Lech Poznań odpuścił spotkanie w Lidze Europy, żeby skupić sie na rozgrywkach ligowych i niedzielnej konfrontacji z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Zamiast zaryzykować i grać o pełną pulę na jednym z najładniejszych stadionów na świecie z ekipą, która zdaniem wielu będzie wśród faworytów do triumfu w całym turnieju, olano czwartkowy mecz pokazując środkowy palec wszystkim fanom.

Wzmocnienia w letnim okienku transferowym. Praca przez całą jesień, aby zdobyć jak najwięcej punktów ligowych. Potem kolejne wzmocnienia zimą i walka na noże o to, aby uplasować się w czołówce tabeli. Następnie znowu wzmocnienia i walka w czterech rundach kwalifikacji, aby zaznaczyć swoją obecność w Europie. Zarobić dużo kasy, pokazać się, rozbudzić wyobraźnię fanów, pokusić się o coś więcej niż po prostu rozegranie meczów grupowych. Po czterech spotkaniach jednak wizja się zmienia i trener Dariusz Żuraw postanawia olać Benficę Lizbonę, polskich kibiców i ich oczekiwania. Wystawia na mecz drugi garnitur, aby kilka dni później nie wtopić z najgorszym zespołem w naszej Ekstraklasie.

Uważam takie zachowanie szkoleniowca Kolejorza za niegodne. Nie zgadzam się z takim podejściem do sytuacji i tę decyzję odbieram następująco: ten trener nie ma woli walki. Idąc na wojnę ochoczo wymachuje szabelką, ale gdy spotka kogoś, kto ma w ręku pistolet, chowa się za kolegą i jest w stanie zrobić wszystko, żeby tylko uratować swoją osobę. Nie ma honoru i nie ma odwagi. Nie potrafi podjąć ryzyka wtedy, gdy jego podjęcie pomoże mu zyskać w oczach fanów.

Czy któryś z kibiców oczekiwał zwycięstwa Lecha? Nie. Czy ktoś liczył na dwa triumfy w dwóch ostatnich meczach? Nie, absolutnie. Powiem więcej: Kolejorz samym awansem do fazy grupowej turnieju zaskoczył wszystkich. Wypełnił normę. Zrobił coś, co udało się temu klubowi dopiero po raz trzeci w ciągu ostatnich 10 lat. Wcześniejsze porażki w Europie nie były przyjęte jako wstyd czy kompromitacja – nic z tych rzeczy. Każdy wiedział, że Lech nie jest dziś gotowy na walkę jak równy z równym z Benficą czy Glasgow Rangers. Dobre momenty w tych spotkaniach i odwaga spowodowały, że fani z chęcią siadali w czwartkowe wieczory przed telewizorem, żeby zobaczyć w akcji drużynę, która nie pęka. Która chce grać w piłkę i nie wstydzi się swoich słabości na tle mocniejszych rywali.

Trener natomiast spękał, skulił się w kącie i bał się porażki. Chciał przegrać raz i tłumaczył się tym, że miał z tyłu głowy mecz z Podbeskidziem. Poważnie? Drużyna, która w każdym sezonie mierzy w mistrzostwo Polski boi się beniaminka, który w 11 spotkaniach ligowych stracił 25 goli i jest dziś głównym kandydatem do spadku?

Decyzja Żurawia pokazuje wszystkim zawodnikom, że trener nie ma jaj. Nie lubi ryzykować i sufit możliwości tej drużyny z takim trenerem jest tuż nad jej głowami. Lech ma potencjał, dzięki któremu ta ekipa potrafi rozegrać znakomite spotkanie. Rolą trenera z wielkim charakterem i ambicjami powinno być wzniesienie jej na wyższy poziom przez skok na głęboką wodę. Dostaniesz w gębę i przegrasz 0:4? Trudno, takie rzeczy w sporcie się zdarzają. Poddanie się jest oznaką słabości i braku wiary w swój zespół. Sygnałem, że niespodzianki i fajne momenty będą tylko epizodami, a nie regularnością.

Cały rok drużyna myśli tylko o jednym – o europejskich pucharach. Koniec końców udaje się cel zrealizować i wtedy następuje wywieszenie białej flagi, której nie można nie potępiać. Trener Żuraw, jak w przeszłości Rumak czy Zieliński, pisze dziś swoją wspaniałą historię. Jego poprzednicy dziś z dumą wspominają czasy, jak grali z Lechem w Europie i toczyli zacięte boje. Ktoś z was pamięta, czy trzy dni po spotkaniu w Lidze Europy wygrali w lidze? Czy ktoś wie, z kim się wtedy mierzyli? Nie, każdy ma to w nosie. Wspominane są jednak momenty wielkie, które fani piłki mają w pamięci cały czas i tak zostanie jeszcze przez długie lata. Konfrontacja o punkty w Ekstraklasie? Okej, to jest spoko, lepiej wygrać niż przegrać, ale w takim momencie się o tym nie myśli. Każdy liczy tylko na to, że europejski wieczór będzie czymś wyjątkowym, kto wie, czy nie najbardziej wyjątkowym w całej trenerskiej karierze.

Europa to okno na świat. Lech ma wielu młodych, piekielnie zdolnych piłkarzy. Dobry mecz, znakomita postawa, gol czy asysta mogą spowodować, że ktoś zainteresuje się chłopakiem, który dopiero rozpoczyna swoją karierę. Nie mówię już nawet o zwycięstwie, czyli dodatkowej kasie, której zawsze u naszych drużyn brakuje. I co, lepiej było poddać się? Nie podjąć wyzwania i liczyć, że nikt nie będzie miał o taką postawę pretensji?

KOMENTARZE