Znowu wraca temat walki Artura Szpilki z Krzysztofem Zimnochem, choć pojawiła się w internecie informacja, że ten pierwszy mógłby przejść do KSW i tam kontynuować swoją sportową karierę. Zanim jednak tak się stanie (o ile to prawda), to Szpila dwukrotnie wyjdzie w tym roku do ringu. 2 grudnia ma się zmierzyć z kimś „dobrym” podczas walki wieczoru, więc od razu powrócił temat Zimnocha.

Paradoksalnie, od Polsat Boxing Night II tak blisko tego pojedynku jeszcze nie było. Wtedy Szpila wypadł z powodu zbyt krótkiej przerwy po walce z Mike’m Mollo i kibice musieli obejść się smakiem. Drogi obu panów momentalnie się rozeszły, bo jeden jako uznany i perspektywiczny pięściarz miał podbijać Amerykę, a drugi zabawiać lokalną publiczność na galach w Legionowie. Minęło kilka lat, każdy z nich stoczył kilka pojedynków i dziś układ sił się zmienia. Ba, wielu uważa nawet, że to Zimnoch byłby faworytem w tym starciu i to on wygrałby ze Szpilką przed czasem.

Takie prognozy są oczywiście spowodowane tym, że Szpilka ma ostatnio wyraźnie pod górkę, a po dwóch porażkach przed czasem, w tym tej drugiej, kiedy to wydawał się być zdecydowanym faworytem w potyczce z Adamem Kownackim, jego akcje wyraźnie spadły. Jeszcze w czerwcu sam pięściarz głośno mówił, że po odprawieniu Baby Face’a stoczy jeden, może dwa pojedynki i chce walki o pas. Teraz rozważa ponoć kontynuowanie kariery w mieszanych sztukach walki i stawiany jest na przegranej pozycji w konfrontacji z Zimnochem, który pokonuje bokerskich emerytów zachwycając tym samym bokserskich laików, dla których każde zwycięstwo jest tyle samo warte.

Szybko poszło.

Zanim miną kolejne tygodnie, balonik z nadziejami kibiców urośnie, z Zimnocha zrobi się przyszłego mistrza świata, a Szpilkę zakopie gdzieś w trzeciej lidze krajowego boksu, kilka faktów:

  • luty 2016 – Zimnoch przegrywa przez KO w 1. rundzie z Mike’m Mollo
  • maj 2016 – Zimnoch wygrywa przez nokaut w 1. rundzie z Konstantinem Airichem (na ostatnie 18 pojedynków 14 przegranych)
  • październik 2016 – Zimnoch wygrywa na punkty po wyrównanej walce z Marcinem Rekowskim, który chwilę później kończy karierę
  • luty 2017 – Zimnoch wygrywa przed nokaut w 6. rundzie z Mike’m Mollo, który wrócił z emerytury i chwilę po pojedynku znowu wyniósł rękawicę na strych
  • kwiecień 2017 – Zimnoch wygrywa przez nokaut w 2. rundzie z Michaelem Grantem, który ostatni pojedynek wygrał w 2011 roku i ma 45 lat

zimnochA po porażce Szpilki z Kownackim i tych występach Zimnocha, nagle ten z drugi z gościa, który nie ma szans na cokolwiek i byłby rzucony na pożarcie w połowie 2016 roku, znajduje się w komfortowej sytuacji i coraz większa rzesza ludzi dochodzi do wniosku, że w sumie to on jednak nie jest taki zły, bo wygrał cztery ostatnie walki.

A więc:

Dużo (zdecydowanie za dużo) osób pompowało w ostatnich latach Artura Szpilkę. Tego niegdyś młodego, a teraz w dalszym czasie perspektywicznego, ale już niemłodego pięściarza stawiało na jednej szali z najbardziej uzdolnionymi pięściarzami, którzy zdobywali wielkie trofea. Chcieliśmy mieć od zawsze mistrza świata w kategorii ciężkiej, a jako że Szpilka głośno mówił o tym, że nim będzie, to my zaczęliśmy mu wierzyć. Zimnocha natomiast wszyscy zaczęli traktować po macoszemu, on był tym gorszym, słabym, dla wielu wręcz nie nadającym się do niczego gościem, który w konfrontacji ze Szpilą nie miałby żadnych szans. Skąd taka wiedza? Nie wiem, bo pewnie przed 2013 rokiem i ich słynną szarpaniną podczas konferencji prasowej nikt Zimnocha nie widział w akcji.

Bardzo szybko wszyscy zorientowali się, że Szpilka to nie jest Mike Tyson, jego garda nie jest z granitu, a w jego rękawicy nie ma ukrytej podkowy. To wciąż zawodnik o sporym potencjale, ale realia są naprawdę brutalne,  a poprzeczka podniesiona bardzo wysoko. W skrócie: Szpilka przegrał z Jenningsem, wygrał ze słabym w momencie walki Adamkiem, przegrał z Wilderem i Kownackim. Wygrał jeden pojedynek o stawkę, który miał swoją historię i sporo ważył w naszym kraju, ale z którym w świecie tak naprawdę nikt się nie liczył.

Zimnocha wszyscy mieli za słabego pięściarza, chwilę później zrobiono z niego nieudacznika, by krok po kroku pompować go i zacząć wierzyć, że to dobry zawodnik, który – jak sam przyznaje – będzie niedługo wśród najlepszych. Przegrywając z emerytowanym Mollo był na dnie i ludzie wylewali na niego wiadro pomyj. Po wygraniu z tym samym emerytem i trzema jeszcze rywalami podobnego kalibru, którzy w boksie choćby na średnim europejskim poziomie nie mają absolutnie nic do powiedzenia, okazuje się, że ten Zimnoch to w sumie nie taki zły i to on „zrobi Szpilce dziecko”.

To wszystko pokazuje, jak impulsywnie działają kibice w naszym kraju, jak mało mają swoich przemyśleń i jak szybko są w stanie zmienić zdanie pod byle pretekstem. Jak łatwo jest wpłynąć na ich opinie i jak cienka jest granica pomiędzy potencjalnym mistrzem świata w boksie, a zawodnikiem MMA walczącym w walce wieczoru  w starciu z – kto wie – być może nieprofesjonalnym sportowcem (freak fight).

Szpilka był perspektywiczny i dalej jest, ale nigdy nie był i póki co nie jest wirtuozem boksu, nigdy nie miał mocnej szczęki ani silnych nóg. Zimnoch był przeciętny i dalej taki jest, choć nie można mu zabronić myślenia o wielkich rzeczach. Nie róbmy proszę z niego dobrego pięściarza, bo od momentu, kiedy był możliwie najniżej w swojej karierze nie wygrał żadnego pojedynku. Po prostu, gdzieś kogoś pokonał i to tyle.

Niektórym to jednak wystarczy, by na ten pojedynek patrzeć dziś z zupełnie innej strony.

KOMENTARZE