Pamiętacie mecz Anglia-Polska z 17 października 1973 roku? No dobra, pewnie słyszeliście o tamtym spotkaniu, widzieliście powtórki. Słynna bramka Jana Domarskiego i niesamowita postawa w bramce „człowieka, który zatrzymał Anglię”, czyli Jana Tomaszewskiego. Polska zremisowała na terenie wroga, ale ten 1 punkty został przyjęty jak triumf. Pokonaliśmy Anglików, awansowaliśmy na niemiecki turniej, a Synom Albionu zafundowaliśmy wakacyjny rozbrat z futbolem. Co to się ma do sytuacji Lechii Gdańsk? Ekipa Piotra Nowaka zremisowała z Legią Warszawa i wskoczyła na 8 miejsce w ligowej tabeli. Jagiellonia Białystok przegrała u siebie 0:3 (!!!) z Podbieskidziem Bielsko-Biała i spadła na 9 miejsce w Ekstraklasie. O swoich losach zatem Lechia decyduje już sama. Nie musi się na nikogo oglądać.
Przed tą kolejką sytuacja Lechii wyglądała… niezbyt korzystnie. Tak, to dobre sformułowanie. Gdańszczanie w tegoroczonych meczach wyjazdowych zdobywali tyle punktów co kot napłakał i niewiele wskazywało, by w sobotę miało się to zmienić. Prowadzenie Legii? Naturalna kolej rzeczy. Lechia z sytuacji złej, znalazła się w tragicznej i musiała walczyć o życie. Życie, które nie oscyluje wokół miejsca pierwszego, drugiego czy trzeciego, ale wokół awansu do lepszej połówki Ekstraklasy. Dla wielu osób jest to szok, ale takie są obecnie ligowe realia. Ekipa z nad morza podniosła się. Nie zawiodła. Dała z siebie wszystko i zdołała zremisować to spotkanie. Nieznacznie pomógł w tym były Lechista, czyli Ariel Borysiuk, który wyleciał z boiska przed końcem spotkania. Lechia zremisowała, ale swoją radość w dalszym ciągu musiała tonować. Niebezpiecznie oglądała się na swoich rywali z Białegostoku, którzy w poniedziałkowe popołudnie podejmowali Podbeskidzie. Sytuacja była zatem wciąż niekomfortowa, bo zwycięstwo chłopaków Probierza w tym meczu już praktycznie degradowałaby Lechię do drugiego ligowego sortu. Jaga się skompromitowała po dwóch bramkach samobójczych i karnym i sama sobie skomplikowała sytuację. Teraz to ona musi liczyć na to, że Lechia wyłoży się i nie wygra u siebie z Ruchem.
Fascynuje mnie ta polska Ekstraklasa. Nie wiem czy w jakichkolwiek rozgrywkach na świecie są większe niespodzianki, niż ma to miejsce w naszej rodzimej lidze. Na papierze wyglądało to tak: Jagiellonia (która ma punkt przewagi nad Lechią) pewnie wygrywa z Podbeskidziem. Lechia przegrywa w Warszawie i traci już 4 punkty do swoich bezpośrednich rywali, co powoduje, że Gdańszczanie wypadają poza pierwszą ósemkę. Minęło 180 boiskowych minut i sytuacja zmieniła się do tego stopnia, że to na Energa Arenie w sobotę padnie ostateczne rozdanie. Tylko niefart może spowodować, że Lechia będzie musiała w maju jeździć do Wrocławia czy innego Zabrza.
Wiele było dyskusji na temat reformy ESA37. Że liga będzie niesprawiedliwa, sezon długi, a faworyzowani będą Ci słabsi, którzy jesienią będą kopać się po czole. Że podział punktów skrzywdzi tych, którzy częściej wygrywali, kosztem tych, którzy wpadli w ligową przeciętność. Dziś fakty są takie: pomiędzy 15 a 8 drużyną w lidze są 4 punkty różnicy. O miejsce numer 8 -premiowane awansem do grupy mistrzowskiej- walczy 7 zespołów, z czego 4 mają taką samą ilość punktów. Legia, której jakiś czas temu nakładano koronę za zdobycie krajowego czempionatu, wciąż musi oglądać się za swoje plecy. Jakby to powiedział Maciej Skorża – liga będzie ciekawsza. A o to tu przecież chodzi.
Droga Lechio, postaraj się w sobotę. Proszę nie zawiedź mnie i reszty ludzi, którzy wam kibicują. Zdaje sobie sprawę, że w sporcie bardzo potrzebne jest szczęście, zwykłe zrządzenie losu, ale trzeba też dołożyć sporo od siebie. Te wybryki w Zabrzu, Lubinie czy Kielcach zostały już zapomniane. Odeszły w niepamięć. Tego już nie ma. Wystarczy zebrać się w sobotę z Ruchem W GDAŃSKU i wygrać mecz. Jedno spotkanie. Nie z Legią w Warszawie czy z Lechem w Poznaniu. Nie dwumecz różnicą trzech bramek przy zachowaniu czystego konta. Pokonać Ruch Chorzów jedną bramką i wszystkim krytykom zamknąć usta. Spiąć się w dalszej części sezonu i powalczyć. O ile się da. Wszystko, co się dalej wydarzy i tak zostanie zaliczone na plus. Bo potencjał jest ogromny, tylko czasami brakowało jakości.
A Jagielloni dziękują w Gdańsku za to, że jest jej najlepszym kumplem. Można na Tobie polegać, Jago.
Typ prostozboku.pl: wygrana Lechii 2:0