Damian Janikowski to brązowy medalista igrzysk olimpijskich z Londynu w zapasach. O swoich wrażeniach z olimpijskiego debiutu i planach na przyszłość. O MMA, futbolu amerykańskim, służbie w wojsku i finansach. W końcu o przygodzie w hip-hopie i Szacunku Ludzi Ulicy. Serdecznie zapraszam do lektury!

 

Dla wielu osób zaskoczeniem było, że w Londynie zdobyłeś medal. „Janikowski? Kto to?” Tym czasem Ty już dużo wcześniej byłeś jednym z najlepszych zapaśników na świecie.

Damian Janikowski: Od 16 lat Polska nie miała medalu na igrzyskach w zapasach klasycznych, wiec każdy zapomniał jak to jest. Dla wielu mój brąz był zatem sporym zaskoczeniem.

Który medal był dla Ciebie najważniejszy przed igrzyskami?

DJ: Wcześniej zdobyłem tytuł wicemistrza świata i Europy, wiec to były już gigantyczne sukcesy. Medal na igrzyskach to była wisienka na torcie. Przysłowiowa kropka nad ‚i’

Zapasy są od samego początku w programie igrzysk olimpijskich. Powiedz, czy to właśnie te zawody traktowałeś jakoś szczególnie? Przemek Miarczyński powiedział mi kiedyś, że dla niego najważniejsze były MŚ, Sylwia Gruchała przed wylotem do Sydney nie mogła spać, tak bardzo udzielał jej się olimpijski nastrój.

DJ: Zdobycie medalu na mistrzostwach świata juniorów dodał mi skrzydeł i otworzył bramy do kariery seniorskiej Mówiąc pół żartem, pół serio wtedy przeszedłem na tak zwane zawodowstwo (śmiech). Światowy czempionat to bardzo poważne i renomowane zawody, ale to igrzyska olimpijskie są najbardziej prestiżowe.

Jechałeś do Londynu po medal?

DJ: Wiesz, jadąc na igrzyska olimpijskie byłem bardzo młodym zawodnikiem. Chciałem pokazać z dobrej strony i powalczyć o medal. Dałem z siebie wszystko. Skupiałem się tylko na kolejnych pojedynkach i małymi kroczkami chciałem dojść na szczyt. Albo wygrywasz i zdobywasz najwyższe laury, albo przegrywasz i Cię nie ma – brzmi jak banał, ale tak właśnie jest.

Interesuje mnie, co siedzi w głowie 23-letniego faceta, który jedzie na igrzyska.

DJ: A ja wiem? (śmiech) Nie pamiętam. Spełniło się moje małe marzenie, na pewno była to fantastyczna przygoda. Żyłem z dnia na dzień.

Narzucałeś na siebie presję podczas igrzysk?

DJ: Co Ty. W ogóle. Jak to zawsze powtarzałem: „Spokojna łydka”.

A sam turniej? Jak go wspominasz? Był łatwiejszy niż normalne zawody? Coś szczególnego utkwiło Ci w pamięci?

DJ: Igrzyska to zawody jak każde inne, tylko o zdecydowanie większej randze i innej nazwie. Może nawet łatwiejsze od innych międzynarodowych zawodów, dlatego że na igrzyskach jest ograniczona liczba zapaśników. Co prawda rywalizują między sobą sami najlepsi wojownicy z ostatnich lat, ale jest ich mniej.

Polacy są kibicami sukcesu, więc jak w mediach zaczęto mówić, że Janikowski ma szansę na medal, to nagle każdy Ci kibicował. Czułeś większe zainteresowanie swoją osobą?

DJ: Tak, poczułem większe zainteresowanie. Prasa, media. Nie zwracałem jednak na to uwagi. Teraz pewnie inaczej bym to wykorzystał.

Pojedynek o brązowy medal igrzysk olimpijski to była najbardziej emocjonująca walka w Twoim życiu?

DJ: Raczej nie. W 100% zrealizowałem plan, jaki miałem na tą walkę i udało się.

Kibice kochają takie walki i uwielbiają takich wojowników jak Ty. Po walce odpłynąłeś i dałeś upust swoim emocjom. Nie było mowy o reżyserce.

DJ: Marzył kiedyś o czymś przez 14 lat? Ja marzyłem i nagle mi się udało. To były emocje… Miliony sportowców śni o tym, aby pojechać na wycieczkę na igrzyska olimpijskie. A ja tam zdobyłem medal. Już łapiesz?

Pewnie, że łapię. W Londynie o sukcesie zdecydował Twój niezłomny charakter?

DJ: Zdecydowało wszystko to, co powinien mieć prawdziwy sportowiec. Trafiłem w tym dniu z wszystkim jak należy.

Miałeś momenty zwątpienia?

DJ: Tak. Po przegranej z Egipcjaninem . To była walka o finał, którą przegrałem, a już miałem go na widelcu. Pojawiło się zwątpienie, załamanie. Chciałem się poddać. Pewna osoba jednak skutecznie wybiła mi to z głowy.

Powiedz mi jak zmieniło się później Twoje życie? Wiesz, zostałeś medalistą olimpiskim. Nie jeden spocząłby na laurach.

DJ: Przez chwilkę było fajnie. Nagrody, telewizja i tak dalej. Zawody jednak w końcu się kończą. Życie sportowca trwa dalej i musi planować sobie dalszą karierę. Nie miałem czasu siadać na laurach, bo musiałem szykować się do kolejnych startów. Ciężki jest ten sport. Ciężki i mało doceniany.

Zaczęto Cię doceniać w kraju? Otrzymałeś srebrny krzyż zasługi w 2013 roku, co jest powodem do dumy. Zacząłeś udzielać wywiadów. Stałeś się dla wielu osób ikoną polskich zapasów.

DJ: Stałem się bardziej rozpoznawalny – nie ma co ukrywać. Ludzie wiedzą kim jestem, co trenuje i jakie osiągam rezultaty. To bardzo miłe.

Powiedziałeś kilka razy w swoim życiu, że kondycja finansowa polskich zapasów jest na nie najlepszym poziomie. Medal z Londynu pomógł w poprawie Twoich finansów? Pytam o kontrakty reklamowe itp.

DJ: Średnio pomógł. Nie miałem menadżera ani firmy od PR, więc nie wykorzystałem swoich 5 minut . Do tej pory borykam się z takimi  problemami. Myślałem, że będąc medalista olimpijskim życie finansowe się zmienia. Tak jest w innych państwach, gdzie po zdobyciu medalu olimpijskiego zostajesz zasłużonym sportowcem do końca życia. U nas nie ma czegoś takiego. Przy okazji chciałbym podziękować panu Grzegorzowi Ptakowi, który po starej znajomości po dwóch latach od zdobycia medalu został moim sponsorem. Mowa tu o firmie „Filigran”. Grzegorz pomógł mi również poznać wiele innych osób, które mnie wspierają do dzisiaj. „Konbet Poznań”, „Pitbull West Coast Pl”, „Catering na diecie”i „Dental Corner”.

Minęło trochę czasu od igrzysk olimpijskich. Szykujesz się na kolejną olimpiadę. Z jakim nastawieniem jedziesz do Rio? 4 lata temu mało kto na Ciebie liczył. Teraz uważniej ludzie będą Ci się przyglądać.

DJ: Póki co walczę o kwalifikację olimpijską. Tylko na tym się koncentruję.

Jestem przekonany, że polecisz do Brazylii. Wracasz z medalem?

DJ: Jeżeli pojadę na igrzyska, to postaram się z całego serca zdobyć medal.

 

Dobra, odejdźmy na chwilę od zapasów. Co zainspirowało Cię w futbolu amerykańskim?

DJ: Promocja mojej osoby, a przy okazji wrocławskiego klubu. Spontan i fantastyczna przygoda.

A widzisz siebie w MMA? Dużo słabszych od Ciebie zawodników próbuje swoich sił w mieszanych sztukach walki, bo jest z tego dużo siana w Polsce.

DJ: Czy widzę? Hmmm, dobre pytanie. To jest mój kolejny, mały cel, który będę chciał osiągnąć po igrzyskach olimpijskich.

Czyli po igrzyskach zmieniasz matę na oktagon?

DJ: Tak. To już pewne.

Widzisz swoją przyszłość poza Wrocławiem? Sytuacja Śląska od pewnego czasu nie jest najlepsza.

DJ: Nie ma opcji. Jestem we Wrocławiu żołnierzem zawodowym i zapaśnikiem miejscowego klubu.

Po medalu na igrzyskach krzyknąłeś do kamery „SLU!” Serio jesteś chłopakiem, który ceni szacunek ludzi ulicy?

DJ: Oczywiście, że tak. Szacunek ludzi ulicy – to jest to. Na niech się wychowałem i wiem co to oznacza.

Bosski zaproponował Ci nagrać zwrotkę i teledysk. Jak się czujesz za mikrofonem?

DJ: Śmiesznie i bardzo fajnie (śmiech).

Drużyna mistrzów – był Diablo i Szpila, potem Ty. Na teledyskach Peji był Decks i Posnania. Fajnie się to kojarzy – hip-hop i sporty walki.

DJ: Trzeba promować sportowców i robić do tego słuszną muzykę motywująca. Super inicjatywa, bardzo przypadła mi do gustu. Mam nadzieję, że to wciąż będzie się rozwijać.

Dobra, to na koniec jeszcze zdradź mi swoje plany na dalszą karierę.

DJ: Chce uzyskać kwalifikację olimpijską, zdobyć medal w Rio, pojechać na Wojskowe Mistrzostwa Świata i zająć się MMA. Trzymaj kciuki!

KOMENTARZE