikacja umiejętności niż kilka dni najlepszego nawet treningu. W tym kontekście problem bogactwa przeradza się w problem zasadniczy. Trener Nowak będzie musiał sobie z tym jakoś poradzić, bo grać będzie chciał każdy.

 

2/ Tylko spadkowicz z Ekstraklasy, Górnik Zabrze, w poprzednim sezonie radził sobie słabiej na wyjazdach niż Biało-zieloni. Gdańszczanie często prezentując się na boisku dużo lepiej niż rywal, w głupi, frajerski sposób tracili punkty. To musi się zmienić, ponieważ nie da się zostać Mistrzem Polski będąc tylko i wyłącznie mistrzem własnego podwórka.

 

3/ Lechia od kilka sezonów regularnie przesypia rundę jesienną. Najczęściej związane to było z ogromnymi zmianami w kadrze pierwszego zespołu, które dokonywały się w letnim okienku transferowym. Zanim piłkarze zdążyli poznać swoje imiona i pozycje na boisku, zgarniali kilka wpierdoli, morale siadały i przerwę zimową w Gdańsku spędzano nerwowo patrząc na upragnioną górną połówkę tabeli. Jak wiadomo, za każdym razem rzutem na taśmę udawało się ten cel zrealizować, ale tym razem chcielibyśmy sobie tego typu emocji oszczędzić. Niech w końcu Lechia będzie stratna na systemie polegającym na podziale punktów przed rozgrywkami Grupy Mistrzowskiej, a nie po raz kolejny będzie jego beneficjentem. Letnia stabilizacja daje wiarę, że w końcu tak właśnie się stanie. Dlatego tak ważny jest początek ligi, te dwa wyjazdowe spotkania do niżej notowanych zespołów. Zbudujmy morale. Zdobądźmy 6 punktów. Zagrajmy na miarę oczekiwań i możliwości!

Początek ligi już dzisiaj… Lechia na wyjeździe mierzy się z beniaminkiem Ekstraklasy, Wisłą Płock. Oby wygrała!!!

MICHAŁ FARAN

 

Foto: sport.se.pl

KOMENTARZE