Byliśmy słabsi od Chorwatów – nie ma wątpliwości. Pożegnaliśmy się z marzeniami o grze w półfinale, choć w moim przekonaniu, było to do przewidzenia. Przegraliśmy jako drużyna. Nie jako Bielecki, Jurecki czy Szmal. Jako drużyna. Biegler wziął wszystko na siebie, bo tego wymagała ta sytuacja. Teraz rezygnuje z prowadzenia reprezentacji, mimo że turniej wciąż trwa. Bardzo nieładnie panie trenerze.
Bo tak się nie robi. Najzwyczajniej w świecie nie przystoi schodzić do szatni, gdy mecz wciąż trwa. Bo on trwa. Mimo, że zakończony sromotną porażką, to piłka wciąż jest w grze. Wygranie meczu o siódme miejsce choćby 32 punktami niczego nie zmieni. Polegaliśmy – tak to już w sporcie bywa. Kapitan okrętu, który zgubił się na głębokich wodach oceanu, powinien zostać do samego końca na pokładzie. Zejść z niego ostatni. Z podniesioną głową i przekonaniem, że zrobił wszystko tak, jak należy.
Dziękuję Michael za te sukcesy. Za medal w Katarze i te wyjątkowe, polskie Euro. Musiałeś zmierzyć się z bardzo trudnym zadaniem zastąpienia tego, który polską piłkę ręczną wyprowadził na światowe salony. Tego pierwszego. Wielkiego. Nikt nie mówi o „drużynie Piechniczka”. Każdy pamięta „drużynę Górskiego”. Historii polskiego szczypiorniaka nie zmieniłeś, bo Wenta na zawsze pozostanie tylko jeden. Na medal zabrakło treści. Takiej zwykłej, sportowej jakości, która pozwala wygrywać. Za pracę powinno się jednak podziękować po niedzielnym finale, a nie w trakcie turnieju. Tak się po prostu nie robi.