Już nie miesiące czy tygodnie. Godziny pozostały do pierwszej obowiązkowej obrony tytułu mistrza świata organizacji WBO w kategorii cruiser przez Krzysztofa Głowackiego. Przeciwnik mocny, silny, dobry technicznie z bogatą przeszłością na amatorskich ringach. Przeciwnik, który po ewentualnym pokonaniu Główki dopiero wskoczy do najgłębszej, bokserskiej rzeki. W końcu przeciwnik, który pewny siebie twierdzi, że przyjechał do Polski po pas czempiona. Wojnę czas zacząć. Let’s go champ!
Kto faworytem? Głosy ekspertów i bukmacherów są podzielone. U buka lepiej zarobimy obstawiając zwycięstwo Główki, choć to on broni tytułu. Bokserscy eksperci natomiast większe szanse dają Polakowi, który walczy przed własnymi kibicami. Moim zdaniem wojownik z Wałcza jest mądrzejszy od swojego oponenta o jedno, niezwykle istotne doświadczenie – walkę z Marco Huckiem. Gdy podczas szóstego starcia Super Champion z Niemiec powalił soczystym uderzeniem Krzyśka na deski, Polonia zgromadzona w Prudential Center zamarła. Główka długo się nie podnosił po bombie, której – jak sam później wielokrotnie powtarzał – do dziś nie pamięta. Gdy Huck już wchodził do ogródka i witał się z gąską, Głowacki wstał i zgłosił gotowość do dalszej walki. Stanął chwiejnie przy linach i odpowiedział w możliwie najlepszy sposób – atakiem. Patrząc na historię boksu i los wielkich mistrzów na samym początku drogi ku chwale, wielu z nich właśnie od pierwszego, najwyższego płotka zaczynało późniejszy wyścig po nieśmiertelność. Jak choćby ex-champion z Gilowic, który walcząc o pas mistrzowski z dzielnym Paulem Briggsem od drugiej rundy musiał kontynuować pojedynek ze złamanym nosem.
Tego Usyk nie ma. Może gadać, że jest dobrze przygotowany, gotowy, by złoić wojownika z Wałcza, a prowokacjami i słownymi zaczepkami sprawiać wrażenie pięściarza, który z ringu pokonany w sobotę nie wyjdzie. Nikt jednak nie da mu tego, co ma Główka. Z czym musiał się zmierzyć nieco ponad rok temu po raz pierwszy wyjeżdżając za Ocean. Z zastopowaniem tego, który przed walką wycierał nim glebę. Tego, który jeszcze więcej niż Usyk gadał i jeszcze głośniej od niego krzyczał. Tego, który sobotni pojedynek obejrzy przed telewizorem w roli kibica.
„To będzie niezwykle trudna, wyrównana walka. Serce mi mówi, że Główka to wygra, ale rozum każe upatrywać w Usyku bardzo solidnego pięściarza. Takiej walki jeszcze na polskiej ziemi nie było” – tak sobotnią wojnę zapowiada komentujący sobotni pojedynek Andrzej Kostyra. „Wyszkolenie techniczne i głód boksu przemawia na korzyść Ukraińca. Głowacki jest wyrachowany, skoncentrowany i szalenie pewny siebie. On nie dopuszcza do siebie informacji, że tę walkę może przegrać. Że kiedykolwiek może przegrać” – to wypowiedź zapytanego przeze mnie o ten pojedynek Pawła Skrzecza. Choć żaden z ekspertów nie pokusił się o wskazanie, czyja rękawica ostatecznie po walce zostanie podniesiona do góry, to obaj panowie byli pewni jednego – czekają nas wielkie grzmoty.
Główka! To nie będzie pojedynek z przeciwnikiem pokroju Cunninghama. Usyk, mimo że mniej doświadczony, to postawi Ci niesamowicie trudne warunki. Pojawią się momenty krytyczne, ale Ty potrafisz sobie radzić w każdej sytuacji. Przeczekaj jego ataki, kontroluj pojedynek i spokojnie punktuj w każdej rundzie. Walczysz u siebie, więc nikt nie będzie chciał zrobić Ci krzywdy. Od 8 rundy zrób to, co lubisz najbardziej – zaatakuj. Skończ go przed czasem. Pokaż serducho, które masz wielkie jak dzwon. Pobij tego Ukraińca i wspinaj się dalej i dalej. Jeszcze niedawno obiecałeś mi, że będziesz Super Championem. Pamiętasz?
A ja czekam na kolejne Twoje ringowe wojny. Tu. W Polsce. Let’s go champ!