Jan Urban został zwolniony ze Śląska Wrocław, na co zanosiło się od wielu miesięcy. Gdy już jesienią czekano w stolicy Dolnego Śląska na roszady na stanowisku trenera, klubowi włodarze zdecydowali, by obecnemu szkoleniowcowi dać szansę. Decyzję zmieniono po rozegraniu dwóch spotkań piłkarskiej wiosny.

Zaznaczymy – dwóch spotkań przegranych. Przed tygodniem wyjazdowym starciu z Cracovią i tym z ostatniego weekendu, również wyjazdowego do Warszawy na mecz z Legią. Jeszcze w połowie grudnia podjęto decyzję, że trzeba dać Urbanowi szansę, by ten w dalszej części mógł się wykazać, ale po 180 minutach wiosny postanowiono jednak decyzję zmienić i zwolnić go z pracy.

Zawsze w takich sytuacjach zastanawiam się, skąd ten pośpiech i dlaczego decyzja podejmowana jest teraz, tuż po wznowieniu rozgrywek. Gdyby w grudniu, po rozegraniu ostatnich spotkań ligowych, prezes zaprosił do swojego gabinetu Urbana i powiedział mu, że ten zawiódł, to pewnie zupełnie inny wydźwięk miałoby rozstanie się obu stron. – Janek, chcemy walczyć o mistrza, a ty możesz zagwarantować nam miejsce maksymalnie pozycję w środku stawki. Sorry, ale chodzi nam o co innego, baw się dobrze, powodzenia! Jest w tym jakaś logika? No jest. Drużyna w połowie stycznia wraca do treningów, prezes oraz jego współpracownicy mają trzy tygodnie, żeby znaleźć nowego trenera, który od pierwszych zajęć przygotowujących do rundy wiosennej będzie miał okazję pracować ze swoimi piłkarzami. Gdy szkoleniowiec zostanie wybrany szybciej, to przez te kilka lub kilkanaście dni będzie miał szansę przygotować się merytorycznie w jak najlepszy sposób do swojej pracy, by na treningu 13 stycznia ruszyć pełną parą z opracowywaną przez siebie koncepcją na budowanie zespołu w kolejnych miesiącach.

Tymczasem w tym wypadku sytuacja wygląda zgoła inaczej – w połowie grudnia posada Urbana w Śląsku wisiała na włosku, ale stwierdzono, że to aktualnie najlepszy możliwy kandydat na opiekuna Śląska. Lepszych albo nie ma, albo są zajęci, albo są za drodzy – jakkolwiek, to nia ma znaczenia. Podczas Wigili klubowej pracodawcy Urbana życzyli mu wszystkiego dobrego, obie strony wymieniały się uprzejmościami, kto wie, być może nawet w dniu zasiadania do rodzinnego stołu były telefonu i SMS-y z życzeniami. Podczas pierwszego styczniowego treningu klub wspierał trenera i piłkarzy. Drużyna udała się na obóz, na którym miała możliwie jak najlepiej przygotować się do wiosny. Śląsk zaufał Urbanowi, który miał być architektem sukcesu wrocławian i który miał być odpowiedzialny za osiągnięcie z tym zespołem coś fajnego.

Po dwóch przegranych meczach z Cracovią i Legią cierpliwość prezesa się skończyła i Urban stracił pracę.

Pytanie: dlaczego z trenera dobrego, spełniającego wszystkie standardy oraz takiego, któremu się ufa, po dwóch spotkaniach nagle mu się nie ufa i wyrzuca się go z pracy? Z Cracovią – zgoda – można było wygrać, bo Pasy nie zachwycają w tym sezonie. Ale mecz wyjazdowy z Legią? Sensacyjną byłoby nie wygranie tego starcia przez mistrzów Polski. Jedyne do czego można się przyczepić, to rozmiary zwycięstwa Wojskowych. Patrząc racjonalnie, Śląsk powinien zdobyć w tych dwóch spotkaniach trzy punkty. Nie zdobył ani jednego, prawda, ale przecież to nie pierwszyzna w naszej Ekstraklasie. Słabsi regularnie wygrywają z teoretycznie lepszymi i nikt się temu specjalnie nie dziwi. We Wrocławiu jednak niektórym zbyt szybko zagrzały się głowy i stwierdzono, że najlepiej dla drużyny będzie, jeżeli siedem meczów przed końcem sezonu zasadniczego każda ze stron pójdzie w swoim kierunku, mimo że jeszcze przed chwilą deklarowało się coś zgoła odmiennego.

Nowy-stary trener, czyli Tadeusz Pawłowski, będzie musiał teraz drużynę jak najszybciej poukładać, by Śląsk po rozegraniu siedmiu meczów zakwalifikował się do grupy mistrzowskiej. Czego należy od niego wymagać? Każdy zarzut pod jego adresem będzie można odbić tym samym argumentem – miał za mało czasu. Nawet gorączka włodarzy Śląska nie może tej trywialnej wymówki nie traktować poważnie. I wiecie co? Pawłowski bez względu na osiągnięte wyniki będzie miał za mało czasu, by cokolwiek swojego wprowadzić w użytek.

Napisałem do kolegi na Facebook’u, że Śląsk zwolnił Urbana, a on odpisał mi krótko: „Nie interesuje się amatorskim sportem”. Pieniądze spore, oprawa fajna, kilku piłkarzy potrafiących prosto kopnąć futbolówkę, ale myślenie zaściankowe. W poważnej lidze głowa klubowych decydentów służy do czegoś więcej, niż do noszenia czapki.

KOMENTARZE