Michael Buffer podpisał kontrakt z platformą sportową DENZ, a to oznacza, że nie zapowie między innymi rewanżowego starcia pomiędzy Giennadijem Gołowkinem a Saulem Alvarezem. Żeby jednak nie zaczynać tak pesymistycznie… czekają nas inne wielkie walki, przy których sympatyczny konferansjer będzie miał przyjemność pracować.

Ale co tam Gołowkin, co tam Saul. Marcin Najman, człowiek orkiestra i jeden z ulubieńców polskiej publiczności zapowiedział, że przyszłość Buffera wcale nie rysuje się w aż tak ponurych barwach, jak się wielu osobom wydawało. Otóż samozwańczy mistrz świata w każdej ze sztuk walki oznajmił wszem i wobec, że jego rewanżowy pojedynek z Rihardsem Bigisem zapowie nie kto inny jak właśnie sam Amerykanin.

Bo jak wszyscy wiemy – rewanż będzie, gdyż podczas pierwszego pojedynku przytrafiła się po raz pierwszy w karierze Najmana pechowa kontuzja, na którą nikt nie miał absolutnie wpływu i nie sposób było pojedynku kontynuować. Sam pięściarz, który słynie z nieustępliowości i walki do samego końca o każdy centymetr ringu, nie był w stanie przeskoczyć aż tak wysokiej przeszkody i jedną ręką wygrać z Bigisem, który przyjeżdżając do Polski nawet na chwilę nie przeczył, że skala przedsięwzięcia, w której będzie miał przyjemność wziąć udział, znacznie go przerosła i której… się nie spodziewał.

Jeszcze przed Narodową Galą Boksu można było kupić te bajki, że tak znakomita postać jak Buffer przyleciała specjalnie do Polski po to, by brać udział w święcie boksu w kraju, który miał w przeszłości czterech mistrzów świata. Że Buffer przyleciał specjalnie z USA po to, aby zapowiedzieć mistrzynię świata, Ewę Piątkowską. Że były pretendent w walce o pas mistrzowski w kategorii ciężkiej, Artur Szpilka, zasłużył na to, by to właśnie sympatyczny konferansjer wywoływał go do ringu. Do tego Wach, Ugonoh… Serio, można było to fajnie ubrać i przymykając jedno oko można było nawet uwierzyć w to, że zapowiadanie walki Najmana z Bigisem to w sumie też nie aż tak wielkie przewinienie. A, niech chłop ma, skoro już wtopił tyle kasy w zorganizowanie gali, która z góry była skazana na klęskę. Ale teraz należy już stwierdzić jednoznacznie, że Najman Buffera sprowadził specjalnie dla siebie i dla własnego ego. Nie inaczej będzie podczas walki rewanżowej, na którą anonser na chwilę z Ameryki czmychnie do Polski, by po raz kolejny wygłosić legendarne nazwisko polskiego El Testosterona, który żądny rewanżu postara się tym razem zbić na kwaśne jabłko niebezpiecznego Rihardsa Bigisa.

Wszyscy ładnie, wszystko pięknie, ale:

Po pierwsze, nikogo to już nie interesuje.

Po drugie, ta wielowątkowa baśń już dawno przestała się kleić.

Po trzecie, wpuszczenie Buffera po raz drugi w maliny jest nierealne.

Po czwarte, znając życie, do tej walki nie dojdzie, a jeżeli już dojdzie, to pewnie data będzie kilkukrotnie przekładana.

Ale – żeby nie było – bardzo dziękujemy za to, że zostaliśmy poinformowani w sprawie, którą cały kraj żył od dłuższego czasu. Czekamy tylko na obiekt, który będzie w stanie pomieścić wszystkich kibiców chcących zobaczyć w akcji Najmana, który powala na deski Bigisa. Na całe szczęście wybudowano kilka stadionów w Polsce przed Euro 2012, ostatnio odnowiony został obiekt w Chorzowie, cały czas do dyspozycji jest Stadion Narodowy, który tylko czeka na tego typu podniosłe wydarzenia.

Tak czy siak – czekamy i już przebieramy nogami pod stołem. Z radości rzecz jasna.

 

KOMENTARZE