Decyzja o zatrudnieniu Stephana Antigi na stanowisku selekcjonera naszej reprezentacji była dla mnie nie małym zaskoczeniem. Jak to możliwe, żeby jedną z najlepszych drużyn na świecie miał prowadzić wciąż czynny zawodnik? Człowiek, który nigdy nie prowadził żadnej drużyny. Jego poprzednik, Andrea Anastazi wygrał z Polakami Ligę Światową po raz pierwszy w historii. Reprezentacja grała jeszcze lepiej, niż za kadencji Castelaniego i Lozano, co dla wielu wydawało się niemożliwe. Jaki jest potencjał drużyny, skoro każdy kolejny trener sprawia, że siatkarze grają coraz lepiej? Gdzie w tej hierarchii jest miejsce dla Antigi, czyli trenerskiego gołowąsa?

Stało się. Nowym selekcjonerem polskich siatkarzy został Stephane Antiga. Jego asystentem został Philippe Blain. To właśnie w drugim trenerze upatrywałem nasze szansę na sukces. Blain to fachura jak się patrzy. Były sternik kadry Francji miał zarządzać drużyną z tylnego fotela. Dlaczego więc nie lepiej było zatrudnić obecnego asystenta? W moim przekonaniu Antiga, czujący klimat polskiej siatkówki, powinien pomagać, doradzać. Nie decydować o wszystkim. Koniec końców na ławce zasiadł jednak kolega Możdżonka, Wlazłego i Zatorskiego. Polską siatkówkę czekały nowe czasy.

Zaczęło się od kontrowersji. Do kadry wrócił Wlazły, którego konflikty ze związkiem ciągnęły się latami. Pierwsze skrzypce zaczął grać nieśmiertelny Zagumny, a jego zmiennikiem został Fabian Drzyzga, a nie jak do tej pory chimeryczny Łukasz Żygadło. Antiga zrezygnował również z największej gwiazdy w drużynie – Bartosza Kurka. Jego kolega ze Skry miał wysokie ego, a Francuz cenił sobie spokój w zespole. Siatkarski mundial był zatem owiany wielką tajemnicą.

Polacy zostali MISTRZAMI ŚWIATA. Odnieśliśmy pierwsze on ponad czterdziestu lat zwycięstwo w światowym czempionacie. Zostawiliśmy w szczerym polu takie marki jak Brazylia, Rosja i Niemcy. Antiga utarł nosa wszystkim, w tym mi. W Polsce znowu wróciła moda na siatkówkę. Co dalej?

No właśnie. Polska to wciąż pojebany kraj. Jeżeli ktoś po odniesieniu spektakularnego sukcesu chce zostać z drużyną, kontynuować zwycięską passę, to w Polsce tego nie może zrobić. Po triumfach, Twoje nazwisko jest odmieniane przez wszystkie przypadki w całym narodzie. Kibice Cię ubóstwiają. Zamiast jednak spokojnej pracy i przyjemności w momencie, gdy jesteś na samym szczycie, w Polsce najlepiej jest spierdolić najdalej jak się da. Kilka słabszych meczów i pozycja Antigi w reprezentacji zaczęła być kwestionowana. Ci wszyscy, który tak serdecznie cieszyli się z naszych sukcesów, dumnie wywieszali flagi narodowe i malowali twarze na biało – czerwono powinni się teraz głęboko zastanowić. Drużynie nie idzie? Tylko jedna przegrana siatkarzy w Pucharze Świata to znakomity wynik. Brak awansu do Igrzysk po odpadnięciu z rewelacyjną Słowenią to wciąż żadna wielka krzywda.  Małysz też nie zawsze wygrywał, a mimo tego wszyscy go kochali. Trzeba dać drużynie spokój, a dziennikarzom zabronić dyskutować o możliwej dymisji Francuza. Swoją drogą, to absurd że Polacy jako mistrzowie świata, muszą kwalifikować się do Igrzysk Olimpijskich. Wygranie turnieju w Polsce do niczego nas nie zobliguje, nic nam nie daje. Głupota.

Historia pokazuje, że na imprezę mistrzowską przeważnie kwalifikują się Ci, którzy do niej mają awansować. Rzadko są niespodzianki. Polska z Antigą na ławce trenerskiej do Rio awansuje i zapewne odegra w Brazylii znaczącą rolę. Paweł Papke to mądry facet. Sam grał w siatkówkę i z różnymi szkoleniowcami współpracował. Nie odniósł nigdy na Igrzyskach sukcesu, który za rok mogą odnieść nasi siatkarze. Nie będzie sztabowi szkoleniowemu przeszkadzał, gdyż ten ma na swoim koncie mistrzostwo świata. Należy wspierać sportowca w ciężkich dla niego momentach. Wygrywanie uzależnia. Sukces smakuje jednak najlepiej, gdy przyjdzie z wielkim trudem.

KOMENTARZE