Spośród wielu wywiadów, które w życiu przeprowadziłem, nie przytafił mi się nigdy taki, żeby mój rozmówca przyszedł pod wpływem alkoholu. Raz miałem podejrzenia, że ktoś był wczorajszy. Po wygranym meczu piłkarz wyszedł do strefy mieszanej po piwku – tak mi się przynajmniej wydawało. Generalnie nic złego i dla poprawnego składania myśli nie ma to żadnego znaczenia. Są jednak rozmówcy, którzy lubią gulnąć sobie kilka szybkich, poprawić czymś gazowanym, wymieszać i potem udzielać wywiadów. Brakuje im odwagi i potrzebują dodatkowego kopa, który pozwoli im wyzbyć się tremy po zapaleniu w kamerze czerwonej lampki oznaczającej początek nagrywania…
Nie, nie piszę teraz o Mariuszu Wachu, choć jeszcze kilka tygodni temu ten został bohaterem internetu. Była sobota, późny wieczór, weekend majowy, kilka tygodni wcześniej wygrał ważny pojedynek. Można wtedy wypić alkohol? Oczywiście, że można. Wach doskonale zdaje sobie sprawę, że nie tak to powinno wyglądać, a całe zajście zostało odebrane jako żart. Maciej Jarosz natomiast, czyli trzykrotny srebrny medalista Mistrzostw Europy, postanowił pójść krok dalej. Na temat siatkarskiej reprezentacji Polski zaczął ostatnio wypowiadać się z niezwykłą ochotą. Przeholował z procentami, wypił o trzy za dużo, zebrało mu się na szczerość i stwierdził, że wyrzyga wszystkim, jak to bardzo kiedyś było źle z naszą siatkówką, a jak to teraz jest zajebiście. Czytamy:
„Byłem bardzo mile zaskoczony występem naszych graczy w pierwszym sparingu. Pokazali fajną, dojrzałą i mądrą siatkówkę. Mam nadzieję, że Fefe wie, co robi i pod jego okiem reprezentacja będzie iść w dobrym kierunku.”
To jeszcze można zrozumieć – chłop zajarał się towarzyskim spotkaniem z Iranem, które Polacy wygrali. Jako że my lubimy podniecać się byle czym, to tu bym jeszcze jednoznacznie nie stwierdzał, że Jarosz w momencie udzielania wywiadu był pod wpływem. Ale lecimy dalej:
„Dwóch lat straconych ze Stephanem Antigą nie da się zamieść pod dywan. Niewykorzystane szanse na pewno zostały naszym kadrowiczom w głowach. Nie dość, że Francuz zostawił naszą reprezentację rozbitą i nie było w niej prawdziwego zespołu, to jeszcze miała ona problem mentalny, ponieważ nie tworzyła grupy fajnych chłopaków. De Giorgi w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle pokazał natomiast, że mądrą pracą i dyscypliną można wiele zdziałać. Nasi reprezentanci bardzo ciężko trenują, nawet po 7 godzin dziennie. Dla niektórych z nich to nowość, a dla mnie norma w profesjonalnych drużynach. Dodatkowo warto wspomnieć, że w zespole zostały wyznaczone bardzo jasne zasady – co wolno i czego nie wolno. Jeśli będą one cały czas przestrzegane, to wydaje mi się, że jest spora szansa na bardzo dobry wynik.”
Tak na pierwszy rzut oka – jakieś 3,5 promila. Dowiedzieliśmy się bowiem, że czas, kiedy to Stephan Antiga był naszym selekcjonerem, był czasem straconym. Dziękujemy panie Macieju – dobrze wiedzieć! Po raz pierwszy od 40 lat nasza kadra zdobyła tytuł mistrzów świata, w dodatku warto zaznaczyć, że turniej odbywał się w Polsce. Dwukrotnie pokonaliśmy Brazylijczyków, raz Rosjan i raz Niemców. Antiga, jako gość wzięty do kadry zupełnie z czapy, zrobił lepszy wynik niż Lozano, Castellani i Anastasi. Co tu dużo mówić – podjął kilka szokujących decyzji, odstawił Bartosza Kurka, przywrócił do żywych Mariusza Wlazłego, młodość wymieszał z doświadczeniem, sam wszystkiemu przyglądał się z perpsektywy trenerskiego gołowąsa i na końcu wygrał mundial. Chyba bez tragedii, prawda?
Czytamy dalej: zostawił drużynę rozbitą, zawodnicy mieli problem mentalny i nie tworzyli grupy fajnych chłopaków. Po pierwsze – gdy nie ma sukcesu sportowego (na końcu pracy Antigi nie było) to trudno o to, żeby wszyscy chodzili uśmiechnięci od ucha do ucha i opowiadali, jak to fajnie jest grać w siatkówkę. Tajemnicą nie jest, że wynik robi atmosferę. W skrócie: gdy idzie, to jest uśmiech, gdy nie idzie, to go nie ma – proste. Wydaje mi się mimo wszystko, że aby wygrać mistrzostwo świata, to trzeba być dobrze przygotowanym mentalnie. Na pewno lepiej niż wszystkie inne drużyny na świecie, czyli – tu pan Jarosz wygłupił się totalnie. Do tego – uwaga, tu hit – nie tworzyliśmy grupki fajnych chłopaków. Dobrze wiedzieć – siatkarze zdobyli złoto MŚ, co jest największym sukcesem polskiej drużyny na arenach międzynarodowych od wielu, wielu lat, a żyli ze sobą jak pies z kotem. Nie mogli na siebie patrzeć, a w siatkówkę grali za karę i każdy za priorytet stawiał swój własny interes, a nie dobro drużyny.
Mam nadzieję, że wiecie, iż Maciej Jarosz to ojciec Jakuba Jarosza – tu nazwisko nie ma przypadku. I tak się akurat składa, że nasz zawodnik nie cieszył się zbyt dużym zainteresowaniem Stephana Antigi. W 2009 roku, jeszcze za Castellaniego został mistrzem Europy, dwa lata później sięgnął po brąz na tej samej imprezie. W tym samym roku był 3. w Lidze Światowej, którą rok później udało mu się wygrać. Generalnie był ważnym klockiem w układance najpierw Castellaniego, potem Anastasiego, lecz potem jego akcje spadły. To jego wypowiedź po powołaniach Antigi na Puchar Świata w 2015 roku. Jakub w kadrze ostatecznie się nie znalazł:
„Nie mam żalu o to, że przegrałem rywalizację, bo w sporcie to normalne. Byłem jednak wkurzony, że odpadłem z drużyny tuż przed turniejem finałowym Ligi Światowej. Wcześniej przeleciałem z zespołem pół świata, wspólnie wywalczyliśmy awans do Final Six. I w tym momencie dowiedziałem się, że nie polecę do Rio de Janeiro. To nie do końca było fajne.”
Maciej Jarosz stwierdził, że skoro jego syn w reprezentacji Antigi nie grał, nie było go na MŚ w 2014 roku ani dwa lata później na igrzyskach w Rio, to uderzy w Antigę, że ten się w ogóle nie nadawał do swojej pracy. Nasz spryciula nie przewidział, że jego wypowiedzi nie zostaną schowane do szuflady, tylko ktoś je przeczyta i – co najgorsze – ktoś zacznie jego słowa analizować. Może gdyby Kuba przejął nazwisko po matce, to okej – nikt by nie skumał, że jest synem Macieja. Ale że Jarosz i Jarosz… to nie miało prawa się udać. Antiga był nieudacznikiem, mimo że wygrał mistrzostwo świata, ale nie powoływał Kubusia do reprezentacji, więc całe szczęście, że nasz francuski przybysz spakował manatki i teraz za grę kadry odpowiadał będzie Ferdinando de Giorgi, który potrafił zapanować nad potworami z ZAKSY.
Panie Macieju, kilka rad:
- jak udzielać wywiadów, to zawsze przed, a nie po spożyciu
- jak pić, to nie mieszać – czyli jak whiskey, to konsekwentnie do końca whiskey
- nie pić na słońcu – szybciej kopie
- broń Boże gazowane trunki
- nie na pusty żołądek
A ja, mimo że nie znam się na siatkówce i nie mam w swoim dorobku trzech srebrnych medali mistrzostw świata, uważam, że zdobycie mistrzostwa świata to wcale nie jest zły wynik. Ale jak mówię – siatkówkę oglądam tylko w telewizji i to bardzo rzadko. Najczęściej na trzeźwo.