Norbert Dąbrowski. Kilkanaście dni temu dowiedział się o swoim pojedynku podczas Polsat Boxing Night VII i wyzwanie od razu przyjął. Jego rywalem będzie Robert Talarek, który… pracuje w kopalni. Obaj panowie zmierzyli się już ze sobą w 2015 roku i wtedy Noras wygrał. W czerwcu znowu będzie faworytem, choć Mateusz Borek, który jest organizatorem tego pojedynku, nazywa te starcie konfrontacją dwóch sportowców z krwi i kości. Od dziś Norbert skupia się tylko na boksie, a z treningów, które na co dzień prowadzi, świadomie rezygnuje. Zdaje sobie sprawę, że dobra walka na PBN może być dla niego sporą szansą. Zapraszam!

 

Norbert „Noras” Dąbrowski, uczestnik gali Polsat Boxing Night VII – nowe rozdanie. Dumnie brzmi?

Norbert Dąbrowski: Brzmi fajnie. To będzie jednak walka jak każda inna. Wychodzę do ringu, bo chcę zwyciężyć i nic innego się nie liczy. Na pewno świadomość tego, że to będzie tak duże wydarzenie, motywuje mnie do tego, by jeszcze lepiej się przygotować i pokazać z dobrej strony.

Nie robi na tobie wrażenia cała otoczka tej gali? Podniosłość trochę większego wydarzenia bokserskiego?

ND: Ja w ogóle o tym nie myślę. Przygotowuję się do pojedynku i chcę wygrać. Wszystko, co dookoła jest fajne, ale nie będzie miało to wpływu na moją dyspozycję 24 czerwca.

Większa publiczność – również nie robi cię ilość ludzi, która zasiądzie wtedy na trybunach?

ND: Nie, absolutnie. Więcej kibiców, większa motywacja, żeby wygrać. Tylko tyle. Presji ani nerwów na pewno nie będzie.

Pomoże to, że niespełna rok temu walczyłeś już na PBN? Adam Balski powiedział mi kilka dni temu, że on na takiej gali nawet nigdy nie był, nie mówiąc już o walczeniu. Ty jednak te doświadczenie już masz.

ND: Walczyłem podczas gali, na której walką wieczoru była konfrontacja Krzysztofa Głowackiego i Oleksandra Usyka. Mam już to za sobą. Aczkolwiek wtedy też się nie denerwowałem. Skupiłem się na pojedynku i rozmach wydarzenia nie miał w ogóle wpływu na moją postawę w ringu.

Mateusz Borek powiedział, że wasz pojedynek, to walka dwóch prawdziwych sportowców z krwi i kości. Co to oznacza dla ciebie?

ND: Pewnie Mateuszowi chodziło o to, że jesteśmy pięściarzami, którzy nie boją się wyzwań, chcą rozwijać się sportowo i zależy im na karierze w ringu, a nie w mediach społecznościowych. Zarówno ja, jak i Robert, chcemy walczyć. Gdy pojawia się oferta, tak jak ta PBN, to my po prostu wychodzimy między liny i robimy swoją robotę. Chcemy jak najlepszych przeciwników. Moim zdaniem o to chodziło. A dla mnie? Miło było coś takiego usłyszeć.

Zwierzęciem medialnym to ty nie jesteś Norbert – tak nawiązując do tego Facebooka, o którym wspomniałeś.

ND: Przychodząc na trening zapominam kompletnie o takich rzeczach, jak Facebook i zrobienie sobie zdjęcia podczas zajęć. Liczy się tylko praca, to jest dla mnie najważniejsze. To nie jest moje naturalne środowisko. Wiadomo, że jest to potrzebne i dzisiejsze czasy nauczyły naszych kibiców, by ci otrzymali coś więcej. By poznali nas bliżej, zobaczyli fragment treningu czy zdjęcie z obiadu. Szczerze, to najchętniej w ogóle wyłączyłbym telefon jak idę na salę, bo tylko niepotrzebnie mnie to rozprasza. Nie wiem, Krzysiek Głowacki też nie lubi korzystać z mediów społecznościowych. Nie jest taki, to nie jego świat.

W jego wypadku trochę to ruszyło w ostatnim czasie.

ND: Trochę ruszyło, bo takie są czasu – już ci powiedziałem. Biznes, jakim niewątpliwie jest sport, do tego nas zmusza. Bez kibiców nas by nie było. Kibice generują takie potrzeby, żeby to wszystko się kręciło, musimy podejmować pewne działania.

Były jakieś wymogi z góry przed PBN? Chodzi mi o „obowiązki medialne”. Reszta angażuje się w promocje gali.

ND: Tak, miałem rozmowę z ludźmi z Polsatu. Mam pokazać kawałek siebie, wrzucać filmiki, zdjęcia. Trzeba pomóc promocyjnie wydarzeniu, które sportowo jest najlepszym bokserskim w naszym kraju. Myślę, że tak mocnej gali jeszcze w Polsce nie było.

Brakuje tylko walki o pas mistrzowski. Takiej jak Głowacki – Usyk na PBN VI.

ND: Może masz rację, ale na pewno Tomasz Adamek swoją osobą przyciągnie bardzo wiele osób i wniesie też oczywiście znakomitą wartość sportową. Wracając do promocji gali – kilka razy w tygodniu wrzucam materiały na Facebooka.

Nie wkurza cię to, że dziś „krzykacze” generują większe zainteresowanie kibiców?

ND: Nie, mnie to nie interesuje. Serio, niech sobie robią co chcą. Ludzi interesują barwne osoby. Charakterne, wyraziste, może nawet kontrowersyjne. Dla mnie liczy się tylko boks. Jeżeli będę pokazywał się z dobrej strony, wygrywał, to obronię się na tej najważniejszej płaszczyźnie, jaką z pewnością jest wartość sportowa. Nie jest jednak tak, że krytykuję lub źle postrzegam osoby, które są aktywne w Social Mediach – nic z tych rzeczy. Każdy robi, co chcę – jego wybór.

Walka z Alvarezem, bardzo dobra w twoim wykonaniu, dużo ci dała?

ND: Na pewno dodała pewności siebie. Walkę z Alvarezem wziąłem od razu – nie zastanawiałem się ani sekundy, mimo że jest zawodnikiem ze ścisłego topu. Patrząc na naszych pięściarzy, którzy wyjeżdżają za granicę z dobrym bilansem nabitym na polskich ringach, często przegrywają w kiepskim stylu przez nokaut. Moim zdaniem tamta walka była bardzo wyrównana. Nie byłem w niej słabszy, walczyłem na obczyźnie – nieważne. Alvarez to bardzo silny rywal, od którego sporo się nauczyłem. Przetrwałem kryzys, musiałem nauczyć się poradzić w trudnej sytuacji na tle naprawdę mocnego pięściarza. To wszystko plus przeboksowany pełen dystans dał mi wiele. Wymazałem z głowy słowo „przegrana”. Tego nie ma. Jest w rekordzie, ale nie ma w mojej głowie. To była nauka i bardzo cenna lekcja, podczas której dużo się nauczyłem.

Przeczytałem opinie po tej walce, że z nieco słabszymi zawodnikami od Alvareza jesteś w stanie wygrywać już teraz. 

ND: Na pewno jestem gotowy i liczę na to, że do takich walk będzie częściej dochodziło. Gdy pięściarz dostaje propozycję z zagranicy, to po pierwsze może lepiej zarobić, a po drugie jest wielce prawdopodobne, że dostanie mocnego rywala. Nie jeździ się do Stanów, żeby wygrywać z kelnerami. Jak już siedzieć, to sprawdzić się z kimś mocnym i zarobić pieniądze.

Co czuje pięściarz po dobrej walce, ale walce przegranej?

ND: Nie ma już słowa porażka. Naprawdę. W rekordzie zmieniła się cyfra na moją niekorzyść, ale nic poza tym. Nie myślę już o tym, nie analizuje tego.

Inaczej patrzysz po Montrealu i walce z Alvarezem na mniejsze polskie gale? Zmieniło się twoje podejście do nich?

ND: Nie, bo uważam, że walki w Polsce są każdemu pięściarzowi bardzo potrzebne. Trzeba łapać doświadczenie oraz pewność siebie. Ja po walce z Alvarezem potrzebowałem wygranego pojedynku do swojego rekordu. Sportowo rozwijamy się walcząc, ale traktujemy to też jako naszą pracę. Gdy walk nie ma, to nie ma też zarobków. Jeżeli marzę o dużych celach, to muszę po drodze zrealizować te wszystkie mniejsze. Taka kolej rzeczy.

Czyli jak jest telefon, że jest gala w Żyrandowie, to bierzesz.

ND: Jak wiem o tym szybciej i warunki są okej, to biorę. Trenuję po to, żeby wygrywać i się rozwijać, a nie by być mistrzem worka lub czekać na wielki pojedynek za granicą.

Jesteś lepszym pięściarzem, niż stanowi twój rekord? Cyfry mówią: 20 zwycięstw, 6 porażek i 1 remis.

ND: Oczywiście, że tak. Ludzie, którzy znają się na boksie, wiedzą, że rekordy nie walczą. Po obejrzeniu jednej, dwóch walk widać, czy ktoś jest dobrym pięściarzem, czy też nie. Gdy zawodnik boksuje regularnie, nie odmawia pojedynków, a przy okazji walczy widowiskowo, to jest zapraszany na kolejne gale. Jest atrakcyjnym produktem dla organizatorów pojedynków. Jeżeli organizowane jest duże wydarzenie, które ma przyciągnąć na trybuny kibiców, to zaprasza się widowiskowo walczących gości, a nie tych, którzy mają rekordy bez porażki. Stąd między pojedynek moja walka z Robertem na PBN.

Kiedy dowiedziałeś się o walce? Mateusz Borek podkreślał kilkukrotnie, że każdy pięściarz będzie poinformowany o pojedynku odpowiednio szybciej. Tak było też u ciebie?

ND: O walce dowiedziałem się 8 tygodni przez walką, czyli wystarczająco szybciej. Z tego co wiem, to każdy dowiedział się szybciej. Do ustalenia pozostały ewentualnie warunki, choć u mnie nie było dyskusji na ten temat. Wszystko się zgadzało, więc szybko wszystko zostało klepnięte. Ja chciałem walczyć z Robertem w wadze super średniej. Z resztą – o takim limicie od początku była rozmowa z Mateuszem. Dystans 8 rund. Dawno nie boksowałem w tym limicie wagowym, ale znam swój organizm i wiem, że mój organizm spokojnie sobie z tym poradzi. 3 kilogramy mniej niż zwykle, więc to nie jest dużo.

Do ringu wniesiesz już pewnie swoją normalną wagę.

ND: Pewnie tak, raz dwa i nadrobię te 3 kilogramy. Nie myślę o tym, to naprawdę nieistotne. Wyrzucam z głowy takie myśli, że coś będzie nie tak. Co ma być nie tak? Wychodzę, walczę, wygrywam. Tylko takie myśli krążą po mojej głowie.

Mam wrażenie, że kiedyś taki nie byłeś.

ND: To prawda – miałem inne podejście do życia, do treningu. To wszystko zależy od głowy. Jeżeli wszystko sobie dobrze poukładasz, to zdecydowanie łatwiej jest o osiągniecie zakładanego celu.

U ciebie w głowie jest porządek?

ND: Tak, wszystko jest poukładane. Myślę już tylko o walce i o zwycięstwie. Robię wszystko każdego dnia, by tak się stało.

Ty możesz więcej wygrać czy przegrać na walce z Robertem Talarkiem?

ND: Mogę dużo stracić, ale i sporo zyskać – to moje zdanie. Nie czuję się na pewno faworytem, na którym ciąży presja. Te kalkulacje, na zasadzie zyskam/stracę wyrzucam z siebie. Po walce wszystko będę w stanie powiedzieć.

To nie jest dla ciebie ujma, że otwierasz galę? Czy masz to w nosie?

ND: Mam to w nosie. Nawet może i lepiej, że otwieram galę i walczę jako pierwszy. A to że obejrzy mój pojedynek mniej osób? Kto będzie chciał, to i tak przyjdzie, zobaczy w akcji mnie i Roberta. A jeżeli ktoś celuje tylko w walkę wieczoru… Nie no, nie chcę oceniać. Kto będzie chciał, to zobaczy mnie na żywo – nie mam z tym żadnego problemu. Dużo uznanych firm podczas gali, ktoś galę musi rozpocząć.

Dobrze rozpocząć.

ND: Tak też zrobimy. Rozgrzejemy publiczność już od pierwszego starcia.

Robert Talarek – zawodnik dobry/ słaby? Twoim zdaniem oczywiście. Kilka zdań o Talarku poproszę.

ND: Szanuję go bardzo, że ciężko trenuje, uczy się, jest ambitny i walczy za swoje pieniądze za granicą. Jest pracowity, oddany temu, co jest jego pasją. Nie robi tego dla sławy czy pieniędzy, tylko chce się rozwijać sportowo. Jest solidnym pięściarzem. Myślę, że dobrze powiedział Mateusz Borek: oni zasługują na walkę podczas takiej gali. Też tak uważam. Pokazujemy charakter, robimy dobre pojedynki, bierzemy wszystkie wyzwania, mamy ambicje. To zalety, które niewątpliwie nas łączą.

 

KOMENTARZE