Stabilizacja w futbolu jest bardzo ważna, stabilizacja pomaga drużynie odnosić sukcesy. Nerwowe szycie składu i dobieranie piłkarzy na łapu-capu również może przynieść spodziewany efekt, ale upatrywałbym w tym więcej przypadku. Trudno jednak budować coś trwałego, gdy o powodzeniu ma decydować – no właśnie – szczęście.

Rok 2007. AC Milan wygrywa Ligę Mistrzów. W pierwszym składzie finałowej potyczki z Liverpoolem: Nesta, Maldini, Gattuso, Ambrosini, Pirlo, Kaka, Inzaghi. Łącznie tych siedmiu piłkarzy rozegrało w barwach Rossonerich przez cały swój pobyt w stolicy Lombardii 3190 spotkań. Każdy kibic pamięta, co znaczył tamten Milan, wszyscy jednym tchem byliby w stanie wymienić z głowy najlepsze gole czy pojedyncze akcje tamtych bohaterów. Gdyby natomiast zapytać każdego z tych graczy, czy to Kakę, czy Gattusso, który klub jest najbliższy jego sercu, to wszyscy odpowiedzieliby pewnie identycznie – to Milan wspominany jest najcieplej.

Weźmy Manchester United z sezonu 2007/2008. Finał LM przeciwko Chelsea. W pierwszym składzie Czerwonych Diabłów dwie wielkie legendy klubu – Scholes i Giggs, występujący w ekipie z Old Trafford od czterech sezonów Rooney, od pięciu Ronaldo czy od sześciu Ferdinand. Do tego na ławce trenerskiej człowiek-legenda, czyli Alex Ferguson.

W 2011 roku po najważniejsze trofeum na Starym Kontynencie sięgnęła Barcelona. Od pierwszego gwizdka w meczu przeciwko United wychowankowie: Valdes, Pique, Busquets, Xavi, Iniesta, Messi czy Pedro, na ławce rezerwowych legenda klubu, Puyol. Opiekun – Pep Guardiola, były kapitan Katalończyków.

Rok 2018 – Real Madryt po raz czwarty w ciągu pięciu lat sięga po Puchar Europy. W finałowej potyczce przeciwko Liverpoolowi Ramos, Ronaldo i Marcelo i Benzema, którzy w klubie są od bardzo dawna, Varane, Modric, Kroos, Bale, którzy też osiedlili się już dawno temu w stolicy Hiszpanii.

Każdy z tych przypadków, każda wielka drużyna, zgrywała się przez kilka lat, zanim zaczęła błyszczeć na arenie międzynardowej. Co działo się z każdą z trzech ekip, gdy drogi poszczególnych piłkarzy zaczęły się rozjeżdżać?

Milan – jedno mistrzostwo Włoch w ciągu ostatnich 12 lat

Manchester United – w ciągu ostatnich 5 lat – jedno miejsce na podium Premier League

Barcelona – w ciągu ostatnich 7 lat jedno zwycięstwo w Lidze Mistrzów, w latach 2006-2011 – 3 zwycięstwa w LM

To pokazuje, że systematyczność, powtarzalność, zgranie, rutyna i konsekwencja są najlepszym sposobem na to, by odnieść w piłce sukces. Tylko mozolną i wytężoną pracą można do czegoś dojść.

Przejdźmy na grunt polski. Legia Warszawa. Wiemy już, że po raz drugi z rzędu nie będzie polskiej ekipy w Champions League, wiemy, że po raz kolejny mieliśmy do czynienia z absolutną kompromitacją ekipy ze stolicy naszego kraju. Gdy spojrzymy na skład mistrzów Polski z rewanżowej potyczki ze Spartakiem Trnava:

Malarz – w Legii 3,5 roku

Hlousek – w Legii 2,5 roku

Pazdan – w Legii 3 lata

Astiz – w Legii od roku (po powrocie do klubu)

Wieteska – w Legii od miesiąca

Mączyński – w Legii od roku

Antolic – w Legii pół roku

Kucharczyk – w Legii od początku kariery

Vesovic – w Legii pół roku

Radovic – w Legii od dwóch lat (po powrocie do klubu)

Kante – w Legii od miesiąca

Cafu – w Legii pół roku

Carlitos – w Legii od miesiąc

Hamalainen – w Legii 2,5 roku

 

Carlitos, Kante i Wieteska dwa miesiące temu nie mieli z Legią wiele wspólnego, Antolic, Vesovic i Cafu pół roku temu również mieli inne cele, niż walka o dobro ekipy z Łazienkowskiej. Rok temu w Warszawie nie mieszkał Mączyński ani Astiz.

Do tego dochodzi bramkarz Malarz, który nie ma w odpadnięciu Legii żadnego udziału, dopiero wracający do składu Pazdan, który zaraz z klubu odejdzie, zupełnie bez formy Kucharzyk i Radovic, którzy w obecnej dyspozycji nic Wojskowym nie dają.

Było o najlepszych klubach w historii piłki, teraz jest o Legii, więc ktoś może powiedzieć, że takie porównania nie mają żadnego sensu. Jeżeli chodzi o umiejętności – oczywiście, to jak porównywanie dnia i nocy. Gdy jednak chodzi o:

– przywiązanie do klubu

– przywiązanie do kibiców

– przywiązanie do miasta

– przywiązanie do kolegów z zespołu i trenera

– przywiąznie do prezesa i ludzi z zarządu klubu

Tu porównanie w każdym miejscu na ziemi wygląda identycznie.

Wyobraźcie sobie, że idziecie do nowej pracy. Jesteście po studiach finansowych, pracujecie nad dużym projektem, który realizuje wasza grupa w oparciu o doświadczenie seniora. Idzie wam dobrze, ale wszystkie pochwały są adresowane do osoby, który odpowiada za pracę całego zespołu. Z czasem jednak drużyna zaczyna się wykruszać, dochodzą młodsi, którzy zajmują wasze stanowiska. Wy nie pracujecie już trzy miesiące w tym miejscu, tylko dwa lata i osób z doświadczeniem mniejszym od was jest już siedem, a starszych stażem już tylko trzy. Mija kolejny krok, a to wy jesteście najbardziej doświadczeni i odpowiadacie za całość realizowanego projektu. Kiedy angażujecie się w pracę bardziej: wtedy, gdy zaczynacie i dopiero uczycie się wszystkiego, czy wtedy, gdy to na wasze barki spada odpowiedzialność za wynik końcowy?

Wyobraźcie sobie, że jesteście piłkarzem Legii z zagranicy od kilku lat. Idziecie sobie na spacer, wchodzicie do knajpy i pijecie kawę. Wita się z wami kelnerka, szef prosi o wspólne zdjęcie, które można będzie umieścić w lokalu w widocznym miejscu. Nie płacicie za nic, bo jesteście wyjątkowym gościem, który jest wizytówką całego miasta. Potem idziecie do galerii handlowej. Tam również – kilka osób was poznaje, ktoś chce pogadać, kibice klepią po plecach, bo udało się wygrać z Gónikiem Zabrze w spotkaniu ligowym. Pojawiają się poklepywania po plecach przed meczem w europejskich pucharach oraz żartobliwe grożenie palcem na wypadek ewentualnego niepowodzenia w starciu wyjazdowym.

A teraz inna sytuacja – mieszkacie w Warszawie od kilku miesiący. Nikt was nie zna, nie wiecie na dobrą sprawę nawet do jakiej restauracji można udać się na smaczny makaron z kurczakiem. Nie znacie języka, nie macie znajomych w stolicy Polski. Kojarzycie chłopaków z drużyny, ich kumpli, ale w dzień wolny od pracy nie myślicie o tym, żeby dzwonić do nich z zapytaniem, czy wspólnie spędzicie czas. Pół roku temu mieszkaliście we Francji, z tyłu głowy cały czas macie zakodowane, że zaraz może zmienić się trener i trzeba będzie znowu pakować walizki. Powrót do Francji? To byłoby zbyt proste. Może Grecja, może Włochy. Nikt nie wie, gdzie przyjdzie nam grać za kilka miesięcy.

Kiedy bardziej zależy wam na losach drużyny? W pierwszym czy drugim przypadku?

W ciągu ostatnich dwóch lat Legię prowadziło czterech trenerów, lada chwila przyjdzie kolejny. Trzeci sezon z rzędu Legia zmienia szkoleniowca jeszcze latem. Nowi piłkarze pojawiają się w Warszawie częściej niż turyści na lotnisku w Pekinie. Powtarzalność, konsekwencja, budowanie u podstaw, długotrwała wizja? Utopia, tego nie ma. A szkoda, bo trochę lepsza piłka pokazuje, że to jest metoda, by coś w sporcie osiągnąć.

 

KOMENTARZE