Dwa lata – w życiu każdego z nas tak naprawdę malutki, niewiele znaczący fragment. W życiu sportowca – wieczność. Okres, w którym wszystko może wywrócić się do góry nogami.

Zaraz miną dwa lata od pamiętnego zdania, które wypowiedział Andrzej Kostyra po efektownym zwycięstwie Adama Balskiego z Tarasem Oleksijenko w maju 2017 roku. Komentator Polsatu Sport wyraźnie pobudzony tym, co zobaczył kilka sekund wcześniej wydał śmiałą tezę, że pięściarz z Kalisza może być przyszłym mistrzem świata. Wciąż młody bokser ma wszystko, by kiedyś wejść na szczyt.

Wtedy zaczęła się tak naprawdę kariera Balskiego. Do niedawna Dzierżoniów i łatwy rywal, z którym ten miał wygrać. Po wspomnianym zwycięstwie już gala Polsat Boxing Night i miejsce w rozpisce pojedynków obok Tomasza Adamka, Mateusza Masternaka, Krzysztofa Głowackiego i Macieja Sulęckiego. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej na Balskiego nikt nie zwracał uwagi. Po pokonaniu Janika i nokaucie w Ełku jego popularność zaczęła rosnąć z każdą chwilą.

Rozmawiałem z Balskim kilka dni po nokaucie nad Oleksijenko. Był stonowany. Opanowany. Pewny siebie, ale również zdający sobie sprawę z tego, jak wiele jeszcze przed nim. Dochodziły do niego wieści, że radzi sobie dobrze, coraz lepiej, ale twardo stąpał po ziemi. Tytuł naszego wywiadu to: „Mistrzostwo świata? To dalej niż Kalisza do Szczecina z buta.” Odłożyłem słuchawkę z przeświadczeniem, że trafiło na rozsądnego chłopaka. Pięściarza, który realnie marzy o wielkiej karierze.

Potem była sportowa przyjaźń Balskiego z Adamkiem, z którym kaliszanin miał przyjemność trenować. Do tego amerykański trener Gus Curren, Mateusz Borek, który doglądał jego interesów. Zapewnione walki w Polsacie Sport i wielkie gale, podczas których miał dojrzewać do roli konia pociągowego stacji na wypadek przejścia na emeryturę Górala. Obóz w Stanach Zjedoczonych, Bryant Jennings i Bermane Stiverne w roli sparingpartnerów.

Tak zmieniło się życie Balskiego w kilkanaście miesięcy. Nie salka treningowa w Kaliszu, a pięciogwiazdkowy hotel w górach z zapewnionym wyżywieniem i odnową biologiczną. Nie tarczowanie z kolegą po pracy, a trzech mistrzów świata lub pretendentów do tytułu w jednym gymie.

Coś zaczęło jednak w pewnym momencie skręcać w niewłaściwym kierunku. Najpierw okazało się, że na zmienioną lokalizację walki z Nikodemem Jeżewskim zgodził się trener Balskiego i jego promotor, ale nie zgodził się sam pięściarz, któremu nie pasowało „przyspieszenie” walki o siedem dni. Padło zdanie, że Balski nawet nie zaczął sparować, więc nie zdąży się przygotować. Jego decyzja po raz pierwszy poruszyła środowisko pięściarskie w naszym kraju.

Balski niedawno wypłynął na szerokie wody. Czy dalej będzie o nim głośno?

Potem była walka z Radczenką, którą Polak wygrał. Czy sędzia powinien pojedynek przerwać szybciej? Prawdopodobnie tak, ale nie chciałbym teraz go za to rozliczać. Po niej Borek w jednym z wywiadów powiedział, że nie podobało mu się do końca to, w jaki sposób Balski przygotowywał się do pojedynku. Podzwoniłem, popytałem – kaliszanin zniknął kilka razy na parę dni ze zgrupowania. Musiał załatwić swoje sprawy. Nie do końca wszyscy wiedzieli, gdzie pojechał i kiedy wróci. Był tajemniczny. Zaczęto podejrzewać, że dzieje się z Balskim coś złego i ma problemy.

Co było po walce każdy wie. Balski wydał oświadczenie, że stracił zaufanie do swoich promotorów i dalej nie będzie z nimi współpracował. Zapomniał jednak, że z grupą Tymex wiąże go pięcioletni kontrakt, który musi wypełnić. Nie jest możliwe związanie się Balskiego z innym promotorem. Obecnie prowadzące jego karierę osoby mogą zawiesić go nawet na pięć lat.

Wydaje się, że Balski się pogubił. Kompletnie nie docenił tego, co otrzymał od ludzi, którzy się nim zainteresowali. Poznałem wielu zawodników zarówno boksu jak i MMA – to, w jakich warunkach trenował Balski, z kim miał przyjemność obcować, ile poświęcano mu uwagi i jakie możliwości toczenia kolejnych walk stworzano mu, to marzenie KAŻDEGO sportowca będącego na dorobku. Z reguły bowiem:

  • sportowcami między walkami mało kto się interesuje
  • sportowcy uprawianie sportu łączą z codzienną pracą
  • sportowcy sami sobie finansują przygotowania do walk
  • sportowcy biją się na lokalnych galach, które nie są nigdzie transmitowane (lub transmitowane w internecie)
  • sportowcy jeżdżą na sparingi po całej Polsce
  • sportowcy zanim zjedzą obiad, muszą kupić sobie na niego składaniki i sami go ugotować
  • sportowcom ewentualne błędy wytyka kolega, trener lub trener-kolega, a nie Tomasz Adamek
  • pojedynki sportowców z wysokości trybun ogląda 500 osób, a nie 7 tysięcy
  • sportowcom rzadko dobierani są rywale „wygodni” – prawie zawsze nie ma sentymentów i „preferencyjnych” warunków traktowania

Przykładów mógłbym mnożyć – naprawdę to nie jest bajka i każdy, kto zazdrości wchodzącemu do boksu młodemu człowiekowi, nie zna realiów sportów walki w naszym kraju. Balski w ciągu dwóch lat od zwycięstwa z gościem z Nibylandii był po trzech obozach z Adamkiem, wyjeździe do USA, ze stałymi sponsorami i walką wieczoru gali na otwartym Polsacie, co budowało jego popularność.

Kiedy Balski wróci między liny i kto dalej będzie prowadził jego karierę? Życzę jak najlepiej, bo jeszcze niedawno po raz pierwszy mieliśmy okazję rozmawiać i zaciekawiłem się pięściarzem, który twardo stąpa po ziemi i jest zafacynowany tym, że ktoś dał mu szansę. Dziś jednak sytuacja się skomplikowała i dochodzi do mnie coraz więcej opinii mówiących, że… Balski już nigdy może nie stoczyć zawodowej walki. Jak to wszytko się skończy? Nie chciałbym, abyśmy za kilka lat o Balskim mówili jako o kolejnym pięściarzu mającym ogromny potencjał, którego nie udało się wykorzystać.

KOMENTARZE